Do Juliana Tuwima
|
Szanowny, Drogi Panie!
Dziękuję.
Nie spodziewałem się tego, ale w głębi duszy postulowałem, żądałem żarliwie
Pańskiego rezonansu. Na dnie pasji i zaciekłości tej książki była i ta stara
tęsknota. Uciszył ją Pan dziś we mnie, nasycił i napełnił po brzegi. Co za
spełnienie!
Trochę to przyszło późno – nie
z Pańskiej winy.
Gdy Pan przed laty przyjechał
do Drohobycza, byłem na sali, patrzyłem na Pana mściwie i buntowniczo, pełen
ponurej adoracji. Stare dzieje. Pewne wiersze Pańskie doprowadzały mnie wówczas
do rozpaczy z bezradnego podziwu. Bolało – czytać je powtórnie i za każdym
razem toczyć pod górę tę ciężką bryłę podziwu, która przed samym szczytem
leciała w głąb, nie mogąc utrzymać się na stromej pochyłości zachwytu.
Unicestwiały mnie one, a zarazem dawały upojenie, przeczucie nadludzkich
triumfalnych sił, którymi kiedyś rozporządzać będzie wyzwolony i szczęśliwy
człowiek. Nosiłem w sobie wówczas jakąś legendę o „genialnej epoce”, która
kiedyś była rzekomo w moim życiu, nie zlokalizowana w żadnym roku kalendarza,
unosząca się ponad chronologią, epoka, w której wszystkie rzeczy oddychały
blaskiem bożych kolorów, a całe niebo wchłaniało się jednym westchnieniem, jak
haust czystej ultramaryny.
Nigdy jej naprawdę nie było.
Ale w Pańskich wierszach była ona urzeczywistniona i jaskrawa, jak pawie oko
broczące lazurem i urzęsione krzycząco – była, jak rozkrzyczane gniazdo
kolibrów…
Pan mnie nauczył, że każdy
stan duszy, dostatecznie daleko ścigany w głąb, prowadzi poprzez cieśniny i
kanały słowa – w mitologię. Nie w zastygłą mitologię ludów i historyj – ale w
tę, która pod warstwą nawierzchnią szumi w naszej krwi, plącze się w głębiach
filogenezy, rozgałęzia się w metafizyczną noc.
W tej mitologicznej głębi ma
Pan chyba pakt z Szatanem. Tu wiersze Pańskie stają się transcendentem, od
strony rzemiosła zgoła niewymierne, przekraczające miarę rzeczy zrobionych.
Dziś mam wielką, triumfalną
chwilę. Przełamał się czar – to, co nagromadziłem z zachwytu, wyegzaltowałem w
atakach podziwu, dotychczas obce i przeciw mnie zwrócone – potwierdza mnie i
przyjmuje. Dzięki.
Bruno Schulz
Drohobycz, 26 I 1934
Floriańska 10
[Onet.pl –
Polityka – czytelnia]
------------