LISTY BRUNONA SCHULZA

 

Do Juliana Tuwima

 

 

 

Szanowny, Drogi Panie!

 

Dziękuję. Nie spodziewałem się tego, ale w głębi duszy postulowałem, żądałem żarliwie Pańskiego rezonansu. Na dnie pasji i zaciekłości tej książki była i ta stara tęsknota. Uciszył ją Pan dziś we mnie, nasycił i napełnił po brzegi. Co za spełnienie!

Trochę to przyszło późno – nie z Pańskiej winy.

Gdy Pan przed laty przyjechał do Drohobycza, byłem na sali, patrzyłem na Pana mściwie i buntowniczo, pełen ponurej adoracji. Stare dzieje. Pewne wiersze Pańskie doprowadzały mnie wówczas do rozpaczy z bez­radnego podziwu. Bolało – czytać je powtórnie i za każdym razem toczyć pod górę tę ciężką bryłę podziwu, która przed samym szczytem leciała w głąb, nie mogąc utrzymać się na stromej pochyłości zachwytu. Unicestwiały mnie one, a zarazem dawały upojenie, przeczucie nadludzkich triumfalnych sił, którymi kiedyś rozporządzać będzie wyzwolony i szczęśliwy człowiek. Nosiłem w sobie wówczas jakąś legendę o „genialnej epoce”, która kiedyś była rzekomo w moim życiu, nie zlokalizowana w żadnym roku kalendarza, unosząca się ponad chronologią, epoka, w której wszystkie rzeczy oddychały blaskiem bożych kolorów, a całe niebo wchłaniało się jednym westchnieniem, jak haust czystej ultramaryny.

Nigdy jej naprawdę nie było. Ale w Pańskich wierszach była ona urzeczywistniona i jaskrawa, jak pawie oko broczące lazurem i urzęsione krzycząco – była, jak rozkrzyczane gniazdo kolibrów…

Pan mnie nauczył, że każdy stan duszy, dostatecznie daleko ścigany w głąb, prowadzi poprzez cieśniny i kanały słowa – w mitologię. Nie w zastygłą mitologię ludów i historyj – ale w tę, która pod warstwą nawierzchnią szumi w naszej krwi, plącze się w głębiach filogenezy, rozgałęzia się w metafizyczną noc.

W tej mitologicznej głębi ma Pan chyba pakt z Szatanem. Tu wiersze Pańskie stają się transcendentem, od strony rzemiosła zgoła niewymierne, przekraczające miarę rzeczy zrobionych.

Dziś mam wielką, triumfalną chwilę. Przełamał się czar – to, co nagromadziłem z zachwytu, wyegzaltowałem w atakach podziwu, dotychczas obce i przeciw mnie zwrócone – potwierdza mnie i przyjmuje. Dzięki.

 

Bruno Schulz

 

Drohobycz, 26 I 1934

Floriańska 10

 

[Onet.pl – Polityka – czytelnia]

------------

www.brunoschulz.org