Sierpień [1]
|
August [2]
|
1 W lipcu ojciec mój wyjeżdżał do wód i zostawiał mnie z
matką i starszym bratem na pastwę białych od żaru i oszołamiających dni
letnich. Wertowaliśmy, odurzeni światłem, w tej wielkiej księdze wakacji,
której wszystkie karty pałaty od blasku i miały na dnie słodki do omdlenia
miąższ złotych gruszek. |
1 IN JULY my father went to take the
waters and left me, with my mother and elder brother, a prey to the blinding
white heat of the summer days. Dizzy with light, we dipped into that enormous
book of holidays, its pages blazing with sunshine and scented with the sweet
melting pulp of golden pears. |
Adela wracała w
świetliste poranki, jak Pomona z ognia dnia rozżagwionego, wysypując z
koszyka barwną urodę słońca lśniące, pełne wody pod przejrzystą skórką
czereśnie, tajemnicze, czarne wiśnie, których woń przekraczała to, co
ziszczało się w smaku; morele, w których miąższu złotym był rdzeń długich
popołudni; a obok tej czystej poezji owoców wyładowywała nabrzmiałe siłą i
pożywnością płaty mięsa z klawiaturą żeber cielęcych, wodorosty jarzyn, niby
zabite głowonogi i meduzy surowy materiał obiadu o smaku jeszcze nie
uformowanym i jałowym, wegetatywne i telluryczne ingrediencje obiadu o
zapachu dzikim i polnym. |
On those luminous mornings Adela
returned from the market, like |
Przez ciemne mieszkanie na pierwszym piętrze kamienicy
w rynku przechodziło co dzień na wskroś całe wielkie lato: cisza drgających
słojów powietrznych, kwadraty blasku śniące żarliwy swój sen na podłodze;
melodia katarynki, dobyta z najgłębszej złotej żyły dnia; dwa, trzy takty
refrenu, granego gdzieś na fortepianie, wciąż na nowo, mdlejące w słońcu na
białych trotuarach, zagubione w ogniu dnia głębokiego. Po sprzątaniu Adela
zapuszczała cień na pokoje, zasuwając płócienne story. Wtedy barwy schodziły
o oktawę głębiej, pokój napełniał się cieniem, jakby pogrążony w światło
głębi morskiej, jeszcze mętniej odbity w zielonych zwierciadłach, a cały upał
dnia oddychał na storach, lekko falujących od marzeń południowej godziny. |
The dark first floor apartment of
the house in Market Square was shot through each day by the naked heat of
summer: the silence of the shimmering streaks of air, the squares of
brightness dreaming their intense dreams on the floor; the sound of a barrel-organ
rising from the deepest golden vein of day; two or three bars of a chorus,
played on a distant piano over and over again, melting in the sun on the
white pavement, lost in the fire of high noon. After tidying up, Adela would plunge the
rooms into semi-darkness by drawing down the linen blinds. All colours
immediately fell an octave lower, the room filled with shadows, as if it had
sunk to the bottom of the sea and the light was reflected in mirrors of green
water - and the heat of the day began to breathe on the blinds as they
stirred slightly in their day-dreams. |
W sobotnie popołudnia wychodziłem z matką na spacer. Z
półmroku sieni wstępowało się od razu w słoneczną kąpiel dnia. Przechodnie,
brodząc w złocie, mieli oczy zmrużone od żaru, jakby zalepione miodem, a
podciągnięta górna warga odsłaniała im dziąsła i zęby. I wszyscy brodzący w
tym dniu złocistym mieli ów grymas skwaru, jak gdyby słońce nałożyło swym
wyznawcom jedną i tę samą maskę - złotą maskę bractwa słonecznego; i wszyscy,
którzy szli dziś ulicami, spotykali się, mijali, starcy i młodzi, dzieci i
kobiety, pozdrawiali się w przejściu tą maską, namalowaną grubą, złotą farbą
na twarzy, szczerzyli do siebie ten grymas bakchiczny – barbarzyńską maskę
kultu pogańskiego. |
On Saturday afternoons I used to go
for a walk with my mother. From the dusk of the hallway, we stepped at once
into the brightness of the day. The passers-by, bathed in melting gold, had
their eyes half closed against the glare, as if they were drenched with
honey. Upper lips were drawn back, exposing the teeth. Everyone in this
golden day wore that grimace of heat-as if the sun had forced his worshippers
to wear identical masks of gold. The old and the young, women and children,
greeted each other with these masks, painted on their faces with thick gold
paint; they smiled at each other's pagan faces-the barbaric smiles of
Bacchus. |
Rynek był pusty i żółty od żaru, wymieciony z kurzu
gorącymi wiatrami, jak biblijna pustynia. Cierniste akacje, wyrosłe z pustki
żółtego placu, kipiały nad nim jasnym listowiem, bukietami szlachetnie
uczłonkowanych filigranów zielonych, jak drzewa na starych gobelinach. Zdawało
się, że te drzewa afektują wicher, wzburzając teatralnie swe korony, ażeby w
patetycznych przegięciach ukazać wytworność wachlarzy listnych o srebrzystym
podbrzuszu, jak futra szlachetnych lisic. Stare domy, polerowane wiatrami
wielu dni, zabawiały się refleksami wielkiej atmosfery, echami, wspomnieniami
barw, rozproszonymi w głębi kolorowej pogody. Zdawało się, że całe generacje
dni letnich (jak cierpliwi sztukatorzy, obijający stare fasady z pleśni
tynku) obtłukiwały kłamliwą glazurę, wydobywając z dnia na dzień wyraźniej
prawdziwe oblicze domów, fizjonomię losu i życia, które formowało je od
wewnątrz. Teraz okna, oślepione blaskiem pustego placu, spały; balkony
wyznawały niebu swą pustkę; otwarte sienie pachniały chłodem i winem. |
Market Square was empty and white
hot, swept by hot winds like a biblical desert. The thorny acacias, growing
in this emptiness, looked with their bright leaves like the trees on old
tapestries. Although there was no breath of wind, they rustled their foliage
in a theatrical gesture, as if wanting to display the elegance of the silver
lining of their leaves that resembled the fox-fur lining of a nobleman's
coat. The old houses, worn smooth by the winds of innumerable days, played
tricks with the reflections of the atmosphere, with echoes and memories of
colours scattered in the depth of the cloudless sky. It seemed as if whole
generations of summer days, like patient stonemasons cleaning the mildewed
plaster from old facades, had removed the deceptive varnish, revealing more
and more clearly the true face of the houses, the features that fate had
given them and life had shaped for them from the inside. Now the windows,
blinded by the glare of the empty square, had fallen asleep; the balconies
declared their emptiness to heaven; the open doorways smelt of coolness and
wine. |
Kupka obdartusów, ocalała w kącie rynku przed płomienną
miotłą upału, oblegała kawałek muru, doświadczając go wciąż na nowo rzutami
guzików i monet, jak gdyby z horoskopu tych metalowych krążków odczytać można
było prawdziwą tajemnicę muru, porysowanego hieroglifami rys i pęknięć. Zresztą
rynek był pusty. Oczekiwało się, że przed tę sień sklepioną z beczkami
winiarza podjedzie w cieniu chwiejących się akacyj osiołek Samarytanina,
prowadzony za uzdę, a dwóch pachołków zwlecze troskliwie chorego męża z
rozpalonego siodła, ażeby go po chłodnych schodach wnieść ostrożnie na
pachnące szabasem piętro. |
A bunch of ragamuffins, sheltering
in a corner of the square from the flaming broom of the heat, beleaguered a
piece of wall, throwing buttons and coins at it over and over again, as if
wishing to read in the horoscope of those metal discs the real secret written
in the hieroglyphics of cracks and scratched lines. Apart from them, the
square was deserted. One expected that, any minute, the Samaritan's donkey,
led by the bridle, would stop in front of the wine-merchant's vaulted doorway
and that two servants would carefully ease a sick man from the red-hot saddle
and carry him slowly up the cool stairs to the floor above, already redolent
of the Sabbath. |
Tak wędrowaliśmy z matką przez dwie słoneczne strony
rynku, wodząc nasze załamane cienie po wszystkich domach, jak po klawiszach. Kwadraty
bruku mijały powoli pod naszymi miękkimi i płaskimi krokami - jedne
bladoróżowe jak skóra ludzka, inne złote i sine, wszystkie płaskie, ciepłe,
aksamitne na słońcu, jak jakieś twarze słoneczne, zadeptane stopami aż do
niepoznaki, do błogiej nicości. |
Thus my mother and I ambled along
the two sunny sides of |
Aż wreszcie na rogu ulicy Stryjskiej weszliśmy w cień
apteki. Wielka bania z sokiem malinowym w szerokim oknie aptecznym
symbolizowała chłód balsamów, którym każde cierpienie mogło się tam ukoić. I
po paru jeszcze domach ulica nie mogła już utrzymać nadal decorum miasta, jak
chłop, który wracając do wsi rodzimej, rozdziewa się po drodze z miejskiej
swej elegancji, zamieniając się powoli, w miarę zbliżania do wsi, w obdartusa
wiejskiego. |
And finally on the corner of |
Przedmiejskie domki tonęły wraz z oknami, zapadnięte w
bujnym i zagmatwanym kwitnieniu małych ogródków. Zapomniane przez wielki
dzień, pleniły się bujnie i cicho wszelkie ziela, kwiaty i chwasty, rade z
tej pauzy, którą prześnić mogły za marginesem czasu, na rubieżach
nieskończonego dnia. Ogromny słonecznik, wydźwignięty na potężnej łodydze i
chory na elephantiasis, czekał w żółtej żałobie ostatnich, smutnych dni
żywota, uginając się pod przerostem potwornej korpulencji. Ale naiwne
przedmiejskie dzwonki i perkalikowe, niewybredne kwiatuszki stały bezradne w
swych nakrochmalonych, różowych i białych koszulkach, bez zrozumienia dla
wielkiej tragedii słonecznika. |
The suburban houses were sinking,
windows and all, into the exuberant tangle of blossom in their little
gardens. Overlooked by the light of day, weeds and wild flowers of all kinds
luxuriated quietly, glad of the interval for dreams beyond the margin of time
on the borders of an endless day. An enormous sunflower, lifted on a powerful
stem and suffering from hypertrophy, clad in the yellow mourning of the last
sorrowful days of its life, bent under the weight of its monstrous girth. But
the naive, suburban bluebells and unpretentious dimity flowers stood helpless
in their starched pink and white shifts, indifferent to the sunflower's
tragedy. |
2 Splątany gąszcz traw, chwastów, zielska i bodiaków
buzuje w ogniu popołudnia. Huczy rojowiskiem much popołudniowa drzemka
ogrodu. Złote ściemisko krzyczy w słońcu, jak ruda szarańcza; w rzęsistym
deszczu ognia wrzeszczą świerszcze; strąki nasion eksplodują cicho, jak
koniki polne. |
2 A tangled thicket of grasses, weeds
and thistles crackled in the fire of the afternoon. The sleeping garden was
resonant with flies. The golden field of stubble shouted in the sun like a
tawny cloud of locusts; in the thick rain of fire the crickets screamed; seed
pods exploded softly like grasshoppers. |
A ku parkanowi
kożuch traw podnosi się wypukłym garbem-pagórem, jak gdyby ogród obrócił się
we śnie na drugą stronę i grube jego, chłopskie bary oddychają ciszą ziemi. Na
tych barach ogrodu niechlujna, babska bujność sierpnia wyolbrzymiała w głuche
zapadliska ogromnych łopuchów, rozpanoszyła się płatami włochatych blach
listnych, wybujałymi ozorami mięsistej zieleni. Tam te wyłupiaste pałuby łopuchów wybałuszyły się jak babska szeroko
rozsiadłe, na wpół pożarte przez własne oszalałe spódnice. Tam sprzedawał
ogród za darmo najtańsze krupy dzikiego bzu, śmierdzącą mydłem, grubą kaszę
babek, dziką okowitę mięty i wszelką najgorszą tandetę sierpniową. Ale po
drugiej stronie parkanu, za tym matecznikiem lata, w którym rozrosła się
głupota zidiociałych chwastów, było śmietnisko zarosłe dziko bodiakiem. Nikt
nie wiedział, że tam właśnie odprawiał sierpień tego lata swoją wielką
pogańską orgię. Na tym śmietnisku, oparte o parkan i zarośnięte dzikim bzem,
stało łóżko skretyniałej dziewczyny Tłui. Tak nazywaliśmy ją wszyscy. Na
kupie śmieci i odpadków, starych garnków, pantofli, rumowiska i gruzu stało
zielono pomalowane łóżko, podparte zamiast brakującej nogi dwiema starymi
cegłami. |
And over by the fence the sheepskin
of grass lifted in a hump, as if the garden had turned over in its sleep, its
broad, peasant back rising and falling as it breathed on the stillness of the
earth. There the untidy, feminine ripeness of August had expanded into
enormous, impenetrable, clumps of burdocks spreading their sheets of leafy
tin, their luxuriant tongues of fleshy greenery. There, those protuberant bur
clumps spread themselves, like resting peasant women, half enveloped in their
own swirling skirts. There, the garden offered free of charge the cheapest
fruits of wild lilac, the heady aquavit of mint and all kinds of August
trash. But on the other side of the fence, behind that jungle of summer in
which the stupidity of weeds reigned unchecked, there was a rubbish heap on
which thistles grew in wild profusion. No one knew that there, on that refuse
dump, the month of August had chosen to hold that year its pagan orgies.
There, pushed against the fence and hidden by the elders, stood the bed of
the halfwit girl, Touya, as we all called her. On a heap of discarded junk of
old saucepans, abandoned single shoes and chunks of plaster, stood a bed,
painted green, propped up on two bricks where one leg was missing. |
Powietrze nad
tym rumowiskiem, zdziczałe od żaru, cięte błyskawicami lśniących much
końskich, rozwścieczonych słońcem, trzeszczało jak od nie widzianych
grzechotek, podniecając do szału. |
The air over that midden, wild with
the heat, cut through by the lightning of shiny horseflies, driven mad by the
sun, crackled, as if filled with invisible rattles, exciting one to frenzy. |
Tłuja siedzi
przykucnięta wśród żółtej pościeli i szmat. Wielka jej głowa jeży się
wiechciem czarnych włosów. Twarz jej jest kurczliwa jak miech harmonii. Co
chwila grymas płaczu składa tę harmonię w tysiąc poprzecznych fałd, a
zdziwienie rozciąga ją z powrotem, wygładza fałdy, odsłania szparki drobnych
oczu i wilgotne dziąsła z żółtymi zębami pod ryjowatą, mięsistą wargą. Mijają
godziny pełne żaru i nudy, podczas których Tłuja gaworzy półgłosem, drzemie, zrzędzi
z cicha i chrząka. Muchy obsiadają nieruchomą gęstym rojem. Ale z nagła ta
cała kupa brudnych gałganów, szmat i strzępów zaczyna poruszać się, jakby
ożywiona chrobotem lęgnących się w niej szczurów. Muchy budzą się spłoszone i
podnoszą wielkim, huczącym rojem, pełnym wściekłego bzykania, błysków i
migotań. I podczas gdy gałgany zsypują się na ziemię i rozbiegają po
śmietnisku jak spłoszone szczury, wygrzebuje się z nich, odwija z wolna
jądro, wyłuszcza się rdzeń śmietniska: na wpół naga i ciemna kretynka dźwiga
się powoli i staje, podobna do bożka pogańskiego, na krótkich dziecinnych
nóżkach, a z napęczniałej napływem złości szyi, z poczerwieniałej,
ciemniejącej od gniewu twarzy, na której jak malowidła barbarzyńskie
wykwitają arabeski nabrzmiałych żył, wyrywa się wrzask zwierzęcy, wrzask
chrapliwy, dobyty ze wszystkich bronchij i piszczałek tej pół zwierzęcej, pół
boskiej piersi. Bodiaki, spalone słońcem, krzyczą, łopuchy puchną i pysznią
się bezwstydnym mięsem, chwasty ślinią się błyszczącym jadem, a kretynka,
ochrypła od krzyku, w konwulsji dzikiej uderza mięsistym łonem z wściekłą
zapalczywością w pień bzu dzikiego, który skrzypi cicho pod natarczywością
tej rozpustnej chuci, zaklinany całym tym nędzarskim chórem do wynaturzonej,
pogańskiej płodności. |
Touya sits hunched up among the
yellow bedding and odd rags, her large head covered by a mop of tangled black
hair. Her face works like the bellows of an accordion. Every now and then a
sorrowful grimace folds it into a thousand vertical pleats, but astonishment
soons straightens it out again, ironing out the folds, revealing the chinks
of small eyes and damp guns with yellow teeth under snout-like, fleshy lips.
Hours pass, filled with heat and boredom; Touya chatters in a monotone, dozes,
mumbles softly and coughs. Her immobile frame is covered by a thick cloak of
flies. But suddenly the whole heap of dirty rags begins to move, as if
stirred by the scratching of a litter of newlyborn rats. The flies wake up in
fright and rise in a huge, furiously buzzing cloud, filled with coloured
light reflected from the sun. And while the rags slip to the ground and
spread out over the rubbish heap, like frightened rats, a form emerges and
reveals itself: the dark halfnaked idiot girl rises slowly to her feet and
stands like a pagan idol, on short childish legs; her neck swells with anger,
and from her face, red with fury, on which the arabesques of bulging veins
stand out as in a primitive painting, comes forth a hoarse animal scream,
originating deep in the lungs hidden in that half-animal, half-divine breast.
The sun-dried thistles shout, the plantains swell and boast their shameless
flesh, the weeds salivate with glistening poison, and the half-wit girl,
hoarse with shouting, convulsed with madness, presses her fleshy belly in an
excess of lust against the trunk of an elder which groans softly under the
insistent pressure of that libidinous passion, incited by the whole ghastly
chorus to hideous unnatural fertility. |
Matka Tłui
wynajmuje się gospodyniom do szorowania podłóg. Jest to mała, żółta jak
szafran kobieta i szafranem zaprawia też podłogi, jodłowe stoły, ławy i
szlabany, które w izbach ubogich ludzi zmywa. Raz zaprowadziła mnie Adela do
domu tej starej Maryśki. Była wczesna poranna godzina, weszliśmy do małej
izby niebiesko bielonej, z ubitą polepą glinianą na podłodze, na której
leżało wczesne słońce, jaskrawożółte w tej ciszy porannej, odmierzanej
przeraźliwym szczękiem chłopskiego zegara na ścianie. W skrzyni na słomie
leżała głupia Maryśka, blada jak opłatek i cicha jak rękawiczka, z której
wysunęła się dłoń. I jakby korzystając z jej snu, gadała cisza, żółta,
jaskrawa, zła cisza, monologowała, kłóciła się, wygadywała głośno i
ordynarnie swój maniacki monolog. Czas Maryśki - czas więziony w jej duszy,
wystąpił z niej straszliwie rzeczywisty i szedł samopas przez izbę,
hałaśliwy, huczący, piekielny, rosnący w jaskrawym milczeniu poranka z
głośnego młyna-zegara, jak zła mąka, sypka mąka, głupia mąka wariatów. |
Touya's mother Maria hired herself
to housewives to scrub floors. She was a small saffron-yellow woman, and it
was with saffron that she wiped the floors, the deal tables, the benches and
the bannisters which she scrubbed in the homes of the poor. Once Adela took me to the old woman's house.
It was early in the morning when we entered the small blue-walled room, with
its mud floor, lying in a patch of bright yellow sunlight in the still of the
morning broken only by the frighteningly loud ticking of a cottage clock on
the wall. In a straw-filled chest lay the foolish Maria, white as a wafer and
motionless like a glove from which a hand had been withdrawn. And, as if
taking advantage of her sleep, the silence talked, the yellow, bright evil
silence delivered its monologue, argued, and loudly spoke its vulgar maniacal
soliloquy. Maria's time the time imprisoned in her soul-had left her
and-terribly real-filled the room, vociferous and hellish in the bright
silence of the morning, rising from the noisy mill of the clock like a cloud
of bad flour, powdery flour, the stupid flour of madmen. |
3 W jednym z tych
domków, otoczonym sztachetami brązowej barwy, tonącym w bujnej zieleni
ogródka, mieszkała ciotka Agata. Wchodząc do niej, mijaliśmy w ogrodzie
kolorowe szklane kule, tkwiące na tyczkach, różowe, zielone i fioletowe, w
których zaklęte były całe świetlane i jasne światy, jak te idealne i
szczęśliwe obrazy zamknięte w niedościgłej doskonałości baniek mydlanych. |
3 In one of those cottages, surrounded
by brown railings and submerged in the lush green of its garden, lived Aunt
Agatha. Coming through the garden to visit her, we passed numerous coloured
glass balls stuck on flimsy poles. In these pink, green and violet balls were
enclosed bright shining worlds like the ideally happy pictures contained in
the peerless perfection of soap bubbles. |
W półciemnej
sieni ze starymi oleodrukami, pożartymi przez pleśń i oślepłymi od starości,
odnajdowaliśmy znany nam zapach. W tej zaufanej starej woni mieściło się w
dziwnie prostej syntezie życie tych ludzi, alembik rasy, gatunek krwi i
sekret ich losu, zawarty niedostrzegalnie w codziennym mijaniu ich własnego,
odrębnego czasu. Stare, mądre drzwi, których ciemne westchnienia wpuszczały i
wypuszczały tych ludzi, milczący świadkowie wchodzenia i wychodzenia matki,
córek i synów – otworzyły się bezgłośnie jak odrzwia szafy i weszliśmy w ich
życie. Siedzieli jakby w cieniu swego losu i nie bronili się w pierwszych
niezręcznych gestach wydali nam swoją tajemnicę. Czyż nie
byliśmy krwią i losem spokrewnieni z nimi? |
In the gloom of the hall, with its
old lithographs, rotten with mildew and blind with age, we rediscovered a
well-known smell. In that old familiar smell was contained a marvellously
simple synthesis of the life of those people, the distillation of their race,
the quality of their blood and the secret of their fate, imperceptibly mixed
day by day with the passage of their own, private, time. The old, wise door,
the silent witness of the entries and exits of mother, daughters, sons, whose
dark sighs accompanied the comings and goings of those people, now opened
noiselessly like the door of a wardrobe and we stepped into their life. They
were sitting as if in the shadow of their own destiny and did not fight
against it; with their first, clumsy gestures they revealed their secret to
us. Besides, were we not related to them by blood and by fate? |
Pokój był
ciemny i aksamitny od granatowych obić ze złotym deseniem, lecz echo dnia
płomiennego drgało i tutaj jeszcze mosiądzem na ramach obrazów, na klamkach i
listwach złotych, choć przepuszczone przez gęstą zieleń ogrodu. Spod ściany
podniosła się ciotka Agata, wielka i bujna, o mięsie okrągłym i białym,
centkowanym rudą rdzą piegów. Przysiedliśmy się do nich, jakby na brzeg ich
losu, zawstydzeni trochę tą bezbronnością, z jaką wydali się nam bez
zastrzeżeń, i piliśmy wodę z sokiem różanym, napój przedziwny, w którym
znalazłem jakby najgłębszą esencję tej upalnej soboty. |
The room was dark and velvety from
the royal blue wallpaper with its gold pattern, but even here the echo of the
flaming day shimmered brassily on the picture frames, on door knobs and
gilded borders, although it came through the filter of the dense greenery of
the garden. From her chair against the wall, Aunt Agatha rose to greet us,
tall and ample, her round white flesh blotchy with the rust of freckles. We
sat down beside them, as on the verge of their lives, rather embarrassed by
their defenseless surrender to us, and we drank water with rose syrup, a
wonderful drink in which I found the deepest essence of that hot Saturday. |
Ciotka
narzekała. Był to zasadniczy ton jej rozmów, głos tego mięsa białego i
płodnego, bujającego już jakby poza granicami osoby, zaledwie luźnie
utrzymywanej w skupieniu, w więzach formy indywidualnej, i nawet w tym
skupieniu już zwielokrotnionej, gotowej rozpaść się, rozgałęzić, rozsypać w
rodzinę. Była to płodność niemal samoródcza, kobiecość pozbawiona hamulców i
chorobliwie wybujała. |
My aunt was complaining. It was the
principal burden of her conversation, the voice of that white and fertile
flesh, floating as it were outside the boundaries of her person, held only
loosely in the fetters of individual form, and, despite those fetters, ready
to multiply, to scatter, branch out, and divide into a family. It was an
almost selfpropagating fertility, a femininity without rein, morbidly
expansive. |
Zdawało się, że
sam aromat męskości, zapach dymu tytoniowego, dowcip kawalerski mógł dać
impuls tej zaognionej kobiecości do rozpustnego dzieworództwa. I właściwie
wszystkie jej skargi na męża, na służbę, jej troski o dzieci były tylko
kapryszeniem i dąsaniem się nie zaspokojonej płodności, dalszym ciągiem tej
opryskliwej, gniewnej i płaczliwej kokieterii, którą nadaremnie doświadczała
męża. Wuj Marek, mały, zgarbiony, o twarzy wyjałowionej z płci, siedział w
swym szarym bankructwie, pogodzony z losem, w cieniu bezgranicznej pogardy, w
którym zdawał się wypoczywać. W jego szarych oczach tlił się daleki żar
ogrodu, rozpięty w oknie. Czasem próbował słabym ruchem robić jakieś
zastrzeżenia, stawiać opór, ale fala samowystarczalnej kobiecości odrzucała
na bok ten gest bez znaczenia, przechodziła triumfalnie mimo niego, zalewała
szerokim swym strumieniem słabe podrygi męskości. |
It seemed as if the very whiff of
masculinity, the smell of tobacco smoke, or a bachelor's joke, would spark
off this feverish femininity and entice it to a lascivious virgin-birth. And
in fact, all her complaints about her husband or her servants, all her
worries about the children were only the caprices of her incompletely
satisfied fertility, a logical extension of the rude, angry, lachrymose
coquetry with which, to no purpose, she plagued her husband. Uncle Mark, small
and hunched, with a face fallow of sex, sat in his grey bankruptcy,
reconciled to his fate, in the shadow of a limitless contempt in which he
seemed only to relax. His grey eyes reflected the distant glow of the garden,
spreading in the window. Sometimes he tried with a feeble gesture to raise an
objection, to resist, but the wave of self-sufficient femininity hurled aside
that unimportant gesture, triumphantly passed him by, and drowned the feeble
stirrings of male assertiveness under its broad flood. |
Było coś
tragicznego w tej płodności niechlujnej i nieumiarkowanej, była nędza
kreatury walczącej na granicy nicości i śmierci, był jakiś heroizm kobiecości
triumfującej urodzajnością nawet nad kalectwem natury, nad insuficjencją
mężczyzny. Ale potomstwo ukazywało rację tej paniki macierzyńskiej, tego
szału rodzenia, który wyczerpywał się w płodach nieudanych, w efemerycznej
generacji fantomów bez krwi i twarzy. |
There was something tragic in that
immoderate fertility; the misery of a creature fighting on the borders of
nothingness and death, the heroism of womanhood triumphing by fertility over
the shortcomings of nature, over the insufficiency of the male. But their
offspring showed justification for that panic of maternity, of a passion for
child bearing which became exhausted in ill-starred pregnancies, in an
ephemereal generation of phantoms without blood or face. |
Weszła Łucja,
średnia, z głową nazbyt rozkwitłą i dojrzałą na dziecięcym i pulchnym ciele o
mięsie białym i delikatnym. Podała mi rączkę lalkowatą, jakby dopiero
pączkującą, i zakwitła od razu całą twarzą, jak piwonia przelewająca się
pełnią różową. Nieszczęśliwa z powodu swych rumieńców, które bezwstydnie
mówiły o sekretach menstruacji, przymykała oczy i płoniła się jeszcze
bardziej pod dotknięciem najobojętniejszego pytania, gdyż każde zawierało
tajną aluzję do jej nadwrażliwego panieństwa. |
Lucy, the second eldest, now entered
the room, her head overdeveloped for her child-like, plump body, her flesh
white and delicate. She stretched out to me a small doll-like hand, a hand in
bud, and blushed all over her face like a peony. Unhappy because of her
blushes, which shamelessly revealed the secrets of menstruation, she closed
her eyes and reddened even more deeply under the touch of the most indifferent
question, for she saw in each a secret allusion to her most sensitive
maidenhood. |
Emil,
najstarszy z kuzynów, z jasnoblond wąsem, z twarzą, z której życie zmyło
jakby wszelki wyraz, spacerował tam i z powrotem po pokoju, z rękami w
kieszeniach fałdzistych spodni. |
Emil, the eldest of the cousins,
with a fair moustache in a face from which life seemed to have washed away
all expression, was walking up and down the room, his hands in the pockets of
his voluminous trousers. |
Jego strój
elegancki i drogocenny nosił piętno egzotycznych krajów, z których powrócił. Jego
twarz, zwiędła i zmętniała, zdawała się z dnia na dzień zapominać o sobie,
stawać się białą pustą ścianą z bladą siecią żyłek, w których jak linie na
zatartej mapie plątały się gasnące wspomnienia tego burzliwego i zmarnowanego
życia. Był mistrzem sztuk karcianych, palił długie, szlachetne fajki i
pachniał dziwnie zapachem dalekich krajów. Z wzrokiem wędrującym po dawnych
wspomnieniach opowiadał dziwne anegdoty, które w pewnym punkcie urywały się
nagle, rozprzęgały i rozwiewały w nicość. Wodziłem za nim tęsknym wzrokiem,
pragnąc, by zwrócił na mnie uwagę i wybawił mnie z udręki nudów. I w samej
rzeczy zdawało mi się, że mrugnął na mnie oczyma, wychodząc do drugiego
pokoju. Podżyłem za nim. Siedział nisko na małej kozetce, z kolanami
krzyżującymi się niemal na wysokości głowy, łysej jak kula bilardowa. Zdawało
się, że to ubranie samo leży, faldziste, zmięte, przerzucone przez fotel. Twarz
jego była jak tchnienie twarzy smuga, którą nieznany przechodzień zostawił w
powietrzu. Trzymał w bladych, emaliowanych błękitnie dłoniach portfel, w
którym coś oglądał. |
His elegant expensive clothes bore
the imprint of the exotic countries he had visited. His pale, flabby face,
seemed from day to day to lose its outline, to become a white blank wall with
a pale network of veins, like lines on an old map occasionally stirred by the
fading memories of a stormy and wasted life. He was a master of card tricks,
he smoked long, noble pipes and smelled strangely of distant lands. With his
gaze wandering over old memories, he told curious stories, which at some
point would suddenly stop, disintegrate, and blow away. My eyes followed him
nostalgically, and I wished he would notice me and liberate me from the
tortures of boredom. And indeed, it seemed as if he gave me a wink before
going into an adjoining room and I followed him there. He was sitting on a
small low sofa, his crossed knees almost level with his head, which was bald
like a billiard ball. It seemed as if it were only his clothes that had been
thrown, crumpled and empty, over a chair. His face seemed like the breath of
a face-a smudge which an unknown passer-by had left in the air. In his white,
blue-enamelled hands he was holding a wallet and looking at something in it. |
Z mgły twarzy
wyłoniło się z trudem wypukłe bielmo bladego oka, wabiąc mnie figlarnym
mruganiem. Czułem doń nieprzepartą sympatię. Wziął mnie między kolana i
tasując przed mymi oczyma wprawnymi dłońmi fotografie, pokazywał wizerunki
nagich kobiet i chłopców w dziwnych pozycjach. Stałem oparty o niego bokiem i
patrzyłem na te delikatne ciała ludzkie dalekimi, niewidzącymi oczyma, gdy
fluid niejasnego wzburzenia, którym nagle zmętniało powietrze, doszedł do
mnie i zbiegł mię dreszczem niepokoju, falą nagłego zrozumienia. Ale
tymczasem ta mgiełka uśmiechu, która się zarysowała pod miękkim i pięknym
jego wąsem, zawiązek pożądania, który napiął się na jego skroniach pulsującą
żyłą, natężenie trzymające przez chwilę jego rysy w skupieniu - upadły z
powrotem w nicość i twarz odeszła w nieobecność, zapomniała o sobie, rozwiała
się. |
From the mist of his face, the
protruding white of a pale eye emerged with difficulty, enticing me with a
wink. I felt an irresistable sympathy for Emil. He took me between his knees and, shuffling
some photographs in front of my eyes as if they were a pack of cards, he
showed me naked women and boys in strange positions. I stood leaning against
him looking at those delicate human bodies with distant, unseeing eyes, when
all of a sudden the fluid of an obscure excitement with which the air seemed
charged, reached me and pierced me with a shiver of uneasiness, a wave of
sudden comprehension. But meanwhile that ghost of a smile which had appeared
under Emil's soft and beautiful moustache, the seed of desire which had shown
in a pulsating vein on his temple, the tenseness which for a moment had kept
his features concentrated, all fell away again and his face receded into
indifference and became absent and finally faded away altogether. |
|
Translated from the Polish by Celina Wieniewska |
August
/ The Street of Crocodiles / Father's Last
Escape
/ The Mythologization of Reality