www.brunoschulz.org

------------------------------------

 

 

ç  SKLEPY CYNAMONOWE  

 

Ніч великого сезону / Ночь большого сезона

/ Didžiojo sezono naktis / A Night of the High Season

/ La noche de la gran temporada / La noche de la gran estación

 

 

 

BRUNO SCHULZ

 

NOC WIELKIEGO SEZONU

 

 

 

BRUNO ŠULC

 

NOĆ VELIKE SEZONE

 

Każdy wie, że w szeregu zwykłych, normalnych lat rodzi niekiedy zdziwaczały czas ze swego łona lata inne, lata osobliwe, lata wyrodne, którym jak szósty, mały palec u ręki wyrasta kędyś trzynasty, fałszywy miesiąc.

Svi znaju da u nizu običnih, normalnih godina osobenjačko vreme rađa iz svoje utrobe druge godine, neobične godine, godine-odrode, kojima – kao šesti, mali prst na ruci – izrasta ponekad trinaesti, lažni mesec.

Mówimy fałszywy, gdyż rzadko dochodzi on do pełnego rozwoju. Jak dzieci późno spłodzone, pozostaje on w tyle ze wzrostem, miesiąc garbusek, odrośl w połowie, uwiędła i raczej domyślna niż rzeczywista.

Govorimo lažni jer on retko kada dostiže pun razvoj. Kao kasno začeta deca, on zaostaje uzrastom, mesec grbonja, izdanak napola uveo i pre verovatan nego stvaran.

Winna jest temu starcza niepowściągliwość lata, jego rozpustna i późna żywotność. Bywa czasem, że sierpień minie, a stary gruby pień lata rodzi z przyzwyczajenia jeszcze dalej, pędzi ze swego próchna te dni-dziczki, dni-chwasty, jałowe i idiotyczne, dorzuca na dokładkę, za darmo, dni-kaczany, puste i niejadalne – dni białe, zdziwione i niepotrzebne.

Za to je kriva staračka neuzdržljivost leta, njegova raspusna i kasna životnost. Dešava se ponekad da avgust prođe, a staro debelo stablo leta rađa i dalje po navici, pušta iz svoje truleži te dane-divljake, dane-korov, jalove i idiotske, daje kao dodatak, zabadava, dane-kočanje prazne i ne za jelo – dane bele, začuđene i nepotrebne.

Wyrastają one, nieregularne i nierówne, nie wykształcone i zrośnięte z sobą, jak palce potworkowatej ręki, pączkujące i zwinięte w figę.

Oni izrastaju, ispravni i nejednaki, nevaspitani i srasli međusobno, kao prsti nakazne ruke, pupoljeći i složeni u šipak.

Inni porównywają te dni do apokryfów, wsuniętych potajemnie między rozdziały wielkiej księgi roku, do palimpsestów, skrycie włączonych pomiędzy jej stronice, albo do tych białych nie zadrukowanych kartek, na których oczy, naczytane do syta i pełne treści, broczyć mogą obrazami i gubić kolory na tych pustych stronicach, coraz bladziej i bladziej, ażeby wypocząć na ich nicości, zanim wciągnięte zostaną w labirynty nowych przygód i rozdziałów.

Drugi te dane upoređuju sa apokrifima, potajno umetnutim između poglavlja velike knjige godine, sa palimpsestima, tajno unetim u njene stranice, ili sa onim belim neštampanim stranicama, na kojima oči site načitane i pune sadržine mogu da krvare slikama i gube boje na tim praznim stranicama, sve bleđe i bleđe, da bi se odmorile na njihovoj praznoći, pre no što budu uvučene u novi lavirint događaja i poglavlja.

Ach, ten stary, pożółkły romans roku, ta wielka, rozpadająca się księga kalendarza! Leży ona sobie zapomniana gdzieś w archiwach czasu, a treść jej rośnie dalej między okładkami, pęcznieje bez ustanku od gadulstwa miesięcy, od szybkiego samorództwa blagi, od bajania i marzeń, które się w niej mnożą. Ach, i spisując te nasze opowiadania, szeregując te historie o moim ojcu na zużytym marginesie jej tekstu, czy nie oddaję się tajnej nadziei, że wrosną one kiedyś niepostrzeżenie między zżółkłe kartki tej najwspanialszej, rozsypującej się księgi, że wejdą w wielki szelest jej stronic, który je pochłonie?

Ah taj stari, požuteli roman godine, ta velika knjiga kalendara koji se raspada! Leži tako ona zaboravljena negde u arhivama vremena, a njen sadržaj dalje raste između korica, diže se neprestano od brbljivosti meseci, od brzoga samorodstva laži, od izmišljanja i maštanja, koji se u njoj množe. Ah, i pišući ove naše priče, nižući te događaje o svom ocu na iskorišćenoj margini njenog teksta, zar se ne predajem tajnoj nadi da će one jednoga dana neprimetno urasti među žute listove te najveličanstvenije knjige u raspadanju, da će ući u veliko šuštanje njenih stranica, koje će je progutati.

To, o czym tu mówić będziemy, działo się tedy w owym trzynastym, nadliczbowym i niejako fałszywym miesiącu tego roku, na tych kilkunastu pustych kartkach wielkiej kroniki kalendarza.

Ono o čemu ćemo ovde govoriti, dešavalo se u tom trinaestom, prekobrojnom i u neku ruku lažnom mesecu te godine, na tih petnaestak listova velike hronike kalendara.

Ranki były podówczas dziwnie cierpkie i orzeźwiające. Po uspokojonym i chłodniejszym tempie czasu, po nowym całkiem zapachu powietrza, po odmiennej konsystencji światła poznać było, że weszło się w inną serię dni, w nową okolicę Bożego Roku.

Jutra su tada bila čudnovato opora i sveža. Po umirenom i hladnijem tempu vremena, po sasvim novom mirisu vazduha, po drukčijoj konzistenciji svetla videlo se da se ušlo u drugu seriju dana, u novu okolinu Božje godine.

Głos drżał pod tymi nowymi niebami dźwięcznie i świeżo jak w nowym jeszcze i pustym mieszkaniu, pełnym zapachu lakieru, farb, rzeczy zaczętych i nie wypróbowanych. Z dziwnym wzruszeniem próbowało się nowego echa, napoczynało się je z ciekawością, jak w chłodny i trzeźwy poranek babkę do kawy w przeddzień podróży.

Glas je drhtao pod novim nebesima zvonko i sveže kao u još novom i praznom stanu, punom mirisa, laka, boja, stvari početih i neisprobanih. S čudnim uzbuđenjem smo probali novi odjek, radoznalo smo ga načinjali, kao u hladno i trezno jutro kolač uz kafu uoči puta.

Ojciec mój siedział znowu w tylnym kontuarze sklepu, w małej, sklepionej izbie, pokratkowanej jak ul w wielokomórkowe registratury i łuszczącej się bez końca warstwami papieru, listów i faktur. Z szelestu arkuszy, z nieskończonego kartkowania papierów wyrastała kratkowana i pusta egzystencja tego pokoju, z nieustannego przekładania plików odnawiała się w powietrzu z niezliczonych nagłówków firmowych apoteoza w formie miasta fabrycznego, widzianego z lotu ptaka, najeżonego dymiącymi kominami, otoczonego rzędami medali i ujętego w wywijasy i zakręty pompatycznych et i Comp.

Moj otac je ponovo sedeo u kancelariji iza prodavnice, u maloj, zasvođenoj odaji, kao košnica podeljenoj u registrature sa mnogo komora koje su se bez kraja ljuštile slojevima papira, pisama i faktura. Iz šuštanja hartije, iz njenog beskrajnog prevrtanja izrastala je mrežasta i prazna egzistencija te sobe, iz neprestanog premeštanja svežnjeva obnavljala se u vazduhu iz bezbrojnih zaglavlja firmi apoteoza u vidu fabričkog grada, viđenog iz ptičje perspektive, naježenog dimnjacima koji su se pušili, opkoljenog redovima medalja i okruženog izvijenim i uvrnutim i pompatičnim et i Comp.

Tam siedział ojciec, jak w ptaszarni, na wysokim stołku, a gołębniki registratur szeleściły plikami papierów i wszystkie gniazda i dziupła pełne były świergotu cyfr.

Tamo je sedeo moj otac, kao u ptičarniku, na visokoj stolici, a golubarnici registratura šuštali su svežnjevima hartije i sva gnezda i duplje bili su puni cvrkuta cifara.

Głąb wielkiego sklepu ciemniała i wzbogacała się z dnia na dzień zapasami sukna, szewiotów, aksamitów i kortów. W ciemnych półkach, tych spichrzach i lamusach chłodnej, pilśniowej barwności, procentowała stokrotnie ciemna, odstała kolorowość rzeczy, mnożył się i sycił potężny kapitał jesieni. Tam rósł i ciemniał ten kapitał i rozsiadał się coraz szerzej na półkach, jak na galeriach jakiegoś wielkiego teatru, uzupełniając się jeszcze i pomnażając każdego rana nowymi ładunkami towaru, który w skrzyniach i pakach wraz z rannym chłodem wnosili na niedźwiedzich barach stękający, brodaci tragarze w oparach świeżości jesiennej i wódki. Subiekci wyładowywali te nowe zapasy sycących bławatnych kolorów i wypełniali nimi, kitowali starannie wszystkie szpary i luki wysokich szaf. Był to rejestr olbrzymi wszelakich kolorów jesieni, ułożony warstwami, usortowany odcieniami, idący w dół i w górę, jak po dźwięcznych schodach, po gamach wszystkich oktaw barwnych. Zaczynał się u dołu i próbował jękliwie i nieśmiało altowych spełzłości i półtonów, przechodził potem do spłowiałych popiołów dali, do gobelinowych błękitów i rosnąc ku górze coraz szerszymi akordami, dochodził do ciemnych granatów, do indyga lasów dalekich i do pluszu parków szumiących, ażeby potem poprzez wszystkie ochry, sangwiny, rudości i sepie wejść w szelestny cień więdnących ogrodów i dojść do ciemnego zapachu grzybów, do tchnienia próchna w głębiach nocy jesiennej i do głuchego akompaniamentu najciemniejszych basów.

Unutrašnjost velike prodavnice tamnela se i bogatila iz dana u dan zalihama sukna, ševiota i rebrastog somota. Na tamnim policama tih ambara i ostava hladne filcane boje, narastao je sto puta procent tamne, ustajale obojenosti stvari, množio se i zasićivao moćni kapital jeseni. Tamo je rastao i tamneo taj kapital i sve više se širio na policama, kao na galerijama nekog velikog pozorišta, dopunjujući se još i umnožavajući svakog jutra novim tovarima robe, koju su u sanducima i balama zajedno sa jutarnjom hladnoćom stenjući unosili na medveđim plećima bradati nosači u isparenjima jesenje svežine i votke. Pomoćnici su istovarili te nove zalihe zasićujućih plavih boja i ispunjavali njima, brižljivo kitovali pukotine i praznine visokih polica. Bio je to ogromni registar svakojakih boja jeseni, poređan u slojevima, sortiran prema prelivima, koji se dizao odozdo nagore, kao po zvučnim stepenicama, po gamama svih oktava boja. Počinjao je odozdo i plačno i nesmelo probao altovske nijanse i polutonove, zatim bi prelazio na izbledeo pepeo daljine, na goblensko plavetnilo i rastući uvis sve širim akordima, dostizao do tamnih plavih boja, do indiga dalekih šuma i do pliša šumnih parkova, da bi posle toga preko svih okera, sangvina, riđih boja i sepija ušao u šuštavu senku vrtova što venu i stigao do tamnog mirisa gljiva, do daha truleži u dubinama jesenje noći i do gluve pratnje najtamnijih basova.

 

Ojciec mój szedł wzdłuż tych arsenałów sukiennej jesieni i uspokajał i uciszał te masy, ich wzbierającą moc, spokojną potęgę Pory. Chciał jak najdłużej utrzymać w całości te rezerwy zamagazynowanej barwności. Bał się łamać, wymieniać na gotówkę ten fundusz żelazny jesieni. Ale wiedział, czuł, że przyjdzie czas i wicher jesienny, pustoszący i ciepły wicher, powieje nad tymi szafami i wtedy puszczą one i nic nie zdoła powstrzymać ich wylewu, tych strumieni kolorowości, którymi wybuchną na miasto całe.

Moj otac je išao duž arsenala suknene jeseni i umirivao i stišavao te mase. Hteo je što duže da održi u celini te rezerve magacioniranog šarenila. Bojao se da lomi, da za gotovinu zamenjuje taj gvozdeni fond jeseni. Ali je znao, osećao da će doći vreme i da će jesenji vetar, pustošni i topli vetar, dunuti iznad tih ormana, a tada će oni popustiti i ništa neće biti u stanju da zadrži njihov izliv, te potoke šarenila, kojim će jurnuti na ceo grad.

Przychodziła pora Wielkiego Sezonu. Ożywiały się ulice. O szóstej godzinie po południu miasto zakwitało gorączką, domy dostawały wypieków, a ludzie wędrowali ożywieni jakimś wewnętrznym ogniem, naszminkowani i ubarwieni jaskrawo, z oczyma błyszczącymi jakąś odświętną, piękną i złą febrą.

Dolazilo je vreme Velike sezone. Ulice su oživljavale. U šest sati po podne grad je procvetavao groznicom, kuće su dobijale crvene pečate, a ljudi su išli oživljeni nekom unutrašnjom vatrom, s očima koje su bleštale nekom svečanom, lepom i zlom groznicom.

Na bocznych uliczkach, w cichych zaułkach, uchodzących już w wieczorną dzielnicę, miasto było puste. Tylko dzieci bawiły się na placykach pod balkonami, bawiły się bez tchu, hałaśliwie i niedorzecznie. Przykładały małe pęcherzyki do ust, ażeby wydmuchać je i naindyczyć się nagle jaskrawo w wielkie, gulgocące, rozpluskane narośle albo wykogucić się w głupią kogucią maskę, czerwoną i piejącą, w kolorowe jesienne maszkary fantastyczne i absurdalne. Zdawało się, że tak nadęte i piejące wzniosą się w powietrze długimi kolorowymi łańcuchami i jak jesienne klucze ptaków przeciągać będą nad miastem – fantastyczne flotylle z bibułki i pogody jesiennej. Albo woziły się wśród krzyków na małych zgiełkliwych wózkach, grających kolorowym turkotem kółek, szprych i dyszli. Wózki zjeżdżały naładowane ich krzykiem i staczały się w dół ulicy aż do nisko rozlanej, żółtej rzeczki wieczornej, gdzie rozpadały się na gruz krążków, kołków i patyczków.

U sporednim uličicama, tihim ćorsokacima, koji su se već pružali u večernji deo, grad je bio pust. Samo su se deca igrala na prostorima pod balkonima, igrala se bez daha, bučno i besmisleno. Prislanjali su male mehuriće na usta, da bi ih naduvali i naglo su drečeći pocrveneli kao velike, klokotave, rasprsle izrasline ili narogušeni glupom petlovskom maskom, crvenom i raspevanom, kao šarene jesenje fantastične i apsurdne maškare. Izgledalo je da se tako naduvena i raspevana dižu u vazduh u dugim šarenim lancima i da će kao jesenja jata ptica preletati preko grada – fantastične flote od hartije i jesenjeg lepog vremena. Ili su se s vikom vozila na malim bučnim kolicima, koja su svirala šarenim kloparanjem točkova i spuštala se niz ulicu sve do nisko razlivene, žute večernje rečice, gde su se raspadala u krš kružića, točkića i štapića.

 

I podczas gdy zabawy dzieci stawały się coraz bardziej hałaśliwe i splątane, wypieki miasta ciemniały i zakwitały purpurą, nagle świat cały zaczynał więdnąć i czernieć i szybko wydzielał się zeń majaczliwy zmierzch, którym zarażały się wszystkie rzeczy. Zdradliwie i jadowicie szerzyła się ta zaraza zmierzchu wokoło, szła od rzeczy do rzeczy, a czego dotknęła, to wnet butwiało, czerniało, rozpadało się w próchno. Ludzie uciekali przed zmierzchem w cichym popłochu i naraz dosięgał ich ten trąd, i wysypywał się ciemną wysypką na czole, i tracili twarze, które odpadały wielkimi, bezkształtnymi plamami, i szli dalej, już bez rysów, bez oczu, gubiąc po drodze maskę po masce, tak że zmierzch roił się od tych larw porzuconych, sypiących się za ich ucieczką. Potem zaczynało wszystko zarastać czarną, próchniejącą kora, łuszczącą się wielkimi płatami, chorymi strupami ciemności. A gdy w dole wszystko rozprzęgło się i szło wniwecz w tej cichej zamieszce, w panice prędkiego rozkładu, w górze utrzymywał się i rósł coraz wyżej milczący alarm zorzy, drgający świergotem miliona cichych dzwonków, wzbierających wzlotem miliona niewidzialnych skowronków lecących razem w jedną wielką, srebrną nieskończoność. Potem była już nagle noc – wielka noc, rosnąca jeszcze podmuchami wiatru, które ją rozszerzały. W jej wielokrotnym labiryncie wyłupane były gniazda jasne: sklepy – wielkie, kolorowe latarnie, pełne spiętrzonego towaru i zgiełku kupujących. Przez jasne szyby tych latarni można było śledzić zgiełkliwy i pełen dziwacznego ceremoniału obrzęd zakupów jesiennych.

I dok su dečje igre postajale sve bučnije i zapletenije, crveni pečati grada su postajali tamniji i procvetavali purpurom, iznenada je ceo svet počinjao da vene i crni i iz njega se brzo izdvajao lebdeći sumrak, kojim su se zaražavale sve stvari. Izdajnički i otrovno se širila ta zaraza sumraka unaokolo, išla je od stvari do stvari, a čega se dotakla, to je odmah gnjilo, crnelo, raspadalo se u trulež. Ljudi su bežali od sumraka u tihoj panici i odjednom ih je stizala ta guba, izbijala u tamnim ospama po čelu, ljudi su gubili lica, koja su otpadala u velikim, bezobličnim pegama, i išli dalje, sad već bez crta, bez očiju, gubeći usput masku za maskom, i sumrak je vrveo od tih napuštenih larvi, koje su se prosipale iza njihovog bekstva. Posle je sve počinjalo da zarasta u crnu, trulu koru, koja se ljuštila u velikim komadima, bolesnim krastama mraka. A kad se dole sve raspalo i pretvorilo u ništa u tom tihom haosu, u panici brzog raspadanja, u visini se održavao i sve više rastao ćutljivi alarm sunčeva odsjaja, koji je podrhtavao od cvrkuta miliona tihih zvoncadi, koja su nadolazila letom miliona nevidljivih ševa koje su zajedno letele u jedan veliki srebrni beskraj. Posle toga bi naglo pala noć – velika noć, koja je još rasla od udaraca vetra, koji su je širili. U njenom mnogostrukom lavirintu bila su jasno izbušena gnezda: dućani – veliki, šareni fenjeri puni naslagane robe i tiske kupaca. Kroz jasna okna tih fenjera mogao se pratiti haotični obred jesenjih kupovina, pun osobenjačkog ceremonijala.

Ta wielka, fałdzista noc jesienna, rosnąca cieniami, rozszerzona wiatrami, kryła w swych ciemnych fałdach jasne kieszenie, woreczki z kolorowym drobiazgiem, z pstrym towarem czekoladek, keksów, kolonialnej pstrokacizny. Te budki i kramiki, sklecone z pudełek po cukrach, wytapetowane jaskrawo reklamami czekolad, pełne mydełek, wesołej tandety, złoconych błahostek, cynfolii, trąbek, andrutów i kolorowych miętówek, były stacjami lekkomyślności, grzechotkami beztroski, rozsianymi na wiszarach ogromnej, labiryntowej, rozłopotanej wiatrami nocy.

Ta velika, talasava jesenja noć, još veća usled senki, raširena vetrovima, krila je u svojim naborima svetle džepove, kesice sa šarenim sitnicama, sa šarenom robom čokoladica, keksa, šarenila kolonijalne robe. Ti kiosci i radnjice, slupane od kutija šećera, drečavo tapetirane reklamama za čokoladu, pune sapuna, veselog bofla, zlatnih sitnica, staniola, trubica, vafli i šarenih mentol bombona, bile su stanice lakomislenosti, čegrtaljke bezbrižnosti, rasejane po urvinama ogromne, lavirintske, razgalamljene noći.

Wielkie i ciemne tłumy płynęły w ciemności, w hałaśliwym zmieszaniu, w szurgocie tysięcy nóg, w gwarze tysięcy ust – rojna, splątana wędrówka, ciągnąca arteriami jesiennego miasta. Tak płynęła ta rzeka, pełna gwaru, ciemnych spojrzeń, chytrych łypnięć, pokawałkowana rozmową, posiekana gawędą, wielka miazga plotek, śmiechów i zgiełku.

Velike i tamne gomile su tekle po mraku u bučnom neredu, u struganju hiljadu nogu, u žagoru hiljada usta – rojevito, zamršeno putovanje, koje se vuklo arterijama jesenjeg grada. Tako je tekla ta reka, puna žagora, tamnih pogleda, lukavih migova, iskomadana razgovorom, isečena ćaskanjem, velika mezgra spletaka, smeha i graje.

Zdawało się, że to ruszyły tłumami jesienne, suche makówki sypiące makiem – głowy-grzechotki, ludzie-kołatki.

Izgledalo je kao da su u gomilama krenuli plodovi maka iz kojih se prosipao mak – glave – čegrtaljke, ljudi – klepetuše.

Mój ojciec chodził zdenerwowany i kolorowy od wypieków, z błyszczącymi oczyma, w jasno oświetlonym sklepie, i nasłuchiwał.

Moj otac je išao nervozan i šaren od pečata, blistavih očiju, po jasno osvetljenom dućanu i osluškivao.

Przez szyby wystawy i portalu dochodził tu z daleka szum miasta, stłumiony gwar płynącej ciżby. Nad ciszą sklepu płonęła jasno lampa naftowa, zwisająca z wielkiego sklepienia, i wypierała najmniejszy ślad cienia z wszystkich szpar i zakamarków. Pusta, wielka podłoga trzaskała w ciszy i liczyła w tym świetle wzdłuż i wszerz swe błyszczące kwadraty, szachownicę wielkich tafli, które rozmawiały ze sobą w ciszy trzaskami, odpowiadały sobie to tu, to tam głośnym pęknięciem. Za to sukna leżały ciche, bez głosu, w swej pilśniowej puszystości i podawały sobie wzdłuż ścian spojrzenia za plecami ojca, wymieniały od szafy do szafy ciche znaki porozumiewawcze.

Ojciec nasłuchiwał. Jego ucho zdawało się w tej ciszy nocnej wydłużać i rozgałęziać poza okno: fantastyczny koralowiec, czerwony polip falujący w mętach nocy.

Kroz okna izloga i portala dopirao je ovamo šum grada, prigušena graja gužve koja je tekla. Nad tišinom radnje je jasno gorela lampa na gas, koja je visila sa velikog svoda, i istiskivala i najmanji trag senke iz svih pukotina i skrovišta. Pusti, veliki pod je pucketao u tišini i u tom svetlu broja uzduž i u širinu svoje sjajne kvadrate, šahovske ploče velikih tabli, koje su u tišini međusobno razgovarale pucketanjem, odgovarale jedna drugoj čas ovde, čas onde glasnim treskom. Zato su sukna ležala tiha, bez glasa, u svojoj filcanoj mekoći i za očevim leđima izmenjivala poglede duž zidova, od ormana do ormana su menjala tihe znake sporazumevanja. Otac je osluškivao. Njegovo uvo u toj noćnoj tišini kao da se izduživalo i razgranjavalo kroz prozor: fantastični koral, crveni polip koji se leluja u mutnilu noći.

Nasłuchiwał i słyszał. Słyszał z rosnącym niepokojem daleki przypływ tłumów, które nadciągały. Rozglądał się z przerażeniem po pustym sklepie. Szukał subiektów. Ale ci ciemni i rudzi aniołowie dokądś odlecieli. Pozostał on sam tylko, w trwodze przed tłumami, które wnet miały zalać ciszę sklepu plądrującą hałaśliwą rzeszą i rozebrać między siebie, rozlicytować całą tę bogatą jesień, od lat zbieraną w wielkim zacisznym spichlerzu.

Osluškivao je i čuo. Sa sve većim nemirom je slušao daleku plimu gomila, koje su nadolazile. Preplašeno se osvrtao po pustoj radnji. Tražio je pomoćnike. Ali ti tamni i riđi anđeli su bili nekud odleteli. Ostao je samo on, u strahu pred gomilama, koje su ubrzo imale da poplave tišinu radnje pljačkaškom bučnom gomilom i između sebe podele, izlicitiraju celu tu bogatu jesen, godinama skupljanu u velikom tihom ambaru.

Gdzie byli subiekci? Gdzie były te urodziwe cheruby, mające bronić ciemnych, sukiennych szańców? Ojciec podejrzewał bolesną myślą, że oto grzeszą gdzieś w głębi domu z córami ludzi. Stojąc nieruchomy i pełen troski, z błyszczącymi oczyma w jasnej ciszy sklepu, czuł wewnętrznym słuchem, co działo się w głębi domu, w tylnych komorach wielkiej kolorowej tej latami. Dom otwierał się przed nim, izba za izbą, komora za komorą, jak dom z kart, i widział gonitwę subiektów za Adelą przez wszystkie puste i jasno oświetlone pokoje, schodami na dół, schodami do góry, aż wymknęła się im i wpadła do jasnej kuchni, gdzie zabarykadowała się kuchennym kredensem.

Gde su bili pomoćnici? Gde su bili ti lepi heruvimi koji su imali da brane tamne, suknene šančeve? Otac je u svojoj bolesnoj mašti sumnjao da greše negde u unutrašnjosti kuće sa kćerkama ljudi. Stojeći nepokretan i pun zabrinutosti, sa sjajnim očima u svetloj tišini radnje, unutrašnjim sluhom je osećao šta se dešavalo u unutrašnjosti kuće, u zadnjim komorama tog velikog šarenog fenjera. Kuća se otvarala pred njim, odaja za odajom, komora za komorom, kao dom od karata, i on je video jurnjavu pomoćnika sa Adelom kroz sve puste i jasno osvetljene sobe, stepenicama nadole, stepenicama nagore, dok im nije izmakla i upala u svetlu kuhinju, gde se zabarikadirala kuhinjskim kredencem.

Tam stała zdyszana, błyszcząca i rozbawiona, trzepocąca z uśmiechem wielkimi rzęsami. Subiekci chichotali, przykucnięci pode drzwiami. Okno kuchni otwarte było na wielką, czarną noc, pełną rojeń i splątania. Czarne, uchylone szyby płonęły refleksem dalekiej iluminacji. Błyszczące garnki i butle stały nieruchomo dokoła i lśniły w ciszy tłustą polewą. Adela wychylała ostrożnie przez okno swą kolorową, uszminkowaną twarz z trzepoczącymi oczyma. Szukała subiektów na ciemnym podwórzu, pewna ich zasadzki. I oto ujrzała ich, jak wędrowali ostrożnie, gęsiego, po wąskim gzymsie podokiennym wzdłuż ściany piętra, czerwonej odblaskiem dalekiej iluminacji, i skradali się do okna. Ojciec krzyknął z gniewu i rozpaczy, ale w tej chwili gwar głosów stał się całkiem bliski i nagle jasne okna sklepu zaludniły się bliskimi twarzami, wykrzywionymi śmiechem, rozgadanymi twarzami, które płaszczyły nosy na lśniących szybach. Ojciec stał się purpurowy ze wzburzenia i wskoczył na ladę. I kiedy tłum szturmem zdobywał tę twierdzę i wkraczał hałaśliwą ciżbą do sklepu, ojciec mój jednym skokiem wspiął się na półki z suknem i, uwisły wysoko nad tłumem, dął z całej siły w wielki puzon z rogu i trąbił na alarm. Ale sklepienie nie napełniło się szumem aniołów, śpieszących na pomoc, a zamiast tego każdemu jękowi trąby odpowiadał wielki, roześmiany chór tłumu.

Tamo je stajala zadihana, sjajna i raspoložena, nasmejana, trepćući velikim trepavicama. Pomoćnici su se kikotali, čučeći pred vratima. Kuhinjski prozor je bio otvoren u veliku, crnu noć, punu snova i haosa. Crna otvorena okna gorela su odsjajem daleke iluminacije. Sjajni lonci i boce stajali su nepokretno unaokolo i svetleli se u tišini masnom glazurom. Adela je kroz prozor oprezno pomaljala svoje šareno, našminkano lice sa treptavim očima. Tražila je pomoćnike u tamnom dvorištu, sigurna da su joj postavili zamku. I, eno, ugledala ih je kako idu oprezno, jedan za drugim, po uskoj opšivnici ispod prozora duž zida sprata crvenog od odsjaja daleke iluminacije i prikradaju se prozoru. Otac je viknuo od besa i očajanja, ali u tom trenutku žagor glasova postao je sasvim blizak i iznenada su se svetli prozori radnje ispunili bliskim licima, iskrivljenim smehom, raspričanim licima, koja su pritiskivala noseve na sjajna okna. Otac postade purpuran od ljutine i skoči na tezgu. I dok je gomila u jurišu osvajala tu tvrđavu i u bučnoj gomili ulazila u radnju, moj otac se jednim skokom popeo na police sa suknom, i, nadnet visoko nad gomilom, iz sve snage je duvao u veliku pozaunu od roga i trubio na alarm. Ali se svod nije ispunio šumom anđela, koji su žurili u pomoć, umesto toga svakom jeku trube odgovarao je veliki, nasmejani hor gomile.

– Jakubie, handlować! Jakubie, sprzedawać! – wołali wszyscy, a wołanie to, wciąż powtarzane, rytmizowało się w chórze i przechodziło powoli w melodię refrenu, śpiewaną przez wszystkie gardła. Wtedy mój ojciec dał za wygraną, zeskoczył z wysokiego gzymsu i ruszył z krzykiem ku barykadom sukna. Wyolbrzymiony gniewem, z głową spęczniałą w pięść purpurową, wbiegł, jak walczący prorok, na szańce sukienne i jął przeciwko nim szaleć. Wpierał się całym ciałem w potężne bale wełny i wyważał je z osady, podsuwał się pod ogromne postawy sukna i unosił je na ladę z głuchym łomotem. Bale leciały rozwijając się z łopotem w powietrzu w ogromne chorągwie, półki wybuchały zewsząd wybuchami draperii, wodospadami sukna, jak pod uderzeniem Mojżeszowej laski.

  Jakube, trguj! Jakube, prodaj! – vikali su svi, a ta vika, stalno ponavljana, rimizovala se u horu i lagano prelazila u melodiju refrena, koji su pevala sva grla. Tada moj otac priznade da je pobeđen, saskoči sa visoke opšivnice i vičući krenu prema barikadama sukna. Ogromno narastao od gneva, s glavom pretvorenom u purpurnu pesnicu, istrčao je kao prorok borac na suknene šančeve i počeo da besni protiv njih. Podmetao se celim telom ispod moćnih bala vune i pokretao ih s mesta, podvalačio se pod ogromne bale sukna i podizao ih na tezgu s potmulom tutnjavom. Bale su letele razvijajući se hučno u vazduhu u ogromne zastave, sa polica su odasvud izbijale eksplozije draperija, vodopadi sukna, kao pod udarom Mojsijevog štapa.

Tak wylewały się zapasy szaf, wymiotowały gwałtownie, płynęły szerokimi rzekami. Wypływała barwna treść półek, rosła, mnożyła się i zalewała wszystkie lady i stoły.

Tako su se prosipale zalihe ormana, iznenada su bljuvale, tekle širokim rekama. Isticala je šarena sadržina polica, rasla, množila se i plavila sve tezge i stolove.

Ściany sklepu znikły pod potężnymi formacjami tej sukiennej kosmogonii, pod tymi pasmami górskimi, piętrzącymi się w potężnych masywach. Otwierały się szerokie doliny wśród zboczy górskich i wśród szerokiego patosu wyżyn grzmiały linie kontynentów. Przestrzeń sklepu rozszerzyła się w panoramę jesiennego krajobrazu, pełną jezior i dali, a na tle tej scenerii ojciec wędrował wśród fałd i dolin fantastycznego Kanaanu, wędrował wielkimi krokami, z rękoma rozkrzyżowanymi proroczo w chmurach, i kształtował kraj uderzeniami natchnienia.

Zidovi radnje su nestali pod moćnim formacijama te suknene kosmogonije, pod tim gorskim lancima, koji su se uzdizali u moćnim masivima. Otvarale su se široke doline među gorskim padinama i u širokom patosu visina grmele su linije kontinenata. Prostrana radnja se raširila u panoramu jesenjeg pejzaža, punu jezera i daljine, a na pozadini tog dekora lutao je otac preko nabora i dolina fantastičnog Kanaana, hodao velikim koracima, sa rukama proročanski raširenim u oblacima i formirao zemlju udarima nadahnuća.

A u dołu, u stóp tego Synaju, wyrosłego z gniewu ojca, gestykulował lud, złorzeczył i czcił Baala, i handlował. Nabierali pełne ręce miękkich fałd, drapowali się w kolorowe sukna, owijali się w zaimprowizowane domina i płaszcze i gadali bezładnie a obficie.

A dole u podnožju tog Sinaja, izraslog iz očevog gneva, gestikulisao je narod, psovao i slavio Baala i trgovao. Uzimali su pune ruke mekih bora, ukrašavali se šarenim suknima, uvijali se u improvizovana domina i kapute i govorili haotično i mnogo.

Mój ojciec wyrastał nagle nad tymi grupami kupczących, wydłużony gniewem, i gromił z wysoka bałwochwalców potężnym słowem. Potem, ponoszony rozpaczą, wspinał się na wysokie galerie szaf, biegł obłędnie po bantach półek, po dudniących deskach ogołoconych rusztowań, ścigany przez obrazy bezwstydnej rozpusty, którą przeczuwał za plecami w głębi domu. Subiekci dosięgli właśnie żelaznego balkonu na wysokości okna i wczepieni w balustradę, pochwycili wpół Adelę i wyciągnęli ją przez okno, trzepocącą oczyma i wlokącą za sobą smukłe nogi w jedwabnych pończochach.

Moj otac je naglo izrastao nad tim grupama trgovaca, izdužen gnevom, i sa visine moćnom rečju grmeo na idolopoklonike. Zatim, nošen očajanjem, penjao se na visoke galerije ormana, ludački jurio po gredama polica, po ogoljenim daskama skela koje su tutnjale, gonjen prizorima bestidnog razvrata koji je osećao za leđima u unutrašnjosti kuće. Pomoćnici su upravo bili stigli do gvozdenog balkona u visini prozora i držeći se za balustrade, obuhvatili su Adelu oko pasa i izvukli je kroz prozor dok je ona treptala očima i vukla za sobom vitke noge u svilenim čarapama.

Gdy ojciec mój, przerażony ohydą grzechu, wrastał gniewem swych gestów w grozę krajobrazu, w dole beztroski lud Baala oddawał się wyuzdanej wesołości. Jakaś parodystyczna pasja, jakaś zaraza śmiechu opanowała tę gawiedź. Jakże można było żądać powagi od nich, od tego ludu kołatek i dziadków do orzechów! Jak można było żądać zrozumienia dla wielkich trosk ojca od tych młynków, mielących bezustannie kolorową miazgę słów! Głusi na gromy proroczego gniewu, przykucali ci handlarze w jedwabnych bekieszach małymi kupkami dookoła sfałdowanych gór materii, roztrząsając gadatliwie wśród śmiechu zalety towaru. Ta czarna giełda roznosiła na swych prędkich językach szlachetną substancję krajobrazu, rozdrabniała ją siekaniną gadania i połykała niemal.

Dok je moj otac, zaprepašćen odvratnošću greha, urastao gnevom svojih gestova u grozu pejzaža, dole se bezbrižni narod Baala predavao raspunoj veselosti. Neka parodistična strast, neka zaraza smeha bila je obuzela tu rulju. Kako se mogla tražiti ozbiljnost od njih, od toga naroda čegrtaljki i klešta za krckanje oraha! Kako je bilo moguće zahtevati razumevanje za velike očeve brige od tih mlinova, koji su bez prestanka mleli mezgru reči! Gluvi za gromove proročanskog gneva, ti trgovci odeveni u svilene ogrtače postavljene krznom čučali su u malim grupama oko naboranih brda materije, raspravljajući brbljivo i sa smehom o osobinama robe. Ta crna berza raznosila je na svojim brzim jezicima plemenitu supstancu pejzaža, drobila je seckanjem brbljivosti i skoro gutala.

Gdzie indziej stały grupy Żydów w kolorowych chałatach, w wielkich futrzanych kołpakach przed wysokimi wodospadami jasnych materii. Byli to mężowie Wielkiego Zgromadzenia, dostojni i pełni namaszczenia panowie, gładzący długie, pielęgnowane brody i prowadzący wstrzemięźliwe i dyplomatyczne rozmowy. Ale i w tej ceremonialnej konwersacji, w spojrzeniach, które wymieniali, był błysk uśmiechniętej ironii. Wśród tych grup przewijał się pospolity lud, bezpostaciowy tłum, gawiedź bez twarzy i indywidualności. Wypełniał on niejako luki w krajobrazie, wyścielał tło dzwonkami i grzechotkami bezmyślnego gadania. Był to element błazeński, roztańczony tłum poliszynelów i arlekinów, który sam bez poważnych intencyj handlowych doprowadzał do absurdu gdzieniegdzie nawiązujące się transakcje swymi błazeńskimi figlami.

Na drugom mestu su stajali Jevreji u šarenim halatima, u velikim krznenim kalpacima pred visokim vodopadima svetle materije. Ali u toj ceremonijalnoj konverzaciji, u pogledima koje su izmenjivali, bio je sjaj nasmešene ironije. Između tih grupa vrzmao se običan narod, amorfna gomila, rulja bez lika i individualnosti. On je na neki način ispunjavao praznine u pejzažu, zastirao tle zvonicima i čegrtaljkama besmislenog pričanja. Bio je to element budala, razigrana gomila polišinela i arlekina, koji je – sam bez ozbiljnih trgovačkih namera – svojim šeretskim vragolijama dovodio do apsurda transakcije koje su se pogdegde počele praviti.

Stopniowo jednak, znudzony błaznowaniem, wesoły ten ludek rozpraszał się w dalszych okolicach krajobrazu i tam powoli gubił się wśród skalnych załomów i dolin. Prawdopodobnie jeden po drugim zapadały się te wesołki gdzieś w szczeliny i fałdy terenu, jak dzieci zmęczone zabawą po kątach i zakamarkach mieszkania w noc balową.

Postepeno ipak, pošto bi mu dosadilo pravljenje vragolija, taj veseli narod se rasturao po daljim delovima predela i tamo lagano gubio u stenovitim prevojima i dolinama. Verovatno su ti veseljaci jedan za drugim nestajali negde u pukotinama i naborima terena, kao deca umorna od igre po uglovima i zakucima stana za vreme balske noći.

Tymczasem ojcowie miasta, mężowie Wielkiego Synchedrionu, przechadzali się w grupach pełnych powagi i godności i prowadzili ciche, głębokie dysputy. Rozszedłszy się po całym, owym wielkim górzystym kraju, wędrowali po dwóch, po trzech na dalekich i krętych drogach. Małe i ciemne ich sylwety zaludniały całą tę pustynną wyżynę, nad którą zwisło ciężkie i ciemne niebo, sfałdowane i chmurne, poorane w długie równoległe bruzdy, w srebrne i białe skiby, ukazujące w głębi coraz dalsze pokłady swego uwarstwienia.

Za to vreme su se gradski oci, muževi velikog Sinhedriona, šetali u grupama punim ozbiljnosti i dostojanstva i vodili tihe, duboke prepirke. Razišavši se po ovom celom velikom brdovitom predelu, išli su po dvojica, po trojica dalekim i vijugavim putevima. Njihove male i tamne siluete pokrivale su celu pustu visiju, nad kojom je visilo teško i tamno nebo, izborano i pokriveno oblacima, izorano dugim paralelnim brazdama, srebrnim i belim izorima, koji su u dubini pokazivali dalje naslage svojih slojeva.

Światło lampy stwarzało sztuczny dzień w owej krainie – dzień dziwny, dzień bez świtu i wieczoru.

Svetlo lampe stvaralo je veštački dan u ovom predelu – dan čudan, dan bez zore i večeri.

Ojciec mój uspokajał się powoli. Gniew jego układał się i zastygał w pokładach i warstwach krajobrazu. Siedział teraz na galeriach wysokich półek i patrzył w jesienniejący, rozległy kraj. Widział, jak na dalekich jeziorach odbywał się połów ryb. W maleńkich łupinkach łódek siedziało po dwóch rybaków, zapuszczając sieci w wodę. Na brzegach chłopcy dźwigali na głowach kosze, pełne trzepocącego się, srebrnego połowu.

Moj otac se lagano umirivao. Njegov gnev se slegao i hladio u naslagama i slojevima predela. Sada je sedeo na galerijama visokih polica i posmatrao široki predeo koji je jesen osvajala. Video je kako na dalekim jezerima love ribu. U malim ljuskicama čamaca sedela su po dva ribara, bacajući mreže u vodu. Na obalama su dečaci nosili koševe na glavama, pune nemirnog, srebrnog lova.

Wówczas to dostrzegł, jak grupy wędrowców w oddali zadzierały głowy ku niebu, wskazując coś wzniesionymi rękami.

Tada je video kako grupe putnika u daljini dižu glave prema nebu, pokazujući nešto podignutim rukama.

I wnet zaroiło się niebo jakąś kolorową wysypką, osypało się falującymi plamami, które rosły, dojrzewały i wnet napełniły przestworze dziwnym ludem ptaków, krążących i kołujących w wielkich, krzyżujących się spiralach. Całe niebo wypełniło się ich wzniosłym lotem, łopotem skrzydeł, majestatycznymi liniami cichych bujań. Niektóre z nich jak ogromne bociany płynęły nieruchomo na spokojnie rozpostartych skrzydłach, inne, podobne do kolorowych pióropuszów, do barbarzyńskich trofeów, trzepotały ciężko i niezgrabnie, ażeby utrzymać się na falach ciepłej aury; inne wreszcie, nieudolne konglomeraty skrzydeł, potężnych nóg i oskubanych szyj, przypominały źle wypchane sępy i kondory, z których wysypują się trociny.

I odmah se nebo prekrilo rojem neke šarene ospe, osulo se talasavim pegama, koje su rasle, sazrevale i uskoro napunile prostranstvo čudnim narodom ptica, koje su kružile i šestarile u velikim unakrsnim spiralama. Celo nebo se ispunilo njihovim uzvišenim letom, lupom krila, veličanstvenim linijama tihih ljuljanja. Neke od njih su kao ogromne rode nepomično plovile na mirno raširenim krilima, druge, nalik na šarene perjanice, na varvarske trofeje, teško i nezgrapno su lupale krilima, da bi se održale na talasima tople aure, najzad poslednje, bedni konglomerati krila, moćnih nogu i oskubenih šija, podsećale su na rđavo ispunjene kraguje i kondore, iz kojih ispada piljevina.

Były między nimi ptaki dwugłowe, ptaki wieloskrzydłe, były też i kaleki, kulejące w powietrzu jednoskrzydłym, niedołężnym lotem, niebo stało się podobne do starego fresku, pełnego dziwolągów i fantastycznych zwierząt, które krążyły, wymijały się i znów wracały w kolorowych elipsach.

Među njima je bilo dvoglavih i mnogokrilih ptica, bilo je i bogalja, koji su hramali u vazduhu jednokrilim, bednim letom. Nebo je postalo nalik na staru fresku, punu nakaza i fantastičnih životinja, koje su kružile, obilazile se i ponovo vraćale u šarenim elipsama.

Mój ojciec podniósł się na bantach, oblany nagłym blaskiem, wyciągnął ręce, przyzywając ptaki starym zaklęciem. Poznał je, pełen wzruszenia. Było to dalekie, zapomniane potomstwo tej ptasiej generacji, którą ongi Adela rozpędziła na wszystkie strony nieba. Wracało teraz, zwyrodniałe i wybujałe, to sztuczne potomstwo, to zdegenerowane plemię ptasie, zmarniałe wewnętrznie.

Moj otac se uspeo po gredama obliven iznenadnim sjajem i ispružio ruke, dozivajući ptice starom zakletvom. Bilo je to daleko, zaboravljeno potomstvo one ptičje generacije koju je Adela nekada razjurila na sve strane neba. Sada se vraćalo, odrođeno i bujno, to neprirodno potomstvo, to degenerisano ptičje pleme, propalo u duši.

Wystrzelone głupio wzrostem, wyogromnione niedorzecznie, było wewnątrz puste i bez życia. Cała żywotność tych ptaków przeszła w upierzenie, wybujała w fantastyczność. Było to jakby muzeum wycofanych rodzajów, rupieciarnia Raju ptasiego.

Ižđikalo glupo rastom, besmisleno povećano, iznutra je bilo pusto i bez života. Sva životnost tih ptica prešla je u perje, izrasla u fantastičnost. Bio je to kao neki muzej povučenih vrsta, starinarnica ptičjeg raja.

Niektóre latały na wznak, miały ciężkie, niezgrabne dzioby, podobne do kłódek i zamków, obciążone kolorowymi naroślami, i były ślepe.

Neke su letele nauznak, imale teške, nezgrapne kljunove, nalik na katance i brave, pokrivene šarenim izraslinama, i bile slepe.

Jakże wzruszył ojca ten powrót niespodziany, jakże zdumiewał się nad instynktem ptasim, nad tym przywiązaniem do Mistrza, które wygnany ów ród piastował jak legendę w duszy, ażeby wreszcie po wielu generacjach, w ostatnim dniu przed wygaśnięciem plemienia pociągnąć z powrotem w pradawną ojczyznę.

Kako je oca uzbudio taj iznenadni povratak, kako se divio ptičjem instinktu, toj vernosti učitelju, koju je ovaj izgnani ptičji rod negovao u duši kao legendu, da se najzad posle mnogo generacija, poslednjeg dana pred izumiranje plemena vrati natrag u pravu otadžbinu.

Ale te papierowe, ślepe ptaki nie mogły już poznać ojca. Na darmo wołał na nie dawnym zaklęciem, zapomnianą mową ptasią, nie słyszały go i nie widziały.

Ali te papirne, slepe ptice nisu više mogle poznati oca. Uzalud ih je dozivao davnom zakletvom, zaboravljenim ptičjim jezikom, nisu ga čule ni videle.

Nagle zagwizdały kamienie w powietrzu. To wesołki, głupie i bezmyślne plemię, jęły celować pociskami w fantastyczne niebo ptasie.

Iznenada je zafijukalo kamenje u vazduhu. Oni veseljaci, glupo i besmisleno pleme, počeše gađati kamenjem u fantastično ptičje nebo.

Na darmo ojciec ostrzegał, na darmo groził zaklinającymi gestami, nie dosłyszano go, nie dostrzeżono. I ptaki spadały. Ugodzone pociskiem, obwisały ciężko i więdły już w powietrzu. Nim doleciały do ziemi, były już bezforemną kupą pierza.

Uzalud je otac opominjao, uzalud je pretio proklinjući gestovima, nisu ga čuli, nisu ga videli. I ptice su padale. Pogođene kamenom, teško su se opuštale i venule još u vazuhu. Još pre no što bi pale na zemlju, već bi postale bezoblična masa perja.

W mgnieniu oka pokryła się wyżyna tą dziwną, fantastyczną padliną. Zanim ojciec dobiegł do miejsca rzezi, cały ten świetny ród ptasi już leżał martwy, rozciągnięty na skałach.

U tren oka se visija pokrila tim čudnim, fantastičnim lešinama. Pre no što je otac stigao na mesto pokolja, ceo taj divni ptičji rod već je ležao mrtav, razbacan po stenama.

Teraz dopiero, z bliska, mógł ojciec obserwować całą lichotę tej zubożałej generacji, całą śmieszność jej tandetnej anatomii.

Tek sada, izbliza, mogao je otac posmatrati svu bednost te osiromašene generacije, svu smešnost njene jevtine anatomije.

Były to ogromne wiechcie piór, wypchane byle jak starym ścierwem. U wielu nie można było wyróżnić głowy, gdyż pałkowata ta część ciała nie nosiła żadnych znamion duszy. Niektóre pokryte były kudłatą, zlepioną sierścią, jak żubry, i śmierdziały wstrętnie. Inne przypominały garbate, łyse, zdechłe wielbłądy. Inne wreszcie były najwidoczniej z pewnego rodzaju papieru, puste w środku, a świetnie kolorowe na zewnątrz. Niektóre okazywały się z bliska niczym innym jak wielkimi pawimi ogonami, kolorowymi wachlarzami, w które niepojętym sposobem tchnięto jakiś pozór życia.

Bile su to ogromne gužve perja, kojekako ispunjene starim crkotinama. Kod mnogih se nije mogla razlikovati glava, jer taj motkasti deo tela nije nosio nikakvih znakova duše. Neke su bile pokrivene rutavim, slepljenim runom, kao zubri, i odvratno su smrdele. Druge su podsećale na grbave, ćelave, krepale kamile. Treće su, najzad, najverovatnije bile od neke vrste hartije, prazne u sredini, a divno šarene spolja. Neke su se izbliza pokazivale kao ništa drugo do veliki paunovi repovi, šarene lepeze, u koje je na neshvatljiv način udahnut neki izgled života.

Widziałem smutny powrót mego ojca. Sztuczny dzień zabarwiał się już powoli kolorami zwyczajnego poranka. W spustoszałym sklepie najwyższe półki syciły się barwami rannego nieba. Wśród fragmentów zgasłego pejzażu, wśród zburzonych kulis nocnej scenerii – ojciec widział wstających ze snu subiektów. Podnosili się spomiędzy bali sukna i ziewali do słońca. W kuchni, na piętrze, Adela, ciepła od snu i ze zmierzwionymi włosami, mełła kawę na młynku, przyciskając go do białej piersi, od której ziarna nabierały blasku i gorąca. Kot mył się w słońcu.

Video sam tužni povratak moga oca. Neprirodni dan se lagano već bojio bojama običnog jutra. U opustošenoj radnji najviše police su bile zalivene bojama jutarnjeg neba. Među fragmentima ugaslog pejzaža, između srušenih kulisa noćnog dekora – moj otac je video pomoćnike kao su ustajali iza sna. Dizali su se između bala sukna i zevali na sunce. U kuhinji, na spratu, Adela, topla od sna i zamršene kose, mlela je kafu u mlinu, pritiskajući ga na bele grudi, od kojih su zrna postajala sjajna i vrela. Mačka se kupala u suncu.

 

 

S poljskog preveo Stojan Subotin

 

 

ç  SKLEPY CYNAMONOWE