E
Ptaki[1] Nadeszły żółte, pełne nudy
dni zimowe. Zrudziałą ziemię pokrywał dziurawy, przetarty, za krótki obrus
śniegu. Na wiele dachów nie starczyło go i stały czarne lub rdzawe, gontowe
strzechy i arki kryjące w sobie zakopcone przestrzenie strychów – czarne, zwęglone katedry, najeżone żebrami krokwi,
płatwi i bantów – ciemne płuca wichrów zimowych. Każdy świt odkrywał nowe
kominy i dymniki, wyrosłe w nocy, wydęte przez wicher nocny, czarne
piszczałki organów diabelskich. Kominiarze nie mogli opędzić się od wron, które
na kształt żywych czarnych liści obsiadały wieczorem gałęzie drzew pod
kościołem, odrywały się znów, trzepocąc, by wreszcie przylgnąć, każda do
właściwego miejsca na właściwej gałęzi, a o świcie ulatywały wielkimi stadami
tumany sadzy, płatki kopciu, falujące i fantastyczne, plamiąc migotliwym
krakaniem mętnożółte smugi świtu. Dni stwardniały od zimna i nudy, jak
zeszłoroczne bochenki chleba. Napoczynano je tępymi nożami, bez apetytu, z
leniwą sennością. |
Los pájaros[2] El
invierno había llegado, con sus días aburridos y amarillos. Una delgada
alfombra de nieve, gastada y llena de agujeros, recubría la tierra, que ahora
era rojiza. No había bastante nieve para cubrir toda la extensión de las
techumbres, que aparecían negras y mohosas. Techos de madera y arcadas que
ocultaban los ámbitos oscurecidos de los graneros, catedrales carbonizadas de
flancos erizados de cabriadas, carriolas y riostras, sombríos pulmones de las
borrascas invernales. Cada nueva aurora develaba nuevas chimeneas crecidas
durante la noche e hinchadas por los vientos nocturnos, tuberías de órganos
infernales. Los deshollinadores no podían quitarse de encima a las cornejas
que, como vivientes hojas negras, se instalaban en las ramas de los árboles
vecinos a la iglesia y volvían a salir un instante después batiendo sus alas
para luego posarse definitivamente, cada una en su lugar habitual; y por la
mañana huían en bandadas, como torbellinos de humo oscuro o copos de
hollín ondulantes y fantásticos que salpicaban con sus graznidos desiguales
los rayos amarillentos del alba. Los días se habían entumecido de frío y de
aburrimiento, como panes del año pasado, a los que se cortaba con
malos cuchillos, sin apetito, en una perezosa somnolencia.... |
Ojciec nie wychodził już z domu. Palił w piecach, studiował nigdy nie
zgłębioną istotę ognia, wyczuwał słony, metaliczny posmak i wędzony zapach
zimowych płomieni, chłodną pieszczotę salamander, liżących błyszczącą sadzę w
gardzieli komina. Z zamiłowaniem wykonywał w owych dniach wszystkie
reparatury w górnych regionach pokoju. O każdej porze dnia można go było
widzieć, jak przykucnięty na szczycie drabiny majstrował coś przy suficie,
przy karniszach wysokich okien, przy kulach i łańcuchach lamp wiszących. Zwyczajem
malarzy posługiwał się drabiną jak ogromnymi szczudłami i czuł się dobrze w
tej ptasiej perspektywie, w pobliżu malowanego nieba, arabesek i ptaków
sufitu. Od spraw praktycznego życia oddalał się coraz bardziej. Gdy matka,
pełna troski i zmartwienia z powodu jego stanu, starała się go wciągnąć w
rozmowę o interesach, o płatnościach najbliższego ultimo, słuchał jej
z roztargnieniem, pełen niepokoju, z drgawkami w nieobecnej twarzy. I bywało,
że przerywał jej nagle zaklinającym gestem ręki, ażeby pobiec w kąt pokoju,
przylgnąć uchem do szpary w podłodze i z podniesionymi palcami wskazującymi
obu rąk, wyrażającymi najwyższą ważność badania nasłuchiwać. Nie rozumieliśmy
wówczas jeszcze smutnego tła tych ekstrawagancji, opłakanego kompleksu, który
dojrzewał w głębi. |
Mi padre no salía de casa. Cuidaba
las estufas, estudiaba la naturaleza eternamente insondable del fuego,
degustaba el sabor metálico y salado, el olor seco de las llamas invernales,
la fría caricia de las salamandras que lamían el hollín brillante en la
garganta de la chimenea. Gozosamente emprendía todas las reparaciones
necesarias en la parte superior de la pieza. A cualquier hora podía vérsele
encaramado en el extremo de una escalera arreglando alguna cosa en el techo,
en las cornisas de las altas ventanas, en los colgantes y cadenas de las
lámparas suspendidas. A la manera de los pintores se servía de su escalera
como de enormes zancos. Se sentía bien en ese ámbito aéreo, en la proximidad
de ese cielo pintado, ese techo decorado con pájaros y arabescos. Se apartaba
cada vez más de la vida práctica. Cuando mi madre, inquieta y entristecida
por su estado, se esforzaba por arrastrarlo a una conversación seria sobre
nuestros negocios, sobre el pago del próximo vencimiento, él escuchaba
distraído, confuso, el rostro crispado y ausente. Podía ocurrir que la
interrumpiera de pronto, con un gesto perentorio, para correr a un rincón de
la pieza, pegar la oreja a una grieta del piso y quedarse escuchando,
mientras levantaba sus índices para hacernos comprender la importancia
capital del asunto. En esa época aún no comprendíamos el triste trasfondo de
esas extravagancias, el deplorable complejo que maduraba en las
profundidades. |
Matka nie miała nań żadnego
wpływu, natomiast wielką czcią i uwagą darzył Adelę. Sprzątanie pokoju było
dlań wielką i ważną ceremonią, której nie zaniedbywał nigdy być świadkiem,
śledząc z mieszaniną strachu i rozkosznego dreszczu wszystkie manipulacje
Adeli. Wszystkim jej czynnościom przypisywał głębsze symboliczne znaczenie.
Gdy dziewczyna młodymi i śmiałymi ruchami posuwała szczotkę na długim drążku
po podłodze, było to niemal ponad jego siły. Z oczu jego lały się wówczas
łzy, twarz zanosiła się od cichego śmiechu, a ciałem wstrząsał rozkoszny
spazm orgazmu. Jego wrażliwość na łaskotki dochodziła do szaleństwa.
Wystarczyło, by Adela skierowała doń palec ruchem oznaczającym łaskotanie, a
już w dzikim popłochu uciekał przez wszystkie pokoje, zatrzaskując za sobą
drzwi, by, wreszcie w ostatnim paść brzuchem na łóżko i wić się w konwulsjach
śmiechu pod wpływem samego obrazu wewnętrznego, któremu nie mógł się oprzeć.
Dzięki temu miała Adela nad ojcem władzę niemal nieograniczoną. |
Mi madre no tenía ninguna
influencia sobre él; en cambio Adela merecía todas sus atenciones y respetos.
La limpieza de la habitación era para él una importante ceremonia que no
podía dejar de presenciar, siguiendo todas las operaciones de la joven con
una mezcla de temor y de estremecimientos voluptuosos. Atribuía a cada uno de
sus movimientos una significación profunda, simbólica. Cuando Adela se
entregaba, con movimientos juveniles e insolentes, a pasar el escobillón por
el piso, ya no podía soportarlo: las lágrimas le acudían a los ojos, una risa
silenciosa arrugaba su rostro, y su cuerpo se sacudía en un espasmo
voluptuoso. Era cosquilloso hasta la locura: bastaba que Adela lo amenazara
con el dedo fingiendo una cosquilla para que escapara presa de un terror
pánico, yendo de pieza en pieza y golpeando las puertas a su paso. Llegado a
la última habitación se arrojaba boca abajo sobre la cama y se retorcía en
una risa convulsiva provocada por un imagen interior que no podía dominar. La
muchacha tenía sobre él una autoridad casi sin límites. |
W tym to czasie zauważyliśmy
u ojca po raz pierwszy namiętne zainteresowanie dla zwierząt. Była to
początkowo namiętność myśliwego i artysty zarazem, była może także głębsza,
zoologiczna sympatia kreatury dla pokrewnych, a tak odmiennych form życia,
eksperymentowanie w nie wypróbowanych rejestrach bytu. Dopiero w późniejszej
fazie wzięła sprawa ten niesamowity, zaplątany, głęboko grzeszny i przeciwny
naturze obrót, którego lepiej nie wywlekać na światło dzienne. |
Fue entonces cuando
observamos en él, por primera vez, un apasionado interés por los animales. Al
principio era tanto una pasión de artista como de cazador, aunque también,
quizá, más profunda y biológicamente, existía en él la simpatía de una
criatura humana por formas de vida diferentes, una especie de experimentación
sobre registros inexplorados de la vida. Pero luego el asunto tomó otro
cariz, extraño, complicado, esencialmente malsano y contrario a la
naturaleza; un aspecto que, en verdad, más valdría no exponer en público. |
Zaczęło się to od wylęgania jaj ptasich. |
Todo empezó cuando puso a
empollar huevos de pájaros. |
Z wielkim nakładem trudu i pieniędzy sprowadzał
ojciec z Hamburga, z Holandii, z afrykańskich stacji zoologicznych
zapłodnione jaja ptasie, które dawał do wylęgania ogromnym kurom belgijskim.
Był to proceder nader zajmujący i dla mnie to wykluwanie się piskląt,
prawdziwych dziwotworów w kształcie i ubarwieniu. Niepodobna było dopatrzyć
się w tych monstrach o ogromnych, fantastycznych dziobach, które natychmiast
po urodzeniu rozdzierały się szeroko, sycząc żarłocznie czeluściami gardła, w
tych jaszczurach o wątłym, nagim ciele garbusów przyszłych pawi, bażantów,
głuszców i kondorów. Umieszczony w koszykach, w wacie, smoczy ten pomiot
podnosił na cienkich szyjach ślepe, bielmem zarosłe głowy, kwacząc bezgłośnie
z niemych gardzieli. Mój ojciec chodził wzdłuż półek w zielonym fartuchu, jak
ogrodnik wzdłuż inspektów z kaktusami, i wywabiał z nicości te pęcherze
ślepe, pulsujące życiem, te niedołężne brzuchy, przyjmujące świat zewnętrzny
tylko w formie jedzenia, te narośle życia, pnące się omackiem ku światłu. W
parę tygodni później, gdy te ślepe pączki życia pękły do światła, napełniły
się pokoje kolorowym pogwarem, migotliwym świergotem swych nowych
mieszkańców. Obsiadały one karnisze firanek, gzymsy szaf, gnieździły się w
gęstwinie cynowych gałęzi i arabesek wieloramiennych lamp wiszących. |
Con muchos desvelos y no
menos gastos hizo traer de Hamburgo, de Holanda, de ciertas estaciones
zoológicas africanas, huevos que dio a empollar a enormes gallinas belgas,
También para mí era apasionante ver nacer a esos pajarillos de formas y
colores fantásticos. En esos monstruitos cuyos picos enormes, inverosímiles,
se abrían desmesuradamente, con silbidos de glotonería que brotaban desde el
fondo de las gargantas, en esas especies de reptiles de cuerpo giboso,
débiles y descarnados, era imposible prever futuros pavos reales, faisanes,
cóndores o simples gallos silvestres. Esta vida en germen estaba depositada
en nidos de algodón, en paneras; los animalitos alargaban sus delgados
cogotes, con esas cabezas de ojos ciegos, velados de blanco, y contraían sus
gargantas en un mudo piar. Mi padre se paseaba por el criadero, vestido con
un guardapolvo verde, tal como lo haría un jardinero por un invernadero de
cactus, y extraía del vacío esas vejigas cerradas en las que palpitaba la
vida, esos vientres impotentes que solo percibían el mundo exterior bajo
forma de alimento, esas proliferaciones que iban a tientas hacia la luz. Unas
semanas más tarde, cuando esos embriones ciegos estallaban a la luz del día,
los nuevos habitantes llenaban las habitaciones con plumas cosquilleantes y
gorjeos inacabables. Ocupaban las varillas de las cortinas, los rebordes de
los armarios, anidaban en los arabescos abigarrados y en el ramaje de
estaño de las grandes arañas. |
Gdy ojciec studiował wielkie ornitologiczne
kompendia i wertował kolorowe tablice, zdawały się ulatywać z nich te
pierzaste fantazmaty i napełniać pokój kolorowym trzepotem, płatami purpury,
strzępami szafiru, grynszpanu i srebra. Podczas karmienia tworzyły one na
podłodze barwną, falującą grządkę, dywan żywy, który za czyimś niebacznym
wejściem rozpadał się, rozlatywał w ruchome kwiaty, trzepocące w powietrzu,
aby w końcu rozmieścić się w górnych regionach pokoju. W pamięci pozostał mi
szczególnie jeden kondor, ogromny ptak o szyi nagiej, twarzy pomarszczonej i
wybujałej naroślami. Był to chudy asceta, lama buddyjski, pełen niewzruszonej
godności w całym zachowaniu, kierujący się żelaznym ceremoniałem swego
wielkiego rodu. Gdy siedział naprzeciw ojca, nieruchomy w swej monumentalnej
pozycji odwiecznych bóstw egipskich, z okiem zawleczonym białawym bielmem,
które zasuwał z boku na źrenice, ażeby zamknąć się zupełnie w kontemplacji
swej dostojnej samotności wydawał się ze swym kamiennym profilem starszym
bratem mego ojca. Ta sama materia ciała, ścięgien i pomarszczonej twardej
skóry, ta sama twarz wyschła i koścista, te same zrogowaciałe, głębokie
oczodoły. Nawet ręce, silne w węzłach, długie, chude dłonie ojca, z wypukłymi
paznokciami, miały swój analogon w szponach kondora. Nie mogłem się oprzeć
wrażeniu, widząc go tak uśpionego, że mam przed sobą mumię – wyschłą i
dlatego pomniejszoną mumię mego ojca. Sądzę, że i uwagi matki nie uszło to
przedziwne podobieństwo, chociaż nigdy nie poruszaliśmy tego tematu.
Charakterystyczne, że kondor używał
wspólnego z moim ojcem naczynia nocnego. |
Cuando mi padre estudiaba en
los gruesos manuales de ornitología y hojeaba sus láminas coloreadas, esos
fantasmas parecían escapar de las páginas para animar la pieza con aleteos
pintarrajeados, jirones de púrpura, fragmentos de zafiro, de plata y de cobre
envejecido. Para recibir la comida formaban en el piso una banda ondulante y
coloreada, un viviente tapiz que, si alguien entraba sin tomar precauciones,
se dislocaba, se dispersaba en flores volantes y finalmente se depositaba a
una altura respetable. Me ha quedado notablemente grabado en la memoria
cierto cóndor, enorme ave de cuello desplumado y cara arrugada cubierta de
excrecencias. Era como un asceta delgado, un lama budista que conservaba en
su comportamiento una dignidad imperturbable y observaba el rígido protocolo
de su noble raza. Frente a mi padre, petrificado en la actitud escultural de
una divinidad egipcia, con su ojo alterado por una catarata blancuzca que
desplazaba para cubrir su pupila y encerrarse en la contemplación de su
augusta soledad, me parecía, con su perfil pétreo, el hermano mayor de mi
padre: cuerpo, tendones, piel dura y arrugada, eran el mismo rostro huesudo y
reseco, las mismas órbitas profundas, de gruesa córnea. Hasta las manos de mi
padre, largas, delgadas, nudosas, de uñas muy curvadas, se parecían un
poco a las garras del cóndor. Me daba la impresión, al mirar al ave
adormecida, de hallarme ante la momia de mi padre, reducida por la
desecación. Creo que esta extraordinaria semejanza no había escapado tampoco
a la observación de mi madre, aunque nunca hablamos de ello. Es notable,
además, que el cóndor y mi padre utilizaban la misma taza de noche. |
Nie poprzestając na wylęganiu coraz nowych
egzemplarzy, ojciec mój urządzał na strychu wesela ptasie, wysyłał swatów,
uwiązywał w lukach i dziurach strychu ponętne, stęsknione narzeczone i
osiągnął w samej rzeczy to, że dach naszego domu, ogromny, dwuspadowy dach
gontowy, stał się prawdziwą gospodą ptasią, arką Noego, do której zlatywały
się wszelkiego rodzaju skrzydlacze z dalekich stron. Nawet długo po
zlikwidowaniu ptasiego gospodarstwa utrzymywała się w świecie ptasim ta
tradycja naszego domu i w okresie wiosennych wędrówek spadały nieraz na nasz
dach całe chmary żurawi, pelikanów, pawi i wszelkiego ptactwa. |
En tanto ponía a empollar
nuevos especímenes, mi padre organizaba en el granero bodas de pájaros; traía
pretendientes, colocaba en los rincones y en las grietas novias amables y
languidecientes; finalmente, el techo de la casa, un vasto techo a dos aguas,
se convirtió en un verdadero albergue de volátiles, un arca de Noé que reunía
toda clase de pájaros de países lejanos. Aún mucho después de la liquidación
de este criadero, permaneció entre las aves migratorias, grullas, pavos
reales, pelícanos, la tradición de posarse sobre esa techumbre. |
Impreza ta wzięła jednak niebawem – po krótkiej
świetności – smutny obrót. Wkrótce okazała się bowiem konieczna translokacja
ojca do dwóch pokojów na poddaszu, które służyły za rupieciarnie. Stamtąd
dochodził już o wczesnym świcie zmieszany klangor głosów ptasich. Drewniane
pudła pokojów na strychu, wspomagane rezonansem przestrzeni dachowej,
dźwięczały całe od szumu, trzepotu, piania, tokowania i gulgotu. Tak
straciliśmy ojca z widoku na przeciąg kilku tygodni. Rzadko tylko schodził do
mieszkania i wtedy mogliśmy zauważyć, że zmniejszył się jakoby, schudł i
skurczył. Niekiedy przez zapomnienie zrywał się z krzesła przy stole i
trzepiąc rękoma jak skrzydłami, wydawał pianie przeciągłe, a oczy zachodziły
mu mgłą bielma. Potem, zawstydzony, śmiał się razem z nami i starał się ten
incydent obrócić w żart. |
Después de un deslumbrante
pero corto período, esta hermosa empresa tomó un giro enfadoso. Fue necesario
transferir a mi padre dos mansardas que servían de desvanes. Desde el
amanecer se escuchaban allí los chillidos conjugados de los pájaros. Como
cajas de resonancia amplificadas por la vasta extensión de los aleros, esas
piezas estaban colmadas de aleteos, llamados amorosos y gorjeos. Durante
varias semanas mi padre permaneció casi invisible. De vez en vez bajaba a
nuestras habitaciones y entonces comprobábamos que estaba más delgado y como
empequeñecido. Perdía el control de sí mismo y se ponía de pie
súbitamente, agitando los brazos como si fueran alas y emitía un canto
prolongado, con los ojos ausentes; luego, confundido, reía con nosotros
tratando de hacer pasar la cosa como una broma. |
Pewnego razu w okresie generalnych porządków
zjawiła się niespodzianie Adela w państwie ptasim ojca. Stanąwszy we
drzwiach, załamała ręce nad fetorem, który się unosił w powietrzu, oraz nad
kupami kału, zalegającego podłogi, stoły i meble. Szybko zdecydowana
otworzyła okno, po czym przy pomocy długiej szczotki wprawiła całą masę
ptasią w wirowanie. Wzbił się piekielny tuman piór, skrzydeł i krzyku, w
którym Adela, podobna do szalejącej Menady, zakrytej młyńcem swego tyrsu,
tańczyła taniec zniszczenia. Razem z ptasią gromadą ojciec mój, trzepiąc
rękoma, w przerażeniu próbował wznieść się w powietrze. Z wolna przerzedzał
się tuman skrzydlaty, aż w końcu na pobojowisku została sama Adela,
wyczerpana, dysząca, oraz mój ojciec z miną zafrasowaną i zawstydzoną, gotów
do przyjęcia każdej kapitulacji. |
Un día, durante una época de
limpieza general, Adela apareció inopinadamente en su imperio alado. Plantada
en el umbral, se retorcía las manos horrorizada por la fetidez de los
montones de excrementos que cubrían el piso, las mesas y todos los muebles. Sin
vacilar, abrió la ventana y, con ayuda de un escobillón, se puso a espantar a
los volátiles. Un terrible torbellino de plumas y alas se elevó en medio de
una tempestad de chillidos. Como una ménade furiosa, detrás de los molinetes
de su tirso, Adela bailaba la danza de la destrucción. Tan espantado como los
pájaros, mi padre, agitando los brazos, trataba de volar también él. El
torbellino alado se despejó poco a poco y sobre el campo de batalla solo
quedaron Adela, jadeante y agotada, y mi padre, afligido y avergonzado,
pronto a todas las capitulaciones. |
W chwilę później schodził mój ojciec ze schodów
swojego dominium – człowiek złamany, król-banita, który stracił tron i
królowanie. |
Un instante después, mi padre
bajaba de sus dominios, destrozado como un rey en el exilio que ha perdido su
trono y su reino... Traducción de Ernesto Gohre |