The Republic of Dreams / La república de los sueños / The Republic of Dreams
REPUBLIKA
MARZEŃ[1]
|
REPUBLIKA SNOVA[2]
|
Tu na
warszawskim bruku, w te dni zgiełkliwe, płomienne i oszałamiające, przenoszę
się myślą do dalekiego miasta mych marzeń, wzbijam się wzrokiem ponad ten
kraj niski, rozległy i fałdzisty, jak płaszcz Boga zrzucony kolorową płachtą
u progów nieba. Bo kraj ten cały podkłada się niebu, trzyma je na sobie,
kolorowo sklepione, wielokrotne, pełne krużganków, triforiów, różyc i okien
na wieczność. Kraj ten wrasta rok za rokiem w niebo, wstępuje w zorze,
przeaniela się cały w refleksach wielkiej atmosfery. |
Ovde, na
varšavskoj kaldrmi, u ove bučne, plamene i ošamućujuće dane, prenosim se
mišlju do dalekog grada naših snova, uznosim se pogledom nad ovaj predeo
nizak, prostran i valovit, kao Božji ogrtač zbačen poput šarene krpe kraj
nebeskog praga. Jer čitav ovaj kraj podleže pod nebo, drži ga na sebi šareno
natkriljeno, višestruko, puno galerija, trifona, rozeta i prozora u večnost.
Godinu za godinom ovaj predeo urasta u nebo, ulazi u zore, ceo se pretvara u
anđela u refleksima velike atmosfere. |
Tam gdzie mapa
kraju staje się już bardzo południowa, płowa od słońca, pociemniała i spalona
od pogód lata, jak gruszka dojrzała – tam leży ona, jak kot w słońcu – ta
wybrana kraina, ta prowincja osobliwa, to miasto jedyne na świecie. Daremnie
mówić o tym profanom! Daremnie tłumaczyć, że tym długim falistym językiem
ziemi, którym dyszy ten kraj w skwarze lata, tym kanikularnym przylądkiem ku
Południowi, tą odnogą wsuniętą samotnie między smagłe węgierskie winnice –
oddziela się ten partykularz od zespołu krainy i idzie samopas, w pojedynkę,
nie wypróbowaną drogą, próbuje na własną rękę być światem. Miasto to i kraina
zamknęły się w samowystarczalny <341> mikrokosmos, zainstalowały się na
własne ryzyko na samym brzegu wieczności. |
Tamo gde mapa
predela već dobija odlike juga, postaje zlatna od sunca, potamnela i spaljena
letnjim vrućinama, zrela kao kruška – tamo, kao mačak na suncu, leži ona – ta
izabrana zemlja, ta toliko posebna provincija, to mesto jedino na svetu.
Uzaludno je profanim ljudima govoriti o tome! Uzaludno je tumačiti da tim
dugim, talasastim jezikom zemlje, kojim ovaj predeo dahće u vrelini leta, tim
zemljouzom kroz sparinu okrenutim ka jugu, tom izraslinom samotno isturenom
među blage mađarske vinograde – odvaja se ta partikula od ostatka zemlje i
kreće na svoju ruku, samostalno, neispitanim putevima, pokušavajući da bude
svet za sebe. Taj predeo i jedan grad u njemu zatvorili su se u samodovoljan
mikrokosmos, na sopstveni rizik instalirali su se na samoj obali večnosti. |
Ogródki
przedmiejskie stoją jakby na krawędzi świata i patrzą poprzez parkany w nieskończoność
anonimowej równiny. Tuż za rogatkami mapa kraju staje się bezimienna i
kosmiczna, jak Kanaan. Nad tym skrawiem ziemi wąskim i straconym otworzyło
się raz jeszcze niebo głębsze i rozleglejsze niż gdzie indziej, niebo
ogromne, jak kopuła, wielopiętrowe i chłonące, pełne niedokończonych fresków
i improwizacyj, lecących draperyj i gwałtownych wniebowstąpień. |
Vrtovi
predgrađa stoje na ivici sveta i kroz tarabe gledaju u beskonačnost anonimne
ravnice. Već sa druge strane ograde mapa predela postaje bezimena i kosmička,
kao Hanaan. Nad tim uskim i izgubljenim parčetom tla otvorilo se još jednom
nebo, dublje i prostranije nego na bilo kom drugom mestu, nebo ogromno, poput
kupole, višespratno, upijajuće, puno nedovršenih fresaka i improvizacija,
letećih draperija i iznenadnih vaznesenja. |
Jak to wyrazić?
Gdy inne miasta rozwinęły się w ekonomikę, wyrosły w cyfry statystyczne, w
liczebność – miasto nasze zstąpiło w esencjonalność. Tu nie dzieje się nic na
darmo, nic nie zdarza się bez głębokiego sensu i bez premedytacji. Tu
zdarzenia nie są efemerycznym fantomem na powierzchni, tu mają one korzenie w
głąb rzeczy i sięgają istoty. Tu rozstrzyga się coś każdej chwili,
egzemplarycznie i po wszystkie czasy. Tu dzieją się wszystkie sprawy raz
jeden tylko i nieodwołalnie. Dlatego jest tak wielka powaga, głęboki akcent,
smutek na tym, co się tu zdarza. |
Kako to da
izrazim? Dok su se drugi gradovi razvijali u ekonomiji, rasli u statističkim
ciframa, u brojčanosti – naš grad je stupio u esencijalnost. U njemu se ništa
ne dešava uzaludno, ništa se ne događa bez dubokog smisla i bez
predumišljaja. Tu događaji nisu efemerni fantomi na površini, tu oni imaju
korenje u dubini smisli i dosežu suštinu. Tu se u svakom trenu nešto
razrešava, egzemplarno i za sva vremena. Tu se sve dešava samo jednom i
neopozivo. Zato postoji tako velika ozbiljnost, duboki akcent, tuga koja leži
na onome što se ovde događa. |
Teraz na
przykład podwórza toną w pokrzywach i chwastach, szopy i komórki krzywe i
omszone zapadają po pachy w ogromne łopuchy spiętrzone aż po okapy gontowych
dachów. Miasto stoi pod znakiem zielska, dzikiej, żarliwej, fanatycznej
wegetacji, wystrzelającej tanią i lichą zieleniną, trującą, zjadliwą i
pasożytniczą. To zielsko pali się zażegnięte słońcem, tchawki liści dyszą
płononącym chlorofilem – armie pokrzyw, wybujałe i żarłoczne, pożerają
kultury kwiatowe, wdzierają się do ogrodów, zarastają przez noc tylne nie
dozorowane ściany domów i stodół, plenią się w rowach przydrożnych. Rzecz
dziwna, jaka witalność opętańcza, daremna i nieproduktywna tkwi w tej
żarliwej odrobinie zielonej substancji, w tym derywacie słońca i wody
gruntowej. Z szczypty chlorofilu wyprowadza, rozbudowuje ona w pożarze tych
dni tę tkankę wybujałą i pustą, miękisz zielony, rozpłodzony stokrotnie na
miliony blach listnych, prześwietlonych zielono i pożyłkowanych,
przeświecających wodnistą, wegetatywną krwią zielną, omszonych i włochatych,
o zapachu ostrym, chwastowym i polnym. |
Sada, na
primer, dvorišta tonu u koprive i korov, šupe i obori, krivi i ošamućeni,
upadaju do pojasa u ogromne puzavice koje se prepliću sve do streja šindrom
pokrivenih krovova. Grad je u znaku bilja, divlje, halapljive, fanatične
vegetacije, koja eksplodira jevtinim, slabim zelenilom, otrovne, parazitne i
pohlepne. To bilje gori pod dodirom sunca, lišće dahće plamtećim hlorofilom –
armije kopriva, nabujale i pohlepne, proždiru cvetne kulture, upadaju u
bašte, preko noći zarastaju poslednje, nebranjene zidove kuća i staja,
ramnožavaju se u rovovima kraj puta. Čudno, kakva ludačka, neproduktivna i
uzaludna vitalnost živi u toj proždrljivoj mrvi zelene supstancije, u tom
derivatu sunca i vode u zemlji. U požaru ovih dana, ona iz trunke hlorofila
izvodi, gradi tu nabujalu i praznu tkaninu, zeleni živi pesak, stostruko
rasplođen u milione lisnatih ravni, osvetljenih zeleno i požutelih, što
prosijavaju vodenom, vegetativnom krvlju biljaka ošamućenih i vlaknastih, što
mirišu oštro, livadski, divlje. |
W tych dniach
tylne okno magazynu sklepowego wychodzące na podwórze stawało się ślepe od
zielonego bielma, pełne zielonych lśnień, listnych refleksów, bibulastych
łopotów, falujących płatów zieleni, monstrualnych wybujałości tej
podwórzowej, potwornej abundancji. Schodząc w głęboki cień, magazyn kartkował
się migotliwie wszystkimi odcieniami zieleni, zielone refleksy rozchodziły
się w nim falisto przez całą głębokość sklepienia, jak w szumiącym lesie. |
U tim danima,
zadnji prozor magacina prodavnice, koji je gledao u dvorište, slepeo je od
zelene koprene, punio se zelenim odsjajima, lisnatim refleksima, šumom lišća,
talasajućih pahulja zelenila, monstruozne nabujalosti te dvorišne, avetinjske
horde. Silazeći u duboku senku, magacin se treperavo presijavao u svim
nijansama zelene boje, zeleni refleksi razilazili su se po njemu talasasto
celom dubinom trema, kao u šumi punoj zvukova. |
Jak w stuletni
sen zapadało miasto w tę wybujałość, nieprzytomne od pożaru, ogłuszone
blaskiem, i spało stokrotnie oprzędzone pajęczyną, zarośnięte zielskiem,
zdyszane i puste. W pokojach zielonych od powoju na oknach, podwodnych i
mętnych, jak na dnie starej butelki dogorywały plemiona much na zawsze
uwięzione i zamknięte w bolesnej agonii, rozprowadzonej w monotonne i
rozwlekłe lamenty, w buczenie gniewne i żałosne. Z wolna gromadziło w sobie
okno całą tę koronkową rozprószoną faunę na ostatni przedśmiertny pobyt:
ogromne długonogie komary, które długo opukiwały ściany cichą wibracją
błędnych lotów, zanim wylądowały już ostatecznie na szybach nieruchome i
martwe, całe drzewo genealogiczne much i insektów wyrosłe w tym oknie,
rozgałęzione powolną wędrówką po szybach, rozmnożone pokolenia tych
misternych skrzydlaczy, błękitnych, metalicznych i szklanych. |
Grad je tonuo u
tu nabujalost kao u stogodišnji san, onesvešćen požarom, ošamućen bljeskom, i
spavao je, stotinu puta obavijen paučinom, zarastao u zelenilo, zadihan i
prazan. U sobama zelenim od puzavica na prozoru, podvodnim i mutnim, kao na
dnu stare flaše dogorevala su plemena mušica zuvek zarobljena i zatvorena u
bolnoj agoniji, razdeljenoj u monotone i razvučene lamente, u gnevno i
žalosno zujanje. Prozor je polako sakupljao u sebe svu tu raspršenu faunu na
poslednji, predsmrtni boravak: ogromni dugonogi komarci, koji su dugo
ispitivali zidove tihom vibracijom svojih avetinjskih letova, pre nego što su
konačno zauvek sleteli na staklo nepokretni i mrtvi, čitava porodična stabla
muva i drugih insekata izrasla su tom prozoru, razgranata sporim lutanjem po
prozorskom krilu, razmnožena pokolenja tih misterioznih krilatih stvorenja,
plavičastih, metaličnih i staklastih. |
Na wystawach
sklepowych łopocą cicho w gorącym powiewie wielkie, jasne, ślepe markizy i
płoną w blasku pasiasto i falisto. Martwy sezon panoszy się na pustych
placach, na wymiecionych przez wiatr ulicach. Dalekie horyzonty wezbrane
ogrodami stoją w blasku nieba, olśnione i nieprzytomne, jak gdyby dopiero co
zleciały ogromną, jaskrawą płachtą z pustkowi niebieskich – jasne, płonące,
poszarpane od lotu – i za chwilę już zużyte, czekają na nowy ładunek blasku,
w którym się odnawiają. |
Iznad izloga,
na vrelom povetarcu tiho drhte velike, svetle, slepe tende i prugasto i
talasasto gore u blesku. Mrtva sezona se izležava na praznim trgovima, na
vetrom pometenim ulicama. Daleki horizonti nabujali vrtovima stoje u bljesku
neba, zadivljeni i nesvesni, kao da su poput kakve ogromne, drečave ravni tek
doleteli sa nebeskih pustinja – svetli, plameni, raščupani od leta – i već u
sledećem trenutku iskorišćeni, čekaju na novi tovar bleska, u kome se obnavljaju. |
W te dni cóż
robić, dokąd uciec od żaru, od ciężkiego snu, który się wali zmorą na piersi
w gorącej godzinie południa? W te dni, bywało, matka wynajmowała powóz i
wyjeżdżaliśmy wszyscy stłoczeni w jego czarnym pudle – subiekci na
koźle z tobołkami, lub uczepieni resorów – za miasto, na „Górkę”.
Wjeżdżaliśmy w pagórkowaty, falisty krajobraz. Kareta długo gramoliła się
samotnie w upale między garbami pól, ryjąc się w złotym i gorącym pyle
gościńca. |
Šta raditi u te
dane, kuda pobeći od vrućine, od teškog sna koji kao mòra pada na
grudi u vrelom podnevnom času? Dešavalo se da majka u takve dane iznajmi
kola, i da svi, sabijeni u njihovoj crnoj kutiji – kalfe na krovu, s
prtljagom, ili držeći se za drške pozadi vozila – otputujemo van grada, na
"Brdo". Ulazili smo u brdoviti, talasasti pejzaž. Usamljena kočija
se dugo klatila kroz zaparu među grbavim njivama, kupajući se u zlatnoj i
vreloj prašini puta. |
Grzbiety koni
natężały się wypukło, lśniące zady kłębiły się pracowicie, otrzepywane co
chwilę przez puszyste uderzenia chwostów. Obręcze toczyły się powoli, kwiląc
na osiach. Landara mijała płaskie pastwiska zasiane kretowiskami, wśród
których rozkładały się szeroko krowy – rosochate i rogate – ogromne
nieforemne bukłaki pełne gnatów, sęków i sterczyn. Leżały monumentalnie, jak
kurhany, w spokojnym ich spojrzeniu odbijały się dalekie, płynące horyzonty. |
Konjska leđa
oblo su se naprezala, blistave zadnjice vredno su se kovitlale, svakih
nekoliko trenutaka istresane mekim udarcima biča. Točkovi su se polako
okretali, jecajući na osovinama. Staro vozilo je prolazilo pored ravnih
pašnjaka zasejanih krtičnjacima, među kojima su se šepurili krovovi –
raščepljeni i rogati – ogromne, bezoblične šupe pune polomljenih kostiju,
čvorova i izraslina. Ležale su monumentalne, kao kraljevske grobnice, i u
njihovom spokojnom pogledu odbijali su se daleki, rasplinuti horizonti. |
Zatrzymywaliśmy
się wreszcie na „Górce”, przy karczmie murowanej i szerokiej. Stała samotnie
na dziale wód, odcinając się na niebie rozłożystym dachem, na wyniosłej
granicy dwóch opadających połaci. Konie dobijały z trudem do wysokiej
krawędzi, ustawały same w zamyśleniu, jakby na rogatce dzielącej dwa światy.
Za tą rogatką otwierał się widok na rozległy krajobraz, pocięty gościńcami,
wyblakły i opalizujący jak blady gobelin, owiany ogromnym powietrzem,
błękitnym i pustym. Powiew wstawał z tej dalekiej, falistej równiny, podnosił
koniom grzywy na karkach i płynął pod niebem wysokim i czystym. |
Zadržavali smo
se, konačno, na "Brdu", pored zidane i široke krčme, koja je
samotno stajala na vododelnici, ocrtavajući se na nebu svojim razloženim
krovom, na uzvišenoj granici između dve nizbrdice. Konji su se sa mukom
uspinjali do nje i tu se samo zamišljeno zaustavljali, kao na graničniku koji
razdvaja dva sveta. Iza tog graničnika, otvarao se pogled na široki pejzaž,
ispresecan putevima, kao stari goblen pun različitih ali vrlo izbledelih
boja, obavijen ogromnim vazduhom, modrim, i praznim. Vetar se dizao sa te
daleke, talasaste ravnice, podizao grive na vratovima konja i plovio pod
visokim i čistim nebom. |
Tu
zatrzymywaliśmy się na noc, albo też ojciec dawał znak i wjeżdżaliśmy w ten
kraj rozległy, jak mapa, rozgałęziony szeroko gościńcami. Przed nami na
dalekich i krętych drogach posuwały się ledwie widoczne w tym oddaleniu
powozy, które nas wyprzedziły. Ciągnęły jasnym gościńcem wśród czereśni
wprost do małego jeszcze wówczas zdrojowiska przytulonego w wąskiej lesistej
dolinie pełnej źródlanych szmerów, cieknącej wody i listnych szelestów. |
Tu smo se
zadržavali da prenoćimo, ili je otac davao znak da uplovimo u taj predeo
rasprostrt kao geografska karta, široko razgranat putevima. Pred nama, po
dalekim i krivudavim stazama pomerala su se vozila koja su nas prestigla,
jedva vidljiva u daljini. Nastavljali smo da se krećemo svetlim putem koji je
vijugao kroz aleju trešanja, sve do, u to vreme još uvek male banje,
sakrivene u uzanoj, zelenoj dolini punoj izvora, tekuće vode i šumećeg lišća. |
W tych dniach
dalekich powzięliśmy po raz pierwszy z kolegami ową myśl niemożliwą i
absurdalną, ażeby powędrować jeszcze dalej, poza zdrojowisko, w kraj już
niczyj i boży, w pogranicze sporne i neutralne, gdzie gubiły się rubieże
państw, a róża wiatrów wirowała błędnie pod niebem wysokim spiętrzonym. Tam
chcieliśmy się oszańcować, uniezależnić od dorosłych, wyjść zupełnie poza
obręb ich sfery, proklamować republikę młodych. Tu mieliśmy ukonstytuować
prawodawstwo nowe i niezależne, wznieść nową hierarchię miar i wartości.
Miało to być życie pod znakiem poezji i przygody, nieustannych olśnień i
zadziwień. Zdawało się nam, że trzeba tylko rozsunąć bariery i granice
konwenansów, stare łożyska, w które ujęty był bieg spraw ludzkich, ażeby w
życie nasze włamał się żywioł, wielki zalew nieprzewidzianego, powódź
romantycznych przygód i fabuł. Chcieliśmy poddać nasze życie temu
strumieniowi fabulizującego żywiołu, natchnionemu przypływowi dziejów i
zdarzeń i dać się ponieść tym wezbranym falom, bezwolni i jemu tylko oddani.
Duch natury był w gruncie rzeczy wielkim bajarzem. Z jej sedna wypływała
niewstrzymanym strumieniem swada fabuł i powieści, romansów i epopei. Cała
wielka atmosfera pełna była tłoczących się wątków fabularnych. Trzeba było
tylko nastawić sidła pod niebem pełnym fantomów, wbić pal, grający na
wietrze, a już trzepotały dookoła wierzchołka złowione strzępy powieści. |
U tim dalekim
danima, po prvi put sam, zajedno sa prijateljima, podlegao toj nemogućoj i
apsurdnoj misli da odem još dalje, dalje od banje, na zemlju ničiju i božju,
u spornu i neutralnu pograničnu oblast, gde su se gubile konture država, gde
je ruža vetrova bludno jurila sopstveni rep pod visokim, višespratnim nebom.
Tamo smo želeli da se ukopamo u rovove, da se odvojimo od odraslih, da u
potpunosti napustimo sferu njihovog uticaja, da proklamujemo republiku
mladih. Tamo smo nameravali da konstituišemo novo i nezavisno zakonodavstvo,
da uzdignemo novu hijerarhiju mera i vrednosti. Trebalo je to da bude život
pod znakom poezije i pustolovine, neprekidnih oduševljenja i čuda. Činilo nam
se, da treba samo razgrnuti barijere i granice konvencija, stara ležišta,
kojima je bio obuhvaćen tok ljudskih tekovina, pa da se u naš život izlije
svežina, veliki talas nepredvidljivog, potop romantičnih doživljaja i fabula.
Želeli smo da posvetimo svoj život tom potoku romantične svežine, nadahnutoj
plimi avantura i događaja, i da dozvolimo da budemo poneseni tim nadirućim
talasima, bezvoljni i samo njima predani. Duh prirode je, u suštini, bio
veliki bajkopisac. Iz njegove suštine isticale su nezadrživim tokom
slatkorečive priče i povesti, romanse i epopeje. Čitava velika atmosfera bila
je puna romanesknih tokova. Trebalo je samo postaviti zamke pod nebom punim
fantoma, zabiti štap koji igra na vetru, i već su se u klopci nervozno
okretali uhvaćeni komadi priča. |
Postanowiliśmy
stać się samowystarczalni, stworzyć nową zasadę życia, ustanowić nową erę,
jeszcze raz ukonstytuować świat na małą skalę wprawdzie, dla nas tylko, ale
podług naszego gustu i upodobania. |
Rešili smo da
postanemo samodovoljni, da stvorimo nova pravila života, ustanovimo novu eru,
još jedanput konstituišemo svet, istina, u malom, samo za nas, ali prema
našim ukusima i sklonostima. |
Miała to być forteca,
blockhaus, ufortyfikowana placówka opanowująca okolicę – na wpół twierdza, na
wpół teatr, na wpół laboratorium wizyjne. Cała natura miała być wprzęgnięta w
jego orbitę. Jak u Szekspira, teatr ten wybiegał w naturę, niczym nie
odgraniczony, wrastający w rzeczywistość, biorący w siebie impulsy i
natchnienie z wszystkich żywiołów, falujący z wielkimi przypływami i
odpływami naturalnych obiegów. Tu miał być punkt węzłowy wszystkich procesów
przebiegających wielkie ciało natury, tu miały wchodzić i wychodzić wszystkie
wątki i fabuły, jakie majaczyły się w jej wielkiej i mglistej duszy.
Chcieliśmy, jak Don Kichot, wpuścić w nasze życie koryto wszystkich historyj
i romansów, otworzyć jego granice dla wszystkich intryg, zawikłań i
perypetyj, jakie zawiązują się w wielkiej atmosferze przelicytowującej się w
fantastycznościach. |
Trebalo je da
to bude bedemom opasan grad, block-haus, utvrđen zamak koji gospodari
nad okolinom – pola tvrđava, pola teatar, pola vizionarska laboratorija.
Čitava priroda je trebalo da bude spregnuta u njegovu orbitu. Kao kod
Šekspira, taj teatar bi zalazio u prirodu, ničim ograničen, urastao bi u
realnost, primao u sebe impulse i nadahnuća svega što živi, talasao sa
velikim plimama i osekama prirodnih tokova. Trebalo je tu da bude čvorište
svih procesa koji se odvijaju u velikom telu prirode, ishodište svih zapleta
i svih fabula koje su lutale kroz njenu ogromnu i maglom obavijenu dušu.
Želeli smo, kao Don Kihot, da naš život bude korito kroz koje će proticati
sve povesti i romanse, da otvorimo njegove granice za sve intrige, zaplete i
peripetije koje izviru iz velike atmosfere nabujale fantastičnosti. |
Marzyliśmy o
tym, by okolica była zagrożona nieokreślonym niebezpieczeństwem, przesiana
tajemniczą grozą. Przed tym niebezpieczeństwem i przed tą trwogą
znajdowaliśmy w naszej fortecy bezpieczny schron i azylum. Więc okolicę
przebiegały stada wilków, bandy rozbójników wałęsały się po lasach.
Planowaliśmy zabezpieczenia i fortyfikacje, przygotowywali się do oblężenia
pełni rozkosznych dreszczyków i przyjemnej trwogi. Bramy nasze wchłaniały
zbiegów spod noży zbójeckich. Znajdowali u nas przytułek i bezpieczeństwo.
Zajeżdżały przed nasze bramy w galopie kolasy ścigane przez dzikie bestie.
Gościliśmy dostojnych i tajemniczych nieznajomych. Gubiliśmy się wśród
domysłów, pragnąc przeniknąć ich incognito. Wieczorami gromadzili się
wszyscy w wielkim hallu, przy świetle migotliwych świec, słuchaliśmy
kolejnych historyj i zwierzeń. W pewnej chwili intryga przenikająca te opowiadania
występowała z ram narracji, wchodziła między nas – żywa i głodna ofiar,
wplątując nas w swój wir niebezpieczny. Niespodziane odpoznania, nagłe
rewelacje, nieprawdopodobne spotkania wkraczały w nasze prywatne życie.
Traciliśmy grunt pod nogami, zagrożeni perypetiami, któreśmy sami rozpętali.
Z dali dochodziło wycie wilków, deliberowaliśmy nad romantycznymi
zawikłaniami, na wpół wciągnięci sami w ich wiry, podczas gdy za oknem
szumiała niezgłębiona noc, pełna niesformułowanych aspiracyj, żarliwych i nie
objętych zwierzeń, bezdenna, niewyczerpana, w sobie samej tysiąckrotnie
zaplątana. |
Sanjali smo o
tome da okolina bude ugrožena nekom neodređenom opasnošću, prožeta
tajanstvenim užasom. Pred tom opasnošću i pred tim strahom nalazili smo u
našoj tvrđavi sigurno utočište i azil. Dakle, okolinom su jurila vučja stada,
razbojničke bande harale su šumama. Pravili smo planove mesta koja treba
osigurati, zidova koje treba utvrditi, spremali smo se da izdržimo opsadu,
puni raskošne groznice i prijatnog straha. Naše kapije su prihvatale sve one
koji su izbegli pred razbojničkim noževima. Kod nas su nalazili sklonište i
sigurnost. U galopu su kroz naše kapije prolazila vozila progonjena od
divljih zveri. Gostili smo uvažene i tajanstvene strance. Gubili smo se među
naznakama, pokušavajući da proniknemo u njihov identitet. Predveče,
sakupljali su se svi u velikoj sali, pri svetlu treperavih sveća, i slušali
uvek nove povesti i ispovesti. U određenom trenutku, intriga koja je
prožimala te pripovesti izlazila je iz okvira naracije i zalazila među nas –
živa i željna žrtvi, uvlačeći nas u svoj opasni vir. Neočekivana
prepoznavanja, nagla prosvetljenja, neverovatni susreti postajali su deo
našeg privatnog života. Gubili smo tlo pod nogama, ugroženi peripetijama koje
smo sami izazvali. U daljini se čulo zavijanje vukova, lomili smo glavu nad
romantičnim zapletima, napola i sami uvučeni u njihov vihor, dok je pod
prozorima šuštala neistražena noć, puna neformulisanih aspiracija,
proždrljivih i neobuhvatnih ispovesti, bezdana, neiscrpna, sama u sebi
hiljadostruko zapetljana. |
Nie bez
przyczyny powracają dziś te dalekie marzenia. Przychodzi na myśl, że żadne
marzenie, choćby nie wiedzieć jak absurdalne i niedorzeczne, nie marnuje się
w wszechświecie. W marzeniu zawarty jest jakiś głód rzeczywistości, jakaś
pretensja, która zobowiązuje rzeczywistość, rośnie niedostrzegalnie w
wierzytelność i w postulat, w kwit dłużny, który domaga się pokrycia. Dawno
wyrzekliśmy się naszych marzeń o twierdzy, a oto po latach znalazł się ktoś,
kto je podchwycił, wziął na serio, ktoś naiwny i wierny w duszy; kto je
przyjął dosłownie, za dobrą monetę, wziął do ręki, jak rzecz prostą i
nieproblematyczną. Widziałem go, mówiłem z nim. Miał oczy nieprawdopodobnie
błękitne, nie stworzone do patrzenia, tylko do bezdennego zniebieszczania się
w marzeniu. Opowiadał, że gdy przybył w okolice, o których mówię, w ten kraj
anonimowy, dziewiczy i niczyj – zapachniało mu od razu poezją i przygodą,
ujrzał w powietrzu gotowe kontury i fantom mitu zawieszone nad okolicą.
Odnalazł w atmosferze przeformowane kształty tej koncepcji, plany, elewacje i
tablice. Usłyszał wezwanie, głos wewnętrzny, jak Noe, gdy otrzymał rozkazy i
instrukcje. |
Ne bez razloga
se danas vraćaju ti daleki snovi. Postoji ideja da se nijedan san, ma koliko
apsurdan i nemoguć, nikada ne gubi u univerzumu. Snoviđenje obuhvata nekakvu
glad stvarnosti, nekakvu težnju, koja obavezuje realnost, neprimetno raste
kao kamata, postaje postulat, dug koji traži pokriće. Davno smo se odrekli
naših snova o tvrđavi, a eto, posle toliko godina, našao se neko ko ih je
prihvatio, shvatio ih ozbiljno, neko naivan i veran u duši, neko ko ih je
primio doslovno, kao čvrstu valutu, uzeo ih u ruke, smatrao ih nečim
jednostavnim, ne preterano problematičnim. Video sam ga, razgovarao sam sa
njim. Oči su mu bile neverovatno plave, nisu bile stvorene da gledaju, već da
se bezdano i sanjalački stope sa nebom. Pričao je da kada je došao u taj
kraj, o kome govorim, u taj anonimni predeo, devičanski i ničiji – zamirisalo
mu je odjednom poezijom i avanturom, ugledao je u vazduhu gotove konture i
fantome mita kako natkriljuju predeo. Pronašao je u atmosferi preformulisane
obrise te koncepcije, planove, proračune i tabele. Začuo je poziv, unutrašnji
glas, kao Noje kada je dobio naređenja i instrukcije. |
Nawiedził go
duch tej koncepcji zbłąkany w atmosferze. Proklamował republikę marzeń,
suwerenne terytorium poezji. Na tylu a tylu morgach ziemi, na płachcie
krajobrazu rzuconej między lasy, ogłosił panowanie niepodzielne fantazji.
Wytyczał granice, położył fundamenty pod twierdzę, zamienił okolicę w jeden
ogromny ogród różany. Pokoje gościnne, cele samotnej kontemplacji,
refektarze, dormitoria, biblioteki... samotne pawilony wśród parku, altany i
belwedery... |
Posetio ga je
duh te koncepcije zalutao u atmosferi. Proklamovao je republiku snova,
suverenu teritoriju poezije. Na toliko i toliko hektara zemlje, na ravni
pejzaža bačenoj među šume, proglasio je apsolutnu vlast fantazije. Naznačio
je granice, postavio duboke temelje pod tvrđavu, pretvorio okolinu ue jedan
ogromni vrt prepun ruža. Gostinske sobe, kelije usamljene kontemplacije,
trpezarije, holovi, biblioteke... usamljeni paviljoni u parku, aleje i
belvedere... |
Kto goniony
przez wilki albo zbójców dowlecze się do bram tej twierdzy – jest uratowany.
Wprowadzają go w triumfie, zwlekają zakurzoną
odzież. Odświętny, błogi i szczęśliwy wstępuje w elizejskie wianie, w
różaną słodycz powietrza. Daleko za nim pozostały miasta i sprawy, dni i ich
gorączka. Wszedł w nową, odświętną, lśniącą prawidłowość, strącił ze siebie,
jak skorupę, własne ciało, zrzucił maskę grymasu przyrosłą do twarzy,
przepoczwarczył się i wyzwolił. |
Ko, progonjen
vukovima ili razbojnicima, dođe pred kapije te tvrđave – spasen je. Doživeće
trijumfalan doček. Skinuće mu sa leđa prašnjavu odeću. Svečano opremljen,
blag i srećan, ući će u jelisejske mirise, u ružinu slast vazduha. Ostaće
daleko za njim gradovi i problemi, dani i njihova vreva. Ušao je u novu,
svečanu, blistavu pravednost, zbacio je sa sebe vlastito telo, kao staru
kožu, skinuo je masku grimase priraslu za lice, preporodio se i oslobodio. |
Błękitnooki nie
jest architektem, jest raczej reżyserem. Reżyserem krajobrazów i sceneryj
kosmicznych. Kunszt jego polega na tym, że podchwytuje intencje natury, że
umie czytać w jej tajnych aspiracjach. Bo natura pełna jest potencjalnej
architektury, projektowania i budowania. Cóż innego robili budowniczowie
wielkich stuleci? Podsłuchiwali szeroki patos rozległych placów, dynamiczną
perspektywiczność dali, milczącą pantomimę symetrycznych alei. Na długo przed
wersalem układały się obłoki na rozległych niebach wieczorów letnich w
rozbudowane szeroko eskoriale, rezydencje napowietrzne i megalomaniczne,
próbowały się w inscenizacjach, w spiętrzeniach, w arrangementach ogromnych i
uniwersalnych. To wielkie teatrum nie objętej atmosfery niewyczerpane jest w
pomysłach, w planowaniu, w napowietrznych preliminarzach – halucynuje
architekturę ogromną i natchnioną, urbanistykę obłoczną i transcendentalną. |
Plavooki nije
arhitekta, njegova uloga je bliža reditelju. Reditelj pejzaža i kosmičkih
scenarija. Njegovo umeće se zasniva na tome da prihvata namere prirode, da
ume da čita njene tajne aspiracije, jer priroda je puna potencijalne
arhitekture, projektovanja i gradnje. Šta su drugo radili neimari velikih
stoleća? Slušali su široki patos prostranih polja, dinamičnu perspektivu
daljine, nemu pantomimu simetričnih aleja. Davno pre nastanka Versaja oblaci
na prostranim nebesima slagali su se za letnjih večeri u projekte širokih
eskorijala, vazdušne i megalomanske rezidencije, isprobavali su inscenacije,
mogućnosti, ogromne i univerzalne aranžmane. Taj veliki teatar neobuhvaćene
atmosfere neiscrpan je u idejama, u planovima, u vazdušastim modelima –
halucinira ogromnu i nadahnutu arhitekturu, oblačnu i transcendentalnu
urbanistiku. |
Dzieła ludzkie
mają tę właściwość, że, ukończone, zamykają się w sobie, odcinają od natury,
stabilizują się na własnej zasadzie. Dzieło Błękitnookiego nie wystąpiło z
wielkich związków kosmicznych, tkwi w nich, do połowy uczłowieczone, jak
centaur, wprzęgnięte w wielkie periody natury, nie gotowe jeszcze i rosnące.
Błękitnooki zaprasza wszystkich do kontynuacji, do budowania, do
współtwórczości – jesteśmy wszak wszyscy z natury marzycielami, braćmi spod
znaku kielni, jesteśmy z natury budowniczymi... |
Dela ljudskih
ruku imaju tu karakteristiku da se, jednom završena, zatvaraju u sebe,
odvajaju se od prirode, stabilizuju se prema vlastitim zakonima. Delo Plavookog
nije istupilo iz velikih kosmičkih veza, traje u njima, dopola humanizovano,
kao kentaur, spregnuto u velike tokove prirode, još uvek nezavršeno, još
rastuće. Plavooki poziva sve da nastave rad na njemu, da grade, da pomognu u
stvaranju – jer svi smo mi po prirodi sanjalice, braća rođena pod znakom
mistrije, svi smo mi po prirodi graditelji... |
|
S poljskog preveo Aleksandar
Šaranac |
[1] Republika
marzeń, „Tygodnik Ilustrowany” 1936, nr 29 8 Republika marzeń. Utwory rozproszone,
opowiadania, fragmenty, eseje, rysunki; wybór, opracowanie i posłowie Jerzy
Ficowski, Warszawa : Chimera, 1993, s. 74.
[2] Republika snova, preveo
s poljskog Aleksandar Šaranac. – Letopis Matice srpske, god. 177, knj. 467, sv. 3 (mart 2001), str. 256-261.
8 Republika snova : pripovetke, fragmenti, eseji, Beograd : Rad, 2001, 77 str. („Reč i misao”, 517)