E BRUNO SCHULZ

 

SKLEPY CYNAMONOWE

Description: F:\brunoschulzorg\png92.gif

 

 

 

 

ULICA KROKODYLI [1]

 

 

THE STREET OF CROCODILES [2]

Mój ojciec przechowywał w dolnej szufladzie swego głębokiego biurka starą i piękną mapę naszego miasta.

My father kept in the lower drawer of his large desk an old and beautiful map of our city.

Był to cały wolumen in folio pergaminowych kart, które pierwotnie spojone skrawkami płótna, tworzyły ogromną mapę ścienną w kształcie panoramy z ptasiej perspektywy.

It was a whole folio sheaf of parchment pages which, originally fastened with strips of linen, formed an enormous wall map, a bird's eye panorama.

Zawieszona na ścianie, zajmowała niemal przestrzeń całego pokoju i otwierała daleki widok na całą dolinę Tyśmienicy, wijącej się falisto bladozłotą wstęgą, na całe pojezierze szeroko rozlanych moczarów i stawów, na pofałdowane przedgórza, ciągnące się ku południowi, naprzód z rzadka, potem coraz tłumniejszymi pasmami, szachownicą okrągławych wzgórzy, coraz mniejszych i coraz bledszych, w miarę jak odchodziły ku złotawej i dymnej mgle horyzontu. Z tej zwiędłej dali peryferii wynurzało się miasto i rosło ku przodowi, naprzód jeszcze w nie zróżnicowanych kompleksach, w zwartych blokach i masach domów, poprzecinanych głębokimi parowami ulic, by bliżej jeszcze wyodrębnić się w pojedyncze kamienice, sztychowane z ostrą wyrazistością widoków oglądanych przez lunetę. Na tych bliższych planach wydobył sztycharz cały zawikłany i wieloraki zgiełk ulic i zaułków, ostrą wyrazistość gzymsów, architrawów, archiwolt i pilastrów, świecących w późnym i ciemnym złocie pochmurnego popołudnia, które pogrąża wszystkie załomy i framugi w głębokiej sepii cienia. Bryły i pryzmy tego cienia wcinały się, jak plastry ciemnego miodu, w wąwozy ulic, zatapiały w swej ciepłej, soczystej masie tu całą połowę ulicy, tam wyłom między domami, dramatyzowały i orkiestrowały ponurą romantyką cieni tę wieloraką polifonię architektoniczną.

Hung on the wall, the map covered it almost entirely and opened a wide view on the valley of the River Tysmienica which wound itself like a wavy ribbon of pale gold, on the maze of widely spreading ponds and marshes, on the high ground rising towards the south, gently at first, then in ever tighter ranges, in a chessboard of rounded hills, smaller and paler as they receded towards the misty yellow fog of the horizon. From that faded distance of the periphery, the city rose and grew towards the centre of the map, an undifferentiated mass at first, a dense complex of blocks and houses, cut by deep canyons of streets, to become on the first plan a group of single houses, etched with the sharp clarity of a landscape seen through binoculars. In that section of the map, the engraver concentrated on the complicated and manifold profusion of streets and alleyways, the sharp lines of cornices, architraves, archivolts and pilasters, lit by the dark gold of a late and cloudy afternoon which steeped all corners and recesses in the deep sepia of shade. The solids and prisms of that shade darkly honeycombed the ravines of streets, drowning in a warm colour here half a street, there a gap between houses. They dramatized and orchestrated in a bleak romantic chiaroscuro the complex architectural polyphony.

Na tym planie, wykonanym w stylu barokowych prospektów, okolica Ulicy Krokodylej świeciła pustą bielą, jaką na kartach geograficznych zwykło się oznaczać okolice podbiegunowe, krainy niezbadane i niepewnej egzystencji. Tylko linie kilku ulic wrysowane tam były czarnymi kreskami i opatrzone nazwami w prostym, nieozdobnym piśmie, w odróżnieniu od szlachetnej antykwy innych napisów. Widocznie kartograf wzbraniał się uznać przynależność tej dzielnicy do zespołu miasta i zastrzeżenie swe wyraził w tym odrębnym i postponującym wykonaniu.

On that map, made in the style of baroque panoramas, the area of the Street of Crocodiles shone with the empty whiteness that usually marks polar regions or unexplored countries of which almost nothing is known. The lines of only a few streets were marked in black and their names given in simple, unadorned lettering, different from the noble script of the other captions. The cartographer must have been loath to include that district in the city and his reservations found expression in the typographical treatment.

Aby zrozumieć tę rezerwę, musimy już teraz zwrócić uwagę na dwuznaczny i wątpliwy charakter tej dzielnicy, tak bardzo odbiegający od zasadniczego tonu całego miasta.

In order to understand these reservations, we must draw attention to the equivocal and doubtful character of that peculiar area, so unlike the rest of the city.

Był to dystrykt przemysłowo-handlowy z podkreślonym jaskrawo charakterem trzeźwej użytkowości. Duch czasu, mechanizm ekonomiki, nie oszczędził i naszego miasta i zapuścił korzenie na skrawku jego peryferii, gdzie rozwinął się w pasożytniczą dzielnicę.

It was an industrial and commercial district, its soberly utilitarian character glaringly underlined. The spirit of the times, the mechanism of economics, had not spared our city and had taken root in a sector of its periphery which then developed into a parasitical quarter.

Kiedy w starym mieście panował wciąż jeszcze nocny, pokątny handel, pełen solennej ceremonialności, w tej nowej dzielnicy rozwinęły się od razu nowoczesne, trzeźwe formy komercjalizmu. Pseudoamerykanizm, aszczepiony na starym, zmurszałym gruncie miasta, wystrzelił tu bujną, lecz pustą i bezbarwną wegetacją tandetnej, lichej pretensjonalności. Widziało się tam tanie, marnie budowane kamienice o karykaturalnych fasadach, oblepione monstrualnymi sztukateriami z popękanego gipsu. Stare, krzywe domki podmiejskie otrzymały szybko sklecone portale, które dopiero bliższe przyjrzenie demaskowało jako nędzne imitacje wielkomiejskich urządzeń. Wadliwe, mętne i brudne szyby, łamiące w falistych refleksach ciemne odbicie ulicy, nie heblowane drzewo portali, szara atmosfera jałowych tych wnętrzy, osiadających pajęczyną i kłakami kurzu na wysokich półkach i wzdłuż odartych i kruszących się ścian, wyciskały tu, na sklepach, piętno dzikiego Klondike. Tak ciągnęły się jeden za drugim magazyny krawców, konfekcje, składy porcelany, drogerie, zakłady fryzjerskie. Szare ich, wielkie szyby wystawowe nosiły ukośnie lub w półkolu biegnące napisy ze złoconych plastycznych liter: CONFISERIE, MANUCURE, KING OF ENGLAND.

While in the old city a nightly semi-clandestine trade prevailed, marked by ceremonious solemnity, in the new district modern, sober forms of commercial endeavour had flourished at once. The pseudoAmericanism, grafted on the old, crumbling core of the city, shot up here in a rich but empty and colourless vegetation of pretentious vulgarity. One could see there cheap jerry-built houses with grotesque facades, covered with a monstrous stucco of cracked plaster. The old, shaky suburban houses had large hastily constructed portals grafted on to them which only on close inspection revealed themselves as miserable imitations of metropolitan splendour. Dull, dirty and faulty glass panes in which dark pictures of the street were wavily reflected, the badly planed wood of the doors, the grey atmosphere of those sterile interiors where the high shelves were cracked and the crumbling walls were covered with cobwebs and thick dust, gave these shops the stigma of some wild Klondike. In row upon row there spread tailors' shops, general outfitters, china stores, chemists' shops and barbers' saloons. Their large grey display windows bore slanting semicircular inscriptions in thick gilt letters: CONFISERIE, MANICURE, KING OF ENGLAND.

Rdzenni mieszkańcy miasta trzymali się z dala od tej okolicy, zamieszkiwanej przez szumowiny, przez gmin, przez kreatury bez charakteru, bez gęstości, przez istną lichotę moralną, tę tandetną odmianę człowieka, która rodzi się w takich efemerycznych środowiskach. Ale w dniach upadku, w godzinach niskiej pokusy zdarzało się, że ten lub ów z mieszkańców miasta zabłąkiwał się na wpół przypadkiem w tę wątpliwą dzielnicę. Najlepsi nie byli czasem wolni od pokusy dobrowolnej degradacji, zniwelowania granic i hierarchii, pławienia się w tym płytkim błocie wspólnoty, łatwej intymności, brudnego zmieszania. Dzielnica ta była eldoradem takich dezerterów moralnych, takich zbiegów spod sztandaru godności własnej. Wszystko zdawało się tam podejrzane i dwuznaczne, wszystko zapraszało sekretnym mrugnięciem, cynicznie artykułowanym gestem, wyraźnie przy-mrużonym perskim okiem do nieczystych nadziei, wszystko wyzwalało z pęt niską naturę.

The old established inhabitants of the city kept away from that area where the scum, the lowest orders had settled-creatures without character, without background, moral dregs, that inferior species of human being which is born in such ephemereal communities. But on days of defeat, in hours of moral weakness, it would happen that one or another of the city dwellers would venture half by chance into that dubious district. The best among them were not entirely free from the temptation of voluntary degradation, of breaking down the barriers of hierarchy, of immersion in that shallow mud of companionship, of easy intimacy, of dirty intermingling. The district was an Eldorado for such moral deserters. Everything seemed suspect and equivocal there, everything promised with secret winks, cynically stressed gestures, raised eyebrows, the fulfilment of impure hopes, everything helped to release the lowest instincts from their shackles.

Mało kto, nie uprzedzony, spostrzegał dziwną osobliwość tej dzielnicy: brak barw, jak gdyby w tym tandetnym, w pośpiechu wyrosłym mieście nie można było sobie pozwolić na luksus kolorów. Wszystko tam było szare jak na jednobarwnych fotografiach, jak w ilustrowanych prospektach. Podobieństwo to wychodziło poza zwykłą metaforę, gdyż chwilami, wędrując po tej części miasta, miało się w istocie wrażenie, że wertuje się w jakimś prospekcie, w nudnych rubrykach komercjalnych ogłoszeń, wśród których zagnieździły się pasożytniczo podejrzane anonse, drażliwe notatki, wątpliwe ilustracje; i wędrówki te były równie jałowe i bez rezultatu jak ekscytacje fantazji, pędzonej przez szpalty i kolumny pornograficznych druków.

Only a few people noticed the peculiar characteristics of that district: the fatal lack of colour, as if that shoddy, quickly growing area could not afford the luxury of it. Everything was grey there as in blackand-white photographs, or in cheap illustrated catalogues. This similarity was real rather than metaphorical because at times, when wandering in those parts, one in fact gained the impression that one was turning the pages of a prospectus, looking at columns of boring commercial advertisements, among which suspect announcements nestled like parasites, together with dubious notices and illustrations with a double meaning. And one's wandering proved as sterile and pointless as the excitement produced by a close study of pornographic albums.

Wchodziło się do jakiegoś krawca, żeby zamówić ubranie – ubranie o taniej elegancji, tak charakterystycznej dla tej dzielnicy. Lokal był wielki i pusty, bardzo wysoki i bezbarwny. Ogromne wielopiętrowe półki wznoszą się jedne nad drugimi w nie określoną wysokość tej hali. Kondygnacje pustych półek wyprowadzają wzrok w górę aż pod sufit, który może być niebem lichym, bezbarwnym, odrapanym niebem tej dzielnicy. Natomiast dalsze magazyny, które widać przez otwarte drzwi, pełne są aż pod sufit pudeł i kartonów, piętrzących się ogromną kartoteką, która rozpada się w górze, pod zagmatwanym niebem strychu w kubaturę pustki, w jałowy budulec nicości. Przez wielkie szare okna, kratkowane wielokrotnie jak arkusze papieru kancelaryjnego, nie wchodzi światło, gdyż przestrzeń sklepu już napełniona jest, jak wodą, indyferentną szarą poświatą, która nie rzuca cienia i nie akcentuje niczego. Wnet nawija się jakiś smukły młodzieniec, zadziwiająco usłużny, giętki i nieodporny, ażeby dogodzić naszym życzeniom i zalać nas tanią i łatwą wymową subiekta. Ale gdy, gadając, rozwija ogromne postawy sukna, przymierza, fałduje i drapuje niekończącą się strugę materiału, przepływającą przez jego ręce, formując z jego fal iluzoryczne surduty i spodnie, cała ta manipulacja wydaje się czymś nieistotnym, pozorem, komedią, ironicznie zarzuconą zasłoną na prawdziwy sens sprawy.

If one entered for example a tailor's shop to order a suit-a suit of cheap elegance characteristic of the district-one found that the premises were large and empty, the rooms high and colourless. Enormous shelves rose in tiers into the undefined height of the room and drew one's eyes towards the ceiling which might be the sky-the shoddy, faded sky of that quarter. On the other hand the storerooms which could be seen through the open door, were stacked high with boxes and crates-an enormous filing cabinet rising to the attic to disintegrate into the geometry of emptiness, into the timbers of a void. The large grey windows, ruled like the pages of a ledger, did not admit daylight yet the shop was filled with a watery anonymous grey light which did not throw shadows and did not stress anything. Soon, a slender young man appeared, astonishingly servile, agile and compliant, to satisfy one's requirements and to drown one in the smooth flow of his cheap sales talk. But when, talking all the time, he unrolled an enormous piece of cloth, fitting, folding and draping the stream of material, forming it into imaginary jackets and trousers, that whole manipulation seemed suddenly unreal, a sham comedy, a screen ironically placed to hide the true meaning of things.

Panienki sklepowe, smukłe i czarne, każda z jakąś skazą piękności (charakterystyczną dla tej dzielnicy wybrakowanych artykułów), wchodzą i wychodzą, stają w drzwiach magazynów, sondując oczyma, czy rzecz wiadoma (powierzona doświadczonym rękom subiekta) dojrzewa do punktu, właściwego. Subiekt przymila się i kryguje i chwilami robi wrażenie transwestyty. Chciałoby się go ująć pod miękko zarysowaną brodę lub uszczypnąć w upudrowany blady policzek, gdy z porozumiewawczym półspojrzeniem dyskretnie zwraca uwagę na markę ochronną towaru, markę o przejrzystej symbolice.

The tall dark salesgirls, each with a flaw in her beauty (appropriately for that district of remaindered goods), came and went, stood in the doorways watching to see whether the business entrusted to the experienced care of the salesman had reached a suitable point. The salesman simpered and pranced around like a transvestite. One wanted to lift up his receding chin or pinch his pale powdered cheek as with a stealthy meaningful look he discreetly pointed to the trademark on the material, a trademark of transparent symbolism.

Z wolna sprawa wyboru ubrania schodzi na plan dalszy. Ten miękki do efeminacji i zepsuty młodzieniec, pełen zrozumienia, dla najintymniejszych poruszeń klienta, przesuwa teraz przed jego oczyma osobliwe marki ochronne, całą bibliotekę znaków ochronnych, gabinet kolekcjonerski wyrafinowanego zbieracza. Pokazywało się wówczas, że magazyn konfekcji był tylko fasadą, za którą kryła się antykwarnia, zbiór wysoce dwuznacznych wydawnictw i druków prywatnych. Usłużny subiekt otwiera dalsze składy, wypełnione aż po sufit książkami, rycinami, fotografiami. Te winiety, te ryciny przechodzą stokrotnie najśmielsze nasze marzenia. Takich kulminacyj zepsucia, takich wymyślności wyuzdania nie przeczuwaliśmy nigdy.

Slowly the selection of the suit gave place to the second stage of the plan. The effeminate and corrupted youth, receptive to the client's most intimate stirrings, now put before him a selection of the most peculiar trade marks, a whole library of labels, a cabinet displaying the collection of a sophisticated connoisseur. It then appeared that the outfitter's shop was only a facade behind which there was an antique shop with a collection of highly questionable books and private editions. The servile salesman opened further storerooms, filled to the ceiling with books, drawings and photographs. These engravings and etchings were beyond our boldest expectations: not even in our dreams had we anticipated such depths of corruption, such varieties of licentiousness.

Panienki sklepowe przesuwają się coraz częściej pomiędzy szeregami książek, szare i papierowe, ale pełne pigmentu w zepsutych twarzach, ciemnego pigmentu brunetek o lśniącej i tłustej czarności, która zaczajona w oczach, z nagła wybiegała z nich zygzakiem lśniącego karakoniego biegu. Ale i w spalonych rumieńcach, w pikantnych stygmatach pieprzyków, we wstydliwych znamionach ciemnego puszku zdradzała się rasa zapiekłej, czarnej krwi. Ten barwik o nazbyt intensywnej mocy, ta mokka gęsta i aromatyczna zdawała się plamić książki, które brały one do oliwkowej dłoni, ich dotknięcia zdawały się je farbować i zostawiać w powietrzu ciemny deszcz piegów, smugę tabaki, jak purchawka o podniecającej, animalnej woni. Tymczasem powszechna rozwiązłość zrzucała coraz bardziej hamulce pozorów. Subiekt, wyczerpawszy swą natarczywą aktywność, przechodził powoli do kobiecej bierności. Leży teraz na jednej z wielu kanap, porozstawianych wśród rejonów książek, w jedwabnej pidżamie, odsłaniającej kobiecy dekolt. Panienki demonstrują, jedna przed drugą, figury i pozycje rycin okładkowych, inne zasypiają już na prowizorycznych posłaniach. Nacisk na klienta rozluźniał się. Wypuszczano go z kręgu natarczywego zainteresowania, pozostawiano sobie samemu. Subiektki zajęte rozmową nie zwracały nań więcej uwagi. Odwrócone do niego tyłem lub bokiem, przystawały w aroganckim kontrapoście, przestępowały z nogi na nogę, grając kokieteryjnym obuwiem, przepuszczały z góry na dół po smukłym ciele wężową grę członków, atakując nią spoza swej niedbałej nieodpowiedzialności podnieconego widza, którego ignorowały. Tak cofano się, wsuwano w głąb z wyrachowaniem, otwierając wolną przestrzeń dla aktywności gościa. Skorzystajmy z tego momentu nieuwagi, ażeby wymknąć się nieprzewidzianym konsekwencjom tej niewinnej wizyty i wydostać się na ulicę.

The salesgirls now walked up and down between the rows of books, their faces, like grey parchment, marked with the dark greasy pigment spots of brunettes, their shiny dark eyes shooting out sudden zigzag cockroachy looks. But even their dark blushes, the piquant beauty spots, the traces of down on their upper lips betrayed their thick, black blood. Their over-intense colouring, like that of an aromatic mocca, seemed to stain the books which they took into their olive hands, their touch seemed to run on the pages and leave in the air a dark trail of freckles, a smudge of tobacco, as does a truffle with its exciting, animal smell. In the meantime, lasciviousness had become general. The salesman, exhausted by his eager importuning, slowly withdrew into feminine passivity. He now lay on one of the many sofas which stood between the bookshelves, wearing a pair of deeply cut silk pyjamas. Some of the girls demonstrated to one another the poses and postures of the drawings on the book-jackets, while others settled down to sleep on makeshift beds. The pressure on the client had eased. He was now released from the circle of eager interest and left more or less alone. The salesgirls, busy talking, ceased to pay any attention to him. Turning their backs on him they adopted arrogant poses, shifting their weight from foot to foot, making play with their frivolous footwear, abandoning their slim bodies to the serpentine movements of their limbs and thus laid siege to the excited onlooker whom they pretended to ignore behind a show of assumed indifference. This retreat was calculated to involve the guest more deeply, while appearing to leave him a free hand for his own initiative. But let us take advantage of that moment of inattention to escape from these unexpected consequences of an innocent call at the tailor's, and slip back into the street.

Nikt nas nie zatrzymuje. Przez korytarze książek, pomiędzy długimi regałami czasopism i druków wydostajemy się ze sklepu i oto jesteśmy w tym miejscu Ulicy Krokodylej, gdzie z wyniesionego jej punktu widać niemal całą długość tego szerokiego traktu aż do dalekich, nie wykończonych zabudowań dworca kolejowego. Jest to szary dzień, jak zawsze w tej okolicy, i cała sceneria wydaje się chwilami fotografią z ilustrowanej gazety, tak szare, tak płaskie są domy, ludzie i pojazdy. Ta rzeczywistość jest cienka jak papier i wszystkimi szparami zdradza swą imitatywność. Chwilami ma się wrażenie, że tylko na małym skrawku przed nami układa się wszystko przykładnie w ten pointowany obraz bulwaru wielkomiejskiego, gdy tymczasem już na bokach rozwiązuje się i rozprzęga ta zaimprowizowana maskarada i, niezdolna wytrwać w swej roli, rozpada się za nami w gips i pakuły, w rupieciarnię jakiegoś ogromnego pustego teatru. Napięcie pozy, sztuczna powaga maski, ironiczny patos drży na tym naskórku. Ale dalecy jesteśmy od chęci demaskowania widowiska. Wbrew lepszej wiedzy czujemy się wciągnięci w tandetny czar dzielnicy. Zresztą nie brak w obrazie miasta i pewnych cech autoparodii. Rzędy małych, parterowych domków podmiejskich zmieniają się z wielopiętrowymi kamienicami, które zbudowane jak z kartonu, są konglomeratem szyldów, ślepych okien biurowych, szklistoszarych wystaw, reklam i numerów. Pod domami płynie rzeka tłumu. Ulica jest szeroka jak bulwar wielkomiejski, ale jezdnia, jak place wiejskie, zrobiona jest z ubitej gliny, pełna wybojów, kałuży i trawy. Ruch uliczny dzielnicy służy do porównań w tym mieście, mieszkańcy mówią o nim z dumą i porozumiewawczym błyskiem w oku. Szary, bezosobisty ten tłum jest nader przejęty swą rolą i pełen gorliwości w demonstrowaniu wielkomiejskiego pozoru. Wszelako, mimo zaaferowania i intere-sowności, ma się wrażenie błędnej, monotonnej, bezcelowej wędrówki, jakiegoś sennego korowodu marionetek. Atmosfera dziwnej błahości przenika tę całą scenerię, tłum płynie monotonnie i, rzecz dziwna widzi się go zawsze jakby niewyraźnie, figury przepływają w splątanym, łagodnym zgiełku, nie dochodząc do zupełnej wyrazistości. Czasem tylko wyławiamy z tego gwaru wielu głów jakieś ciemne, żywe spojrzenie, jakiś czarny melonik nasunięty głęboko na głowę, jakieś pół twarzy rozdarte uśmiechem, z ustami, które właśnie coś powiedziały, jakąś nogę wysuniętą w kroku i tak już zastygłą na zawsze.

No one stops us. Through the corridors of books, from between the long shelves filled with magazines and prints, we make our way out of the shop and find ourselves in that part of Crocodile Street where from the higher level one can see almost its whole length down to the distant, as yet unfinished buildings of the railway station. It is, as usual in that district, a grey day, and the whole scene seems at times like a photograph in an illustrated magazine, so grey, so one-dimensional are the houses, the people and the vehicles. Reality is as thin as paper and betrays with all its cracks its imitative character. At times one has the impression that it is only the small section immediately before us that falls into the expected pointillistic picture of a city thoroughfare, while on either side, the improvised masquerade is already disintegrating and, unable to endure, crumbles behind us into plaster and sawdust, into the lumber room of an enormous, empty theatre. The tenseness of an artificial pose, the assumed earnestness of a mask, an ironical pathos tremble on this facade. But far be it from us to wish to expose this sham. Despite our better judgment we are attracted by the tawdry charm of the district. Besides, that pretense of a city has some of the features of self-parody. Rows of small, one-storey suburban houses alternate with many-storeyed buildings which, looking as if made of cardboard, are a mixture of blind office windows, of grey-glassed display windows, of fascia, of advertisements and numbers. Among the houses the crowds stream by. The street is as broad as a city boulevard, but the roadway is made, like village squares, of beaten clay, full of puddles and overgrown with grass. The street traffic of that area is a by-word in the city; all its inhabitants speak about it with pride and a knowing look. That grey, impersonal crowd is rather self-conscious of its role, eager to live up to its metropolitan aspirations. All the same, despite the bustle and sense of purpose, one has the impression of a monotonous, aimless wandering, of a sleepy processing of puppets. An atmosphere of strange insignificance pervades the scene. The crowd flows lazily by, and, strange to say, one can see it only indistinctly; the figures pass in gentle disarray, never reaching complete sharpness of outline. Only at times do we catch among the turmoil of many heads a dark vivacious look, a black bowler hat worn at an angle, half a face split by a smile formed by lips which had just finished speaking, a foot thrust forward to take a step and fixed for ever in that position.

Osobliwością dzielnicy są dorożki bez woźniców, biegnące samopas po ulicach. Nie jakoby nie było tu dorożkarzy, ale wmieszani w tłum i zajęci tysiącem spraw, nie troszczą się o swe dorożki. W tej dzielnicy pozoru i pustego gestu nie przywiązuje się zbytniej wagi do ścisłego celu jazdy i pasażerowie powierzają się tym błędnym pojazdom z lekkomyślnością, która cechuje tu wszystko. Nieraz można ich widzieć na niebezpiecznych zakrętach, wychylonych daleko z połamanej budy, jak z lejcami w dłoniach przeprowadzają z natężeniem trudny manewr wymijania.

A peculiarity of that district are the cabs without coachmen, driving along unattended. It is not as if there were no cabbies, but mingling with the crowd and busy with a thousand affairs of their own, they do not bother about their carriages. In that area of sham and empty gestures no one pays much attention to the precise purpose of a cab ride and the passengers entrust themselves to these erratic conveyances with the thoughtlessness which characterizes everything here. From time to time one can see them at dangerous corners, leaning far out from under the broken roof of a cab as, with the reins in their hands, they perform with some difficulty the tricky manoeuvre of overtaking.

Mamy w tej dzielnicy także tramwaje. Ambicja rajców miejskich święci tu najwyższy swój triumf Ale pożałowania godny jest widok tych wozów, zrobionych z papier mâché, o ścianach powyginanych i zmiętych od wieloletniego użytku. Często brak im zupełnie przedniej ściany tak, że widzieć można w przejeździe pasażerów, siedzących sztywnie i zachowujących się z wielką godnością. Tramwaje te popychane są przez tragarzy miejskich. Najdziwniejszą atoli rzeczą jest komunikacja kolejowa na Ulicy Krokodylej.

There are also trams here. In them the ambition of the city councillors has achieved its greatest triumph. The appearance of these trams, though, is pitiful, for they are made of papier mache with warped sides dented from the misuse of many years. They often have no fronts, so that in passing one can see the passengers, sitting stiffly and behaving with great decorum. These trams are pushed by the town porters. The strangest thing of all is, however, the railway system in the Street of Crocodiles.

Czasami, w nieregularnych porach dnia, gdzieś ku końcowi tygodnia można zauważyć tłum ludzi czekających na zakręcie ulicy na pociąg. Nie jest się nigdy pewnym, czy przyjedzie i gdzie stanie, i zdarza się często, że ludzie ustawiają się w dwóch różnych punktach, nie mogąc uzgodnić swych poglądów na miejsce przystanku. Czekają długo i stoją czarnym milczącym tłumem wzdłuż ledwo zarysowanych śladów toru, z twarzami w profilu, jak szereg bladych masek z papieru, wyciętych w fantastyczną linię zapatrzenia. I wreszcie niespodzianie zajeżdża, już wjechał z bocznej uliczki, skąd go oczekiwano, niski jak wąż, miniaturowy, z małą, sapiącą, krępą lokomotywą. Wjechał w ten czarny szpaler i ulica staje się ciemna od tego ciągu wozów, siejących pył węglowy. Ciemne sapanie parowozu i powiew dziwnej powagi, pełnej smutku, tłumiony pośpiech i zdenerwowanie zamieniają ulicę na chwilę w halę dworca kolejowego w szybko zapadającym zmierzchu zimowym.

Occasionally, at different times of day towards the end of the week, one can see groups of people waiting at a crossroads for a train. One is never sure whether the train will come at all or where it will stop if it does. It often happens therefore that people wait in two different places, unable to agree where the stop is. They wait for a long time standing in a black, silent bunch alongside the barely visible lines of the track, their faces in profile: a row of pale cut-out paper figures, fixed in an expression of anxious peering. At last the train suddenly appears: one can see it coming from the expected side street, low like a snake, a miniature train with a squat, puffing locomotive. It enters the black corridor, and the street darkens from the coal dust scattered by the line of carriages. The heavy breathing of the engine and the wave of a strange sad seriousness, the suppressed hurry and excitement transform the street for a moment into the hall of a railway station in the quickly falling winter dusk.

Plagą naszego miasta jest ażiotaż biletów kolejowych i przekupstwo.

A black market in railway tickets and bribery in general are the especial plagues of our city.

W ostatniej chwili, gdy pociąg już stoi na stacji, toczą się w nerwowym pośpiechu pertraktacje z przekupnymi urzędnikami linii żelaznej. Zanim te negocjacje się kończą, pociąg rusza, odprowadzany przez wolno sunący, rozczarowany tłum, który odprowadza go daleko, ażeby się wreszcie rozproszyć.

At the last moment, when the train is already in the station, negotiations are conducted in nervous haste with corrupt railway officials. Before these are completed, the train starts, followed slowly by a crowd of disappointed passengers who accompany it a long way down the line before finally dispersing.

Ulica, zacieśniona na chwilę do tego zaimprowizowanego dworca, pełnego zmierzchu i tchnienia dalekich dróg – rozwidnia się znowu, rozszerza i przepuszcza znów swym korytem beztroski monotonny tłum spacerowiczów, który wędruje wśród gwaru rozmów wzdłuż wystaw sklepowych, tych brudnych, szarych czworoboków, pełnych tandetnych towarów, wielkich woskowych manekinów i lalek fryzjerskich.

The street, reduced for a moment to form an improvised station filled with gloom and the breath of distant travel, widens out again, becomes lighter and again allows the carefree crowd of chattering passers-by to stroll past the shop windows-those dirty grey squares filled with shoddy goods, tall wax dummies and barbers' dolls.

Wyzywająco ubrane, w długich koronkowych sukniach przechodzą prostytutki. Mogą to być zresztą żony fryzjerów lub kapelmistrzów kawiarnianych. Idą drapieżnym, posuwistym krokiem i mają w niedobrych, zepsutych twarzach nieznaczną skazę, która je przekreśla; zezują czarnym, krzywym zezem lub mają usta rozdarte, lub brak im koniuszka nosa.

Showily dressed in long lace-trimmed gowns, prostitutes have begun to circulate. They might even be the wives of hairdressers or restaurant band-leaders. They advance with a brisk rapacious step, each with some small flaw in her evil corrupted face; their eyes have a black, crooked squint, or they have hare-lips, or the tips of their noses are missing.

Mieszkańcy miasta dumni są z tego odoru zepsucia, którym tchnie Ulica Krokodyli. Nie mamy potrzeby niczego sobie odmawiać – myślą z dumą – stać nas i na prawdziwą wielkomiejską rozpustę. Twierdzą oni, że każda kobieta w tej dzielnicy jest kokotą. W istocie wystarczy zwrócić uwagę na którąś – a natychmiast spotyka się to uporczywe, lepkie spojrzenie, które nas zmraża rozkoszną pewnością. Nawet dziewczęta szkolne noszą tu w pewien charakterystyczny sposób kokardy, stawiają swoistą manierą smukłe nogi i mają tę nieczystą skazę w spojrzeniu, w której leży preformowane przyszłe zepsucie.

The inhabitants of the city are quite proud of the odour of corruption emanating from Crocodile Street. "There is no need for us to go short of anything, " they say proudly to themselves, "we even have truly metropolitan vices." They maintain that every woman in that district is a tart. In fact, it is enough to stare at any of them, and at once you meet an insistent clinging look which freezes you with the certainty of fulfilment. Even the schoolgirls wear their hair-ribbons in a characteristic way and walk on their slim legs with a peculiar step, an impure expression in their eyes that foreshadows their future corruption.

A jednak – a jednak czy mamy zdradzić ostatnią tajemnicę tej dzielnicy, troskliwie ukrywany sekret Ulicy Krokodyli?

And yet, and yet-are we to betray the last secret of that district, the carefully concealed secret of Crocodile Street?

Kilkakrotnie w trakcie naszego sprawozdania stawialiśmy pewne znaki ostrzegawcze, dawaliśmy w delikatny sposób wyraz naszym zastrzeżeniom. Uważny czytelnik nie będzie nie przygotowany na ten ostateczny obrót sprawy. Mówiliśmy o imitatywnym, iluzorycznym charakterze tej dzielnicy, ale słowa te mają zbyt ostateczne i stanowcze znaczenie, by określić połowiczny i niezdecydowany charakter jej rzeczywistości.

Several times during our account we have given warning signals, we have intimated delicately our reservations. An attentive reader will therefore not be unprepared for what is to follow. We spoke of the imitative, illusory character of that area, but these words have too precise and definite a meaning to describe its half-baked and undecided reality.

Język nasz nie posiada określeń, które by dozowały niejako stopień realności, definiowały jej gęstość. Powiedzmy bez ogródek: fatalnością tej dzielnicy jest, że nic w niej nie dochodzi do skutku, nic nie dobiega do swego definitivum, wszystkie ruchy rozpoczęte zawisają w powietrzu, wszystkie gesty wyczerpują się przedwcześnie i nie mogą przekroczyć pewnego martwego punktu. Mogliśmy już zauważyć wielką bujność i rozrzutność – w intencjach, w projektach i antycypacjach, która cechuje tę dzielnicę. Cała ona nie jest niczym innym jak fermentacją pragnień, przedwcześnie wybujałą i dlatego bezsilną i pustą. W atmosferze nadmiernej łatwości kiełkuje tutaj każda najlżejsza zachcianka, przelotne napięcie puchnie i rośnie w pustą, wydętą narośl, wystrzela szara i lekka wegetacja puszystych chwastów, bezbarwnych włochatych maków, zrobiona z nieważkiej tkanki majaku i haszyszu. Nad całą dzielnicą unosi się leniwy i rozwiązły fluid grzechu i domy, sklepy, ludzie wydają się niekiedy dreszczem na jej gorączkującym ciele, gęsią skórką na jej febrycznych marzeniach. Nigdzie, jak tu, nie czujemy się tak zagrożeni możliwościami, wstrząśnięci bliskością spełnienia, pobladli i bezwładni rozkosznym struchleniem ziszczenia. Lecz na tym się też kończy.

Our language has no definitions which would weigh, so to speak, the grade of reality, or define its suppleness. Let us say it bluntly: the misfortune of that area is that nothing ever succeeds there, nothing can ever reach a definite conclusion. Gestures hang in the air, movements are prematurely exhausted and cannot overcome a certain point of inertia. We have already noticed the great bravura and prodigality in intentions, projects and anticipations which are one of the characteristics of the district. It is in fact no more than a fermentation of desires, prematurely aroused and therefore impotent and empty. In an atmosphere of excessive facility, every whim flies high, a passing excitement swells into an empty parasitic growth; a light grey vegetation of fluffy weeds, of colourless poppies sprouts forth, made from a weightless fabric of nightmares and hashish. Over the whole area there floats the lazy licentious smell of sin, and the houses, the shops, the people seem sometimes no more than a shiver on its feverish body, the gooseflesh of its febrile dreams. Nowhere as much as there do we feel threatened by possibilities, shaken by the nearness of fulfilment, pale and faint with the delightful rigidity of realization. And that is as far as it goes.

Przekroczywszy pewien punkt napięcia, przypływ zatrzymuje się i cofa, atmosfera gaśnie i przekwita, możliwości więdną i rozpadają się w nicość, oszalałe szare maki ekscytacji rozsypują się w popiół.

Having exceeded a certain point of tension, the tide stops and begins to ebb, the atmosphere becomes unclear and troubled, possibilities fade and decline into a void, the crazy grey poppies of excitement scatter into ashes.

Będziemy wiecznie żałowali, żeśmy wtedy wyszli na chwilę z magazynu konfekcji podejrzanej konduity. Nigdy nie trafimy już doń z powrotem. Będziemy błądzili od szyldu do szyldu i mylili się setki razy. Zwiedzimy dziesiątki magazynów, trafimy do całkiem podobnych, będziemy wędrowali przez szpalery książek, wertowali czasopisma i druki, konferowali długo i zawile z panienkami o nadmiernym pigmencie i skażonej piękności, które nie potrafią zrozumieć naszych życzeń.

We shall always regret that, at a given moment, we had left the slightly dubious tailor's shop. We shall never be able to find it again. We shall wander from shop sign to shop sign and make a thousand mistakes. We shall enter scores of shops, see many which are similar. We shall wander along shelves upon shelves of books, look through magazines and prints, confer intimately and at length with young women of imperfect beauty, with an excessive pigmentation who yet would not be able to understand our requirements.

Będziemy się wikłali w nieporozumieniach, aż cała nasza gorączka i podniecenie ulotni się w niepotrzebnym wysiłku, w straconej na próżno gonitwie.

We shall get involved in misunderstandings until all our fever and excitement have spent themselves in unnecessary effort, in futile pursuit.

Nasze nadzieje były nieporozumieniem, dwuznaczny wygląd lokalu i służby – pozorem, konfekcja była prawdziwą konfekcją, a subiekt nie miał żadnych ukrytych intencyj. Świat kobiecy Ulicy Krokodylej odznacza się całkiem miernym zepsuciem, zagłuszonym grubymi warstwami przesądów moralnych i banalnej pospolitości. W tym mieście taniego materiału ludzkiego brak także wybujałości instynktu, brak niezwykłych i ciemnych namiętności.

Our hopes were a fallacy, the suspicious appearance of the premises and of the staff were a sham, the clothes were real clothes and the salesman had no ulterior motives. The women of Crocodile Street are depraved to only a modest extent, stifled by thick layers of moral prejudice and ordinary banality. In that city of cheap human material, no instincts can flourish, no dark and unusual passions can be aroused.

Ulica Krokodyli była koncesją naszego miasta na rzecz nowoczesności i zepsucia wielkomiejskiego. Widocznie nie stać nas było na nic innego jak na papierową imitację, jak na fotomontaż złożony z wycinków zleżałych, zeszłorocznych gazet.

The Street of Crocodiles was a concession of our city to modernity and metropolitan corruption. Obviously, we were unable to afford anything better than a paper imitation, a montage of illustrations cut out from last year's mouldering newspapers. 

 

Translated from the Polish by Celina Wieniewska

 

August / The Street of Crocodiles / Father's Last Escape / The Mythologization of Reality

 



[1] http://monika.univ.gda.pl/~literat/shulz/0012.htm

[2] http://www.akirarabelais.com/brunoschulz/streetofcrocodiles.html