www.brunoschulz.org

------------------------------------

 

                                  Ilustracje

                                    SANATORIJUM POD KLEPSIDROM

ß DODO

PENZIONER à

Едзьо | Edzio

 

 

BRUNO SCHULZ

 

BRUNO ŠULC

 

EDZIO

 

EĐO

 

 

I

I

 

 

Na tym samym, co my, piętrze domu, w wąskim i długim skrzydle od podwórza mieszka Edzio ze swoją rodziną.

Na istom spratu kuće, kao i mi u dugom i uskom krilu od dvorišta, stanuje i Eđo sa svojom porodicom.

Edzio nie jest już dawno małym chłopcem, Edzio jest dorosłym mężczyzną o głosie tubalnym i męskim, którym czasem śpiewa arie operowe.

Eđo već odavno nije mali dečko, Eđo je odrasli muškarac dubokog i muškog glasa, kojim ponekad peva operske arije.

Edzio ma skłonność do korpulencji, jednakowoż nie do tej gąbczastej i miękkiej formy, ale raczej do atletycznej i muskularnej odmiany. Jest on silny w ramionach jak niedźwiedź, cóż z tego, kiedy nogi jego, całkiem zwyrodniałe i bezkształtne, są niezdatne do użytku.

Eđo naginje ka gojaznosti, međutim ne toj sunđerastoj i meke forme, nego pre ka atletskoj i muskularnoj varijanti. U plećima je jak kao medved, ali šta ima od toga kad su mu noge sasvim degenerisane i bez oblika, kad su neupotrebljive.

Nie wiadomo właściwie, gdy się patrzy na nogi Edzia, na czym polega to dziwne kalectwo. Wygląda to tak, jakby miały one za wiele przegubów między kolanem a kostką, co najmniej o dwa stawy więcej niż normalne nogi. Nic dziwnego, że w tych nadliczbowych stawach załamują się żałośnie, i to nie tylko na boki, ale i ku przodowi, i we wszystkich kierunkach.

Zapravo, kad se gleda u Eđove noge, ne zna se u čemu se sastoji ta čudna sakatost. Izgleda to tako kao da imaju previše zglobova, između kolena i zglavka, bar dva zgloba više od normalnih nogu. Nije čudno što se u tim prekobrojnim zglobovima noge tužno savijaju i to ne samo u stranu, nego i napred i u svim pravcima.

Edzio porusza się tedy przy pomocy dwóch szczudeł, szczudeł doskonałej roboty, pięknie na mahoń politurowanych. O tych szczudłach schodzi codziennie na dół kupować gazetę i to jest jedyny jego spacer i jedyne urozmaicenie. Przykro jest patrzeć na jego przeprawę przez schody. Jego nogi wyboczają się nieregularnie to w bok, to ku tyłowi, załamują się w niespodzianych miejscach, a stopy, jak kopyta końskie, krótkie i wysokie, stukocą jak kłody po deskach. Ale znalazłszy się na płaszczyźnie, Edzio zmienia się niespodzianie. Wyprostowuje się, tors jego wzdyma się okazale, a ciało bierze rozmach. Wspierając się na szczudłach, jak na poręczach, wyrzuca daleko przed siebie nogi, które uderzają z nierównym tupotem w ziemię, potem przenosi szczudła z miejsca i z nowego rozmachu znów wyrzuca się z mocą naprzód. Takimi rzutami ciała zdobywa on przestrzeń. Nieraz, manewrując szczudłami na podwórzu, może on w nadmiarze sił, nagromadzonych długim siedzeniem, z prawdziwie wspaniałą pasją demonstrować tę heroiczną metodę lokomocji ku podziwowi służących z parteru i pierwszego piętra. Kark jego wówczas pęcznieje, pod brodą zarysowują się dwie fałdy podbródka, a w ukośnie trzymanej twarzy, z zaciśniętymi od natężenia ustami, pojawia się ukradkiem bolesny grymas. Edzio nie ma żadnego zawodu ani zajęcia, jak gdyby los, obarczając go brzemieniem kalectwa, w zamian za to zwolnił go cichaczem od tej klątwy dzieci Adama. W cieniu swego kalectwa Edzio korzysta w całej pełni z tego wyjątkowego prawa do próżniactwa i w cichości ducha zadowolony jest ze swojej prywatnej niejako, indywidualnie zawartej transakcji z losem.

Eđo se tada kreće pomoću dve štake, štake savršene izrade, lepo politirane da izgledaju kao da su od mahagonija. Na tim štakama se svaki dan spušta dole da kupi novine i to mu je jedina šetnja i jedina razonoda. Neprijatno je gledati kako on ide preko stepenica. Njegove noge se nepravilno krive čas u stranu, čas natrag, savijaju se na neočekivanim mestima, a stopala kratka i visoka kao konjska kopita lutaju kao klade po daskama. Ali kad se nađe na ravnom, Eđo se neočekivano menja. Ispravlja se, njegov trup se veličanstveno nadima, a telo uzima zamah. Oslanjajući se na štake kao na naslone izbacuje daleko ispred sebe noge, koje s nejednakim topotom udaraju u zemlju, zatim prenosti štake s mesta i novim zamahom se ponovo snažno izbacuje napred. Takvim bacanjem tela osvaja prostor. Često manevrišući štakama na dvorištu može usled suviška snage, nagomilane dugim sedenjem sa zaista veličanstvenom strašću da demonstrira tu herojsku metodu kretanja, na divljenje služavki iz partera i sa prvog sprata. Njegov vrat se tada nadima, ispred brade se pojavljuju dve bore podbradka i na licu koje drži ukoso, s ustima stisnutim od napora, kradom se javlja bolna grimasa. Eđo nema nikakvog zanata niti zanimanja, kao da ga je sudbina, opterećujući ga bremenom sakatosti, u zamenu za to tiho oslobodila od prokletstva Adamove dece. U senci svoje sakatosti Eđo se u punoj meri koristi tim izuzetnim pravom na lenčarenje i u tišini duha je zadovoljon svojom nekako privatnom individualno napravljenom transakcijom sa sudbinom.

Nieraz zastanawiamy się jednak nad tym, czym wypełnia sobie czas ten dwudziestokilkuletni młodzieniec. Dużo zajęcia daje mu czytanie gazety. Edzio jest gruntownym czytelnikiem. Uwagi jego nie uchodzi żadna notatka ani żaden anons. A gdy dobije wreszcie do ostatniej stronicy dziennika, nie czeka go przez resztę dnia nuda, o, bynajmniej. Wówczas dopiero zaczyna się właściwa praca, na którą Edzio się już z góry cieszy. Po południu, gdy inni kładą się na poobiednią drzemkę, Edzio wyjmuje swoje wielkie, grube księgi, rozkłada je na stole przy oknie, przygotowuje klej, pędzel i nożyce i zaczyna swoją miłą i interesującą pracę wykrawywania najbardziej interesujących artykułów i wcielania ich na zasadzie pewnego systemu w swoje księgi. Szczudła stoją na wszelki wypadek przygotowane, oparte o parapet okna, ale Edzio nie potrzebuje ich, gdyż ma wszystko na podorędziu, i tak wśród skrzętnej pracy upływa kilka godzin do podwieczorku.

Često, međutim, razmišljamo o tome čime ispunjava svoje vreme taj mladić od dvadeset i nekoliko godina. Mnogo vremena mu oduzima čitanje novina. Eđo je temeljit čitalac. Njegovoj pažnji ne izmiče nijedna beleška, nijedan oglas. A kad najzad stigne do poslednje strane dnevnika, ostali deo dana ga ne čeka dosada, o, ni najmanje. Tek tada počinje pravi rad kome se Eđo već unapred raduje. Po podne, kad drugi priležu da malo prodremaju, Eđo vadi svoje velike debele knjige, širi ih po stolu kraj prozora, priprema lepak, četkicu i makaze i počinje svog drag i interesantan posao isecanja najinteresantnijih članaka koje on na osnovu izvesnog sistema unosi u svoje knjige. Štake za svaki slučaj stoje spremne, naslonjene na prozorsku dasku, ali Eđu one nisu potrebne jer ima sve pod rukom i tako mu u vrednom radu protiče nekoliko sati do užine.

Co trzeci dzień Edzio goli swój rudy zarost. Lubi tę czynność i wszystkie jej rekwizyty: gorącą wodę, pieniące się mydło i gładką, łagodną brzytwę. Rozrabiając mydło, ostrząc brzytwę o pas skórzany, Edzio śpiewa nieuczenie i niekunsztownie, ale raczej bezpretensjonalnie i z pełnej piersi, a Adela twierdzi, że ma przyjemny głos.

Svaki treći dan Eđo brije svoju riđu bradu. Voli taj posao i sve njegove rekvizite: vrelu vodu, penušavi sapun i glatku, blagu britvu. Sapunjajući se, oštreći britvu o kožni pojas, Eđo peva ne učeno i ne izveštačeno nego pre nepretenciozno i iz punih grudi, a Adela tvrdi da ima prijatan glas.

Jednakowoż w domu Edzia nie wszystko poza tym zdaje się być w porządku. Panuje tam niestety między nim a rodzicami jakiś bardzo poważny rozdźwięk, którego tło i podłoże są nieznane. Nie będziemy powtarzali domysłów i plotek, ograniczając się do stwierdzonych empirycznie faktów.

Ipak u Eđovoj kući ne izgleda da je pored ovoga i sve ostalo u redu. Između njega i roditelja, nažalost, vlada neka vrlo ozbiljna nesloga, čije su tle i podloga nepoznati. Nećemo ponavljati nagađanja i spletke, ograničavajući se samo na empirijski utvrđene činjenice.

Zdarza się to zazwyczaj pod wieczór, o ciepłej porze roku, gdy okno Edzia jest otwarte, że dochodzą nas odgłosy tych nieporozumień. Słyszymy właściwie tylko jedną połowę dialogu, partię Edzia mianowicie, gdyż replika jego antagonistów, ukrytych w dalszych ubikacjach mieszkania, nie dochodzi do nas.

Trudno jest z tego domyślić się, co zarzucają Edziowi, ale z tonu jego reakcji wnosić można, że jest on do żywego dotknięty, doprowadzony niemal do ostateczności. Słowa jego są gwałtowne i nierozważne, podyktowane nadmiernym wzburzeniem, ale ton, choć zaperzony, jest jednak tchórzliwy i nędzny.

To se obično dešava predveče, u toplo godišnje doba, kad je Eđov prozor otvoren, do nas dopiru odjeci tih nesporazuma. Zapravo čujemo samo jednu polovinu dijaloga, naime Eđovu partiju, jer replika njegovih antagonista sakrivenih u daljim prostorijama stana ne dopire do nas. Teško je po tome pogoditi šta to prebacuju Eđu, ali po tonu njegove reakcije može se zaključiti da je on dirnut u živac, doveden skoro do krajnosti. Njegove reči su nagle i nerazumne, diktirane preteranim uzbuđenjem, ali ton, iako ljutit, ipak je plašljiv i jadan.

– Tak jest – woła on płaczliwym głosem – to i co z tego?... – Kiedy wczoraj? – Nieprawda! – A jeżeli tak? – No to tata kłamie! – I tak ciągnie się to całe kwadranse, urozmaicone tylko wybuchami żalu i oburzenia Edzia, który bije się w głowę i wyrywa sobie włosy z bezradnej wściekłości.

– Da – viče on plačnim glasom – pa šta onda?... Kad juče? – Nije istina! – Pa i ako je tako? – Onda tata laže! – I tako se to vuče desetinama minuta, protkano samo eksplozijama Eđove tuge i ogorčenja, koji se udara u glavu i čupa kosu u nemoćnom besu.

Ale czasami – i to jest właściwą pointą tych scen, która zaprawia je specyficznym dreszczykiem – następuje to, na co z zapartym oddechem czekaliśmy. W głębi mieszkania zdaje się coś walić, jakieś drzwi otwierają się z trzaskiem, jakieś meble przewracają się z hukiem, potem rozlega się rozdzierający pisk Edzia.

Ali ponekad – i to je prava poenta tih scena, koja ih začinjava specifičnim drhtajem – dolazi ono što smo zadržavajući dah očekivali. U dubini stana izgleda kao da nešto pada, neka vrata se otvaraju s treskom, neki delovi nameštaja se prevrću s hukom, zatim se razleže prodorni Eđov pisak.

Słuchamy tego wstrząśnięci i pełni wstydu, ale i niesamowitej satysfakcji, jaka budzi się na myśl o dzikim i fantastycznym gwałcie dokonanym na osobie atletycznego, choć w nogach bezwładnego młodzieńca.

Slušamo to potreseni i puni stida, ali beskrajnog zadovoljstva, koje se budi pri pomisli o divljem i fantastičnom nasilju izvršenom nad osobom atletskog mladića, iako sakatog u nogama.

 

 

II

II

 

 

O zmierzchu, gdy już naczynie po wczesnej kolacji jest umyte, siada Adela na ganku od strony podwórza, niedaleko okna Edzia. Dwa długie, dwukrotnie załamane ganki obiegają podwórze, jeden na parterze, drugi na wysokości pierwszego piętra. W szparach tych drewnianych balkonów rośnie trawa, a w jednej szczelinie między belkami wystrzela nawet mała akacja i chwieje się wysoko nad podwórzem.

U sumrak, kad je posuđe posle rane večere već oprano, Adela seda u trem koji gleda u dvorište, nedaleko od Eđova prozora. Dva duga, dva puta savijena trema okružuju dvorište, jedan na parteru, drugi u visini prvog sprata. U pukotinama tih drvenih balkona raste trava, a iz jedne pukotine uzdiže se čak mali bagrem i njiše se visoko iznad dvorišta.

Oprócz Adeli siedzą tam przed swoimi drzwiami tu i ówdzie sąsiedzi, zwiśli na krzesłach i na karłach, więdnąc niewyraźnie w zmierzchu, siedzą pełni znoju dnia, jak worki zawiązane i nieme, czekające, by je zmierzch łagodnie rozwiązał.

Sem Adele sede, tu i tamo pred svojim vratima, susedi, obešeni na stolicama i u foteljama, venući nejasno u mraku, sede puni dnevne žege, kao zavezani i nemi džakovi, očekujući da ih sumrak blago razveže.

W dole nasiąka podwórze szybko ciemnością, fala za falą, ale w górze powietrze nie chce się wyrzec światła i świeci tym jaśniej, im bardziej zwęgla się wszystko w dole i czernieje żałobnie – świeci jasne, drgające i migotliwe, ćmiąc się od niewyraźnych nietoperzych lotów.

Dole se dvorište brzo napaja mrakom, talas za talasom, ali gore vazduh neće da se liši svetla i sija utoliko jasnije, ukoliko se dole sve više ugljeniše i žalosno tamni – sija jasno, drhtavo i treperavo, dimeći se od nejasnih letova slepih miševa.

Ale w dole zaczęła się już prędka i cicha robota zmierzchu, tam mrowi się od tych szybkich, żarłocznych mrówek, które rozbierają, roznoszą na szczątki substancję rzeczy, objadają je aż do białych kości, do szkieletu i żeber fosforyzujących majaczliwie na tym smutnym pobojowisku. Te białe papiery, szmaty na śmietniku, te nie strawione piszczele światła ostają się najdłużej w robaczywej ciemności i nie mogą się skończyć. Raz po raz zdaje się, że już je zmierzch pochłonął, a potem znowu są jeszcze i świecą, co chwilę gubione przez oczy pełne wibracji i mrówek, ale przestaje się już rozróżniać między tymi resztkami rzeczy a rojeniami oka, które wtedy właśnie zaczyna bredzić jak we śnie, aż każdy siedzi we własnej aurze jak w chmurze komarów, obtańczony gwiezdnym rojowiskiem, pulsującym mózgiem, majaczliwą anatomią halucynacji.

A dole je već počeo brzi i tihi rad sumraka, tamo sve vrvi od tih proždrljivih mrava, koje rastavljaju, na komadiće raznose supstance stvari, oglodavaju ih do belih kostiju, do skeleta i rebara koja nejasno fosforno svetle na tom tužnom bojištu. Te bele hartije, krpe na đubrištu, te nesvarene cevanice svetlosti ostaju najduže u crvljivom mraku i ne mogu da se dovrše. S vremena na vreme izgleda da ih je sumrak već progutao, a onda su opet tu i svetle, gubeći se svaki čas iz očiju punih treperenja i mrava, ali već prestajete da ih razlikujete među tim ostacima stvari i priviđenjima oka, koje upravo tada počinje da bunca kao u snu, dok svako sedi u sopstvenom vazduhu kao u oblaku komaraca, obigravan zvezdanim rojevima koji pulsiraju mozgom, maglovitom anatomijom halucinacija.

Wtedy zaczynają z dna podwórza podnosić się te żyłki powiewów, niepewne jeszcze swej egzystencji i już rezygnujące z niej, nim dojdą do naszej twarzy, te smugi świeżości, którymi podbita jest od spodu, jak jedwabną podszewką, fałdzista noc letnia. I podczas gdy na niebie zapalają się pierwsze gwiazdy migotliwe i wciąż zdmuchiwane, rozdziela się bardzo powoli ten duszny welon zmierzchu, utkany z wirowania i majaczeń, i otwiera się z westchnieniem noc letnia głęboka i pełna w swej głębi miału gwiezdnego i dalekiego rechotu żab.

Tada se sa dvorišnog dna počinju dizati te žilice povetaraca, još nesigurne u svoju egzistenciju i ostavljajući je već pre no što stignu do našeg lica ti potoci svežine kojim je odozdo kao svilenom postavom postavljena talasava letnja noć. I dok se na nebu pale prve zvezde treperave i stalno gašene, taj zagušljivi veo sumraka se vrlo lagano deli, satkan od okretanja i treperenja, i sa uzdahom se otvara letnja noć duboka i puna u svojoj dubini zvezdane prašine i dalekog kreketa žaba.

Adela kładzie się bez światła do łóżka w zmiętą i wytarzaną z poprzedniej nocy pościel i zaledwie przymyka powieki, zaczyna się ta gonitwa po wszystkich piętrach i wszystkich mieszkaniach domu.

Adela ne paleći svetlo leže u izgužvanu postelju isprevrtanu još od prošle noći i tek što je zatvorila kapke počinje ta jurnjava po svim spratovima i svim stanovima zgrade.

Tylko dla niewtajemniczonych jest noc letnia wypoczynkiem i zapomnieniem. Zaledwie kończą się czynności dnia i mózg spracowany chciałby usnąć i zapomnieć, zaczyna się ta bezwładna krzątanina, ten splątany, ogromny rozgardiasz nocy lipcowej. Wszystkie mieszkania domu, wszystkie pokoje i alkierze pełne są wówczas gwaru, wędrówki, wchodzenia i wychodzenia. We wszystkich oknach stoją lampy stołowe z umbrami, nawet korytarze są jasno oświetlone i drzwi zamykają się i otwierają bez ustanku. Jedna wielka, bezładna, na wpół ironiczna rozmowa plącze się i gałęzi wśród ciągłych nieporozumień przez wszystkie komory tego ula. Na piętrze nie wiedzą dokładnie, o co chodzi tym z parteru, posyłają posłańców z pilnymi instrukcjami. Lecą kurierzy przez wszystkie mieszkania, schodami do góry, schodami na dół, zapominają po drodze instrukcji, odwoływani wciąż z powrotem po nowe zlecenia. I zawsze jest coś do uzupełnienia, zawsze jeszcze sprawa pozostaje nie wyjaśniona i ta cała krzątanina wśród śmiechów i żartów nie doprowadza do rozwiązania.

Samo za neposvećene je letnja noć otpočinak i zaborav. Tek što se završe dnevni poslovi i umoran mozak bi hteo da zaspi i zaboravi, počinje to haotično muvanje, taj zamršeni, ogromni haos letnje noći. Svi stanovi kuće, sve sobe i sobice su tada pune žagora, putovanja, ulaženja i izlaženja. U svim prozorima stoje stone lampe sa abažurima, čak i hodnici su jarko osvetljeni a vrata se otvaraju bez prestanka. Jedan velik, haotičan, poluironičan razgovor se plete i grana usred stalnih nesporazuma kroz sve komore te košnice. Na spratu ne znaju tačno šta hoće oni iz partera, šalju glasnike sa žurnim instrukcijama. Kuriri lete kroz sve stanove, stepenicama nagore, stepenicama nadole, usput zaboravljaju instrukcije, stalno pozivani natrag radi novih poruka. I uvek ima nešto da se dopuni, još uvek stvar ostaje nerazjašnjena i cela ta jurnjava usred smeha i šale ne dovodi do rešenja.

Tylko boczne pokoje, nie wciągnięte w ten wielki bałagan nocy, mają swój czas odrębny, odmierzany tykaniem zegarów, monologami ciszy, głębokim oddechem śpiących. Tam śpią mamki rozłożyste i nabrzmiałe mlekiem, śpią przyssane żarliwie do łona nocy, z płonącymi w ekstazie policzkami, a niemowlęta błądzą po ich śnie, z zamkniętymi powiekami, wędrują pieszczotliwie jak wiszące zwierzątka po błękitnej mapie żyłek na białych równinach tych piersi, łażą delikatnie; szukając ślepą twarzą ciepłego rozporu, wejścia do tego snu głębokiego, aż znajdują czułymi ustami pypkę snu, zaufaną sutkę pełną słodkiego zapomnienia.

Samo sporedne sobice, neuvučene u taj veliki haos noći, imaju svoje posebno vreme, odmeravano kucanjem satova, monolizma tišine, dubokim disanjem spavača. Tamo spavaju dadilje široke i nadošle mlekom, spavaju strasno pripijene uz grudi, s obrazima koji plamte u ekstazi, zatvorenih kapaka, putuju mazno kao zverčice što njuškaju po plavoj mapi žilica na belim ravnicama tih grudi, nežno puze, tražeći slepim licem topli izrez, ulazak u taj duboki san dok osetljivim ustima ne nađu dojku sna, poverljivu bradavicu punu slatkog zaborava.

A ci, którzy w łóżkach swych pochwycili sen, już go nie puszczają i walczą z nim jak z aniołem, który się wyrywa, aż go zmogą i przyduszą do pościeli i chrapią z nim na przemiany, jakby kłócili się i wypominali sobie gniewnie dzieje swej nienawiści. A kiedy te żale i kwasy zamilkną ukojone i cała ta gonitwa rozprasza się i gubi po kątach, pokój za pokojem zapada w ciszę i w niebyt – wchodzi subiekt Leon omackiem po schodach, wchodzi powoli z butami w ręku i szuka kluczem w ciemności dziurki w zamku. Wraca jak co nocy z lunaparku z oczyma przekrwionymi. wstrząsany czkawką i z nitką śliny ciągnącą się z ust rozchylonych.

A oni, koji su u svojim krevetima uhvatili san, više ga ne puštaju i bore se s njim kao sa anđelom koji se otima, dok ga ne savladaju i pritisnu uz postelju i na smenu hrču sa njim kao da se svađaju i jedno drugom ljutito prebacuju istoriju svoje mržnje. A kada te jadikovke i svađe prestanu umirene i cela se jurnjava rastura i gubi po uglovima, soba za sobom pada u tišinu i nepostojanje – ulazi pomoćnik Leon pipajući po stepenicama, ulazi lagano s cipelama u ruci i ključem u mraku traži ključaonicu. Kao i svake noći vraća se iz javne kuće, zakrvavljenih očiju, potresan štucanjem i s končićem sline koja mu teče iz otvorenih usta.

W pokoju pana Jakuba pali się lampa na stole, a on sam, zgarbiony nad stołem, pisze list do Chrystiana Seipla i Synów, przędzalnie i tkalnie mechaniczne, list na wiele stron długi. Na podłodze leży już długi ciąg zapisanych arkuszy, ale do końca jeszcze daleko. Co chwilę zrywa się od stołu i biegnie dookoła pokoju, z rękoma w rozwichrzonych włosach, i kiedy tak kołuje, zdarza się, że wchodzi w przelocie na ścianę, leci wzdłuż tapet jak wielki niewyraźny komar, uderzając majaczliwie w arabeski deseni ściennych, i znów zbiega na podłogę, kontynuując swój natchniony bieg dookolny.

U sobi gospodina Jakuba gori lampa na stolu, a on sam, pogrbljen nad stolom, piše pismo Kristijanu Zajplu i Sinovima, mehaničke predionice i tkaonice, list dugačak, na mnogo strana. Na podu već leži dugi niz ispisanih tabaka ali je do kraja još daleko. Svaki čas skače iza stola, juri oko sobe, s rukama u razbarušenoj kosi, i dok on tako kruži, dešava se da u preletu ulazi na zid, leti oko tapeta kao veliki nejasni komarac, udarajući treperavo u arabeske zidnih crteža i ponovo strčava na pod, nastavljajući svoj nadahnuti trk unaokolo.

Adela śpi głęboko, jej usta są rozchylone, twarz wydłużona i nieobecna, ale jej puszczone powieki są przeźroczyste i na ich cienkim pergaminie pisze noc swój cyrograf, na wpół tekst, na wpół obrazy, pełen kreśleń, poprawek i gryzmołów.

Adela spava duboko, njena usta su otvorena, lice izduženo i odsutno ali njeni spušteni kapci su prozračni i na njihovom tankom pergamentu noć piše obavezu kojom đavolu prodaje svoju dušu, pola tekstom, pola slikama, punu crteža, ispravki i brljotina.

Edzio stoi w swym pokoju do połowy obnażony i gimnastykuje się ciężarkami. Potrzebuje on dużo sił, w dwójnasób dużo sił w ramionach, które zastępują bezwładne nogi, i dlatego ćwiczy gorliwie, ćwiczy potajemnie całymi nocami.

Eđo stoji u svojoj sobi obnažen do pojasa i gimnasticira sa tegovima. Njemu je potrebno mnogo snage, dvaput više snage u rukama, koje zamenjuju nemoćne noge i zato vredno vežba, tajno gimnasticira po cele noći.

Adela odpływa wstecz, za siebie, w nieobecność, i nie może krzyknąć, zawołać, przeszkodzić temu, by Edzio wyłaził przez okno.

Adela otiče dalje, za sebe, u neprisutnost i ne može da vikne, pozove, da spreči da Eđo izađe kroz prozor.

Edzio wyłazi na ganek nie uzbrojony w szczudła i Adela patrzy z przerażeniem, czy nogi go udźwigną. Ale Edzio nie próbuje chodzić.

Eđo izlazi u trem nenaoružan štakama i Adela sa strahom gleda da li će ga noge moći nositi. Ali Eđo ne pokušava da ide.

Jak wielki biały pies zbliża się w czworonożnych przysiadach, w wielkich szurgających skokach po dudniących deskach ganku i już jest przy oknie Adeli. Jak co nocy przyciska swą bladą, tłustą twarz z bolesnym grymasem do lśniącej od księżyca szyby i mówi coś płaczliwie, natarczywie, opowiada z płaczem, że mu zamykają na noc kule do szafy i teraz musi biegać po nocach jak pies na czworakach.

Kao veliki beli pas se približava u četvoronožnim skokovima, u velikim neveštim skokovima po tutnjavim daskama trema i već je kraj Adelinog prozora. Kao i svake noći s bolnom grimasom pritiskuje uz okna svoje bledo, puno lice, sjajno od meseca i nešto govori plačno, uporno, priča plačući, da mu preko noći zatvaraju štake u orman i sada mora noću da juri četvoronoške kao pas.

Adela jest jednak bezwładna, całkiem oddana głębokiemu rytmowi snu, który przez nią przepływa. Nie ma sił nawet, by wciągnąć kołdrę na obnażone uda, i nie może nic poradzić, że przez ciało jej wędrują pluskwy, szeregi i kolumny pluskiew. Te lekkie i cienkie listki–kadłuby biegną przez nią tak delikatnie, że nie czuje najmniejszego muśnięcia. Są to płaskie torebki na krew, rude mieszki na krew, bez oczu i bez fizjonomii, i teraz maszerują całymi klanami, wielka wędrówka ludów podzielona na pokolenia i na rody. Biegną od nóg krociami, niezliczoną promenadą, coraz większe, tak wielkie jak ćmy, jak płaskie pugilaresy, jak wielkie czerwone wampiry bez głowy, lekkie i papierowe na nóżkach subtelniejszych od pajęczyny.

Adela je međutim nemoćna, sasvim predata dubokom ritmu sna koji protiče kroz nju. Nema snage čak ni da navuče jorgan na svoje otkrivene butine, i ne može ništa što preko njenog tela putuju stenice, nizovi i kolone stenica. Ti laki i tanki listići – trupovi jure preko nje tako delikatno da ne oseća ni najlakši dodir. To su pljosnate torbice za krv, riđi džačići za krv, bez očiju i bez fizionomije i sada marširaju u celim klanovima, velikom seobom naroda izdeljeni na pokolenja i rodove. Jure od nogu stotinama, neizbrojnom promenadom, sve veće, tako velike kao noćni leptiri, kao pljosnati novčanici, kao veliki crveni vampiri bez glave, laki i papirni na nožicama finijim od paučine.

Ale gdy ostatnie spóźnione pluskwy przebiegły i znikły, jeszcze jedna, olbrzymia, i potem ostatnia – robi się całkiem cicho i podczas gdy pokoje nasiąkają powoli szarością świtu, płynie przez puste korytarze i mieszkania głęboki sen.

Ali kad su poslednje zakasnele stenice pretrčale i nestale još jedna, ogromna, a zatim poslednja – sasvim se pritaji i dok se sobe lagano napajaju sivilom osvita kroz guste hodnike i stanove teče duboki san.

We wszystkich łóżkach leżą ludzie z podciągniętymi kolanami, z twarzą gwałtownie w bok odrzuconą, głęboko skupioną, zanurzoną w sen i bez granic mu oddaną.

U svim krevetima leže ljudi s podavijenim kolenima, lica naglo zabačena u stranu, duboko usredsređena, utonula u san i bezgranično mu odana.

Jak któryś dorwał się snu, tak go trzyma kurczowo z żarliwą i bezprzytomną twarzą, podczas gdy oddech, wyprzedzając go daleko, błądzi samopas na odległych drogach.

Kako se ko dokopao sna, tako ga drži grčevito sa strasnim i nesvesnim licem, dok njegovo disanje, istrčavajući daleko ispred njega, usamljeno luta po dalekim putovima.

I to jest właściwie jedna wielka historia podzielona na partie, na rozdziały i na rapsody rozdzielone między tych śpiących. Gdy jeden przestaje i milknie, drugi podejmuje jego wątek i tak idzie to opowiadanie tam i sam szerokim, epickim zygzakiem, podczas gdy leżą w pokojach tego domu bezwładni jak mak w przegrodach wielkiej, głuchej makówki i rosną na tym oddechu ku świtowi.

I to je zapravo jedna velika istorija podeljena na partije, na poglavlja i na rapsode podeljene između tih spavača. Kad jedan prestaje i zaćuti, drugi prihvata njegovu nit i tako ide to pričanje tamo i ovamo širokom, epskom cik-cak linijom dok u sobama te kuće leže ljudi nemoćni kao mak u pregradama velike gluve čaure i rastu na tom disanju prema osvitu.

 

 

 

Pierwodruki:

Edzio / Bruno Schulz. – [Ilustracje: Edzio, Zmierzch, Pan Jakub, Nocny razgardiasz, Adela]. – Tygodnik Illustrowany (Warszawa), 1935 (6. X), nr 40; s. 789-791; 5 ill.

>> SANATORIUM POD KLEPSYDRĄ / Bruno Schulz. – Warszawa: Towarzystwo Wydawnicze "Rój", 1937. – 262 p. 33 ill.

 

Izvor:

PRODAVNICE CIMETOVE BOJE – pripovetke / Bruno Šulc. Prevod s poljskog i predgovor dr Stojan Subotin. – Beograd: Nolit, 1961. – 264 str. Tvrd povez, tiraž 3000. (Biblioteka Nolit)

 

www.brunoschulz.org