www.brunoschulz.org

------------------------------------------------------------------------------------------------

 

 

Bruno Schulz      ILUSTRACJE

SKLEPY CYNAMONOWE

ß PAN KAROL

ULICA KROKODYLI à

Fahajas boltok / Коричные лавки / Cinamoninės krautuvėlės / The Cinnamon Shops / Las tiendas de color canela

 

 

 

BRUNO SCHULZ

 

SKLEPY CYNAMONOWE [1]

 

 

 

 

 

BRUNO ŠULC

 

CIMETASTE PRODAVNICE [2]

 

W okresie najkrótszych, sennych dni zimowych, ujętych z obu stron, od poranku i od wieczora, w futrzane krawędzie zmierzchów, gdy miasto rozgałęziało się coraz głębiej w labirynty zimowych nocy, z trudem przywoływane przez krótki świt do opamiętania, do powrotu - ojciec mój był już zatracony, zaprzedany, zaprzysiężony tamtej sferze.

U periodu najkraćih, sanjivih, zimskih dana, opervažen s obe strane, od jutra i od večeri, krznenim ivicama sumraka, dok se grad razgranavao sve dublje u lavirinte zimskih noći s mukom dozivan od kratkog osvita k svesti na povratak – moj otac je već bio izgubljen, prodat, zaklet drugoj sferi.

Twarz jego i głowa zarastały wówczas bujnie i dziko siwym włosem, sterczącym nieregularnie wiechciami, szczecinami, długimi pędzlami, strzelającymi z brodawek, z brwi, z dziurek od nosa – co nadawało jego fizjonomii wygląd starego, nastroszonego lisa.

Njegovo lice i glava već su bili bujno i divlje zarasli u sedu kosu, koja je nepravilno štrčala čupercima, čekinjama, dugim četkicama, koje su izbijale iz bradavica, iz obrva, iz nozdrva – što je celoj njegovoj fizionomiji davalo izgled stare narogušene lisice.

Węch jego i słuch zaostrzał się niepomiernie i znać było po grze jego milczącej i napiętej twarzy, że za pośrednictwem tych zmysłów pozostaje on w ciągłym kontakcie z niewidzialnym światem ciemnych zakamarków, dziur mysich, zmurszałych przestrzeni pustych pod podłogą i kanałów kominowych.

Njegov njuh i sluh su se neizmerno zaoštravali i po njegovoj ćutljivoj igri i napetom licu videlo se da je preko čula u stalnom kontaktu sa nevidljivim svetom tamnih zakutaka, mišjih rupa, trošnih praznih prostora ispod poda i odžačkih kanala.

Wszystkie chroboty, trzaski nocne, tajne, skrzypiące życie podłogi miały w nim nieomylnego i czujnego dostrzegacza, szpiega i współspiskowca. Absorbowało go to w tym stopniu, że pogrążał się zupełnie w tej niedostępnej dla nas sferze, z której nie próbował zdawać nam sprawy.

Svi šušnji, noćna pucketanja, tajni škripav život poda imali su u njemu nepogrešivog i opreznog posmatrača, špijuna i zaverenika. To ga je u tolikoj meri apsorbovalo da je potpuno uranjao u tu za nas nedostupnu sferu, o kojoj nije pokušavao da nas obaveštava.

Nieraz musiał strzepywać palcami i śmiać się cicho do siebie samego, gdy te wybryki niewidzialnej sfery stawały się zbyt absurdalne; porozumiewał się wówczas spojrzeniem z naszym kotem, który również wtajemniczony w ten świat, podnosił swą cyniczną, zimną, porysowaną pręgami twarz, mrużąc z nudów i obojętności skośne szparki oczu.

Često je morao da pucka prstima i da se tiho smeje za sebe kad bi ti ispadi nevidljive sfere postajali i suviše apsurdni; tada bi se očima sporazumevao sa našom mačkom, koja je, takođe posvećena u taj svet, podizala svoje cinično, hladno, pegavo lice, žmirkajući od dosade i ravnodušnosti kosim pukotinama očiju.

Zdarzało się podczas obiadu, że wśród jedzenia odkładał nagle nóż i widelec i z serwetą zawiązaną pod szyją podnosił się kocim ruchem, skradał na brzuścach palców do drzwi sąsiedniego, pustego pokoju i z największą ostrożnością zaglądał przez dziurkę od klucza. Potem wracał do stołu, jakby zawstydzony, z zakłopotanym uśmiechem, wśród mruknięć i niewyraźnych mamrotań, odnoszących się do wewnętrznego monologu, w którym był pogrążony.

Dešavalo se za vreme ručka da je usred jela iznenada ostavljao nož i viljušku i sa servijetom zavezanom pod grlom dizao se mačjim pokretom, na vrhovima prstiju se prikradao vratima susedne prazne sobe i sa najvećom opreznošću zavirivao kroz ključaonicu. Zatim bi se vraćao stolu, postiđen, sa zabrinutim osmehom, uz gunđanje i nejasna mrmljanja, koja su se odnosila na unutrašnji monolog, u koji se bio udubio.

Ażeby mu sprawić pewną dystrakcję i oderwać go od chorobliwych dociekań, wyciągała go matka na wieczorne spacery, na które szedł, milcząc, bez oporu, ale i bez przekonania, roztargniony i nieobecny duchem. Raz nawet poszliśmy do teatru.

Da bismo ga malo razonodili i odvojili od bolesnih istraživanja, majka ga je odvlačila u večernje šetnje, u koje je išao ćutke, bez otpora, ali i bez oduševljenja, rasejan i odsutan duhom. Jednom smo čak otišli i u pozorište.

Znaleźliśmy się znowu w tej wielkiej, źle oświetlonej i brudnej sali, pełnej sennego gwaru ludzkiego i bezładnego zamętu. Ale gdy przebrnęliśmy przez ciżbę ludzką, wynurzyła się przed nami olbrzymia bladonebieska kurtyna, jak niebo jakiegoś innego firmamentu. Wielkie, malowane maski różowe, z wydętymi policzkami, nurzały się w ogromnym płóciennym przestworzu. To sztuczne niebo szerzyło się i płynęło wzdłuż i w poprzek, wzbierając ogromnym tchem patosu i wielkich gestów, atmosferą tego świata sztucznego i pełnego blasku, który budował się tam, na dudniących rusztowaniach sceny. Dreszcz płynący przez wielkie oblicze tego nieba, oddech ogromnego płótna, od którego rosły i ożywały maski, zdradzał iluzoryczność tego firmamentu, sprawiał to drganie rzeczywistości, które w chwilach metafizycznych odczuwamy jako migotanie tajemnicy.

Opet smo se obreli u toj velikoj, rđavo osvetljenoj i prljavoj sali, punoj sanjivog ljudskog žagora i haotičnog nereda. Ali kada smo se probili kroz ljudsku gužvu, pred nas je izronila ogromna bledoplava zavesa, kao nebo nekog drugog firmamenta. Velike, naslikane ružičaste maske, naduvenih obraza, gnjurile su se u ogromnom platnenom prostranstvu. To veštačko nebo širilo se i teklo uzduž i popreko, nadolazeći ogromnim dahom patosa i velikih gestova, atmosferom tog veštačkog i punog sjaja sveta, koji se tamo gradio, na hučnim skelama scene. Drhtanje koje je teklo preko velikog lica toga neba, dah ogromnog platna, od koga su rasle i oživljavale maske, odavao je iluzornost toga firmamenta, izazivao to drhtanje stvarnosti, koje u metafizičkim trenucima osećamo kao treperenje tajne.

Maski trzepotały czerwonymi powiekami, kolorowe wargi szeptały coś bezgłośnie i wiedziałem, że przyjdzie chwila, kiedy napięcie tajemnicy dojdzie do zenitu i wtedy wezbrane niebo kurtyny pęknie naprawdę, uniesie się i ukaże rzeczy niesłychane i olśniewające.

Maske su treptale crvenim obrvama, obojene usne su nešto bezglasno šaputale i ja sam znao da će doći trenutak kada će napetost tajne dostići zenit i tada će nebo zavese zaista pući, podići se i pokazati stvari nečuvene i zaslepljujuće.

Lecz nie było mi dane doczekać tej chwili, albowiem tymczasem ojciec zaczął zdradzać pewne oznaki zaniepokojenia, chwytał się za kieszenie i wreszcie oświadczył, że zapomniał portfelu z pieniędzmi i ważnymi dokumentami.

Ali mi nije bilo dato da dočekam taj trenutak, jer je otac u međuvremenu počeo davati izvesne znake uznemirenosti, počeo je da se hvata za džepove i najzad je izjavio da je zaboravio novčanik s novcem i važnim dokumentima.

Po krótkiej naradzie z matką, w której uczciwość Adeli została poddana pospiesznej, ryczałtowej ocenie, zaproponowano mi, żebym wyruszył do domu na poszukiwanie portfelu. Zdaniem matki do rozpoczęcia widowiska było jeszcze wiele czasu i przy mojej zwinności mogłem na czas powrócić.

Posle kratkog savetovanja sa majkom, u kome je Adelino poštenje bilo podvrgnuto žurnoj, opštoj oceni, predloženo mi je da krenem kući i potražim novčanik. Po majčinom mišljenju do početka predstave je bilo još mnogo vremena i sa mojom hitrošću mogao sam se još na vreme vratiti.

Wyszedłem w noc zimową, kolorową od iluminacji nieba. Była to jedna z tych jasnych nocy, w których firmament gwiezdny jest tak rozległy i rozgałęziony, jakby rozpadł się, rozłamał i podzielił na labirynt odrębnych niebios, wystarczających do obdzielenia całego miesiąca nocy zimowych i do nakrycia swymi srebrnymi i malowanymi kloszami wszystkich ich nocnych zjawisk, przygód, awantur i karnawałów.

Izašao sam u zimsku noć, šarenu od nebeske iluminacije. Bila je to jedna od onih svetlih noći, u kojima je zvezdani svod tako prostran i razgranat, kao da se raspao i podelio na lavirint posebnih nebesa, dovoljnih da snabdeju ceo mesec zimskih noći i svojim srebrnim i šarenim zvonima pokriju sve njihove noćne pojave, doživljaje, avanture i karnevale.

Jest lekkomyślnością nie do darowania wysyłać w taką noc młodego chłopca z misją ważną i pilną, albowiem w jej półświetle zwielokrotniają się, plączą i wymieniają jedne z drugimi ulice. Otwierają się w głębi miasta, żeby tak rzec, ulice podwójne, ulice sobowtóry, ulice kłamliwe i zwodne. Oczarowana i zmylona wyobraźnia wytwarza złudne plany miasta, rzekomo dawno znane i wiadome, w których te ulice mają swe miejsce i nazwę, a noc w niewyczerpanej swej płodności nie ma nic lepszego do roboty, jak dostarczać wciąż nowych i urojonych konfiguracji. Te kuszenia nocy zimowych zaczynają się zazwyczaj niewinnie od chętki skrócenia sobie drogi, użycia niezwykłego lub prędszego przejścia. Powstają ponętne kombinacje przecięcia zawiłej wędrówki jakąś nie wypróbowaną przecznicą. Ale tym razem zaczęło się inaczej.

Neoprostiva je lakomislenost po takvoj noći slati mladog dečaka u važnoj i hitnoj misiji, jer se u njenom polusvetlu umnožavaju, prepliću i jedna sa drugom izmenjuju ulice. Otvaraju se u dubini grada, da tako kažem, dvostruke ulice, ulice dvojnici; ulice lažne i varljive. Opčarana i zavedena mašta stvara varljive planove grada, tobož odavno znane i poznate, u kojima te ulice imaju svoje mesto i ime, a noć u svojoj neiscrpnoj plodnosti nema ništa bolje da radi nego da pruža sve novije i novije nestvarne konfiguracije. Ta kušanja zimske noći počinju obično nevino od želje da se skrati put, da se krene neobičnim ili bržim prelazom. Javljaju se privlačne kombinacije da se vijugavi put preseče nekom nepoznatom poprečnom ulicom. Ali ovoga puta je bilo počelo drukčije.

 

Uszedłszy parę kroków, spostrzegłem, że jestem bez płaszcza. Chciałem zawrócić, lecz po chwili wydało mi się to niepotrzebną stratą czasu, gdyż noc nie była wcale zimna, przeciwnie – pożyłkowana strugami dziwnego ciepła, tchnieniami jakiejś fałszywej wiosny. Śnieg skurczył się w baranki białe, w niewinne i słodkie runo, które pachniało fiołkami. W takie same baranki rozpuściło się niebo, w którym księżyc dwoił się i troił, demonstrując w tym zwielokrotnieniu wszystkie swe fazy i pozycje.

Prešavši nekoliko koraka, primetio sam da sam bez kaputa. Hteo sam da se vratim, ali mi se posle jednog trenutka to učinilo kao nepotreban gubitak vremena, jer noć uopšte nije bila hladna, naprotiv - prošarana žilama čudne toplote, dahom nekog lažnog proleća. Sneg se bio zgrčio u bele jaganjce, u nevino i slatko runo, koje je mirisalo na ljubičice. Na takve iste jaganjce bilo se raspustilo i nebo, među kojima se mesec delio na dva i tri dela, pokazujući u tom umnožavanju sve faze i položaje.

Niebo obnażało tego dnia wewnętrzną swą konstrukcję w wielu jakby anatomicznych preparatach, pokazujących spirale i słoje światła, przekroje seledynowych brył nocy, plazmę przestworzy, tkankę rojeń nocnych.

Nebo je toga dana ogoljavalo svoju konstrukciju kao u mnogim anatomskim preparatima, pokazujući spirale i slojeve svetla, preseke bledozelenih stena noći, plazmu prostranstva, tkivo noćnih maštanja.

W taką noc nie podobna iść Podwalem ani żadną inną z ciemnych ulic, które są odwrotną stroną, niejako podszewką czterech linij rynku, i nie przypomnieć sobie, że o tej późnej porze bywają czasem jeszcze otwarte niektóre z owych osobliwych a tyle nęcących sklepów, o których zapomina się w dnie zwyczajne. Nazywam je sklepami cynamonowymi dla ciemnych boazeryj tej barwy, którymi są wyłożone.

U takvu noć nije moguće ići ni Podvalem, niti ijednom drugom tamnom ulicom, koje su naličje, u neku ruku postave četiri linije trga, i ne setiti se da u to kasno vreme bivaju ponekad još otvorene neke od ovih neobičnih i toliko privlačnih prodavnica, na koje se zaboravlja u obične dane. Zovem ih cimetastim prodavnicama zbog rezbarija tamne boje kojima su postavljene.

Te prawdziwie szlachetne handle, w późną noc otwarte, były zawsze przedmiotem moich gorących marzeń.

Te prave plemenite trgovine, otvorene do pozne noći, uvek su bile predmet mojih vrelih maštanja.

Słabo oświetlone, ciemne i uroczyste ich wnętrza pachniały głębokim zapachem farb, laku, kadzidła, aromatem dalekich krajów i rzadkich materiałów. Mogłeś tam znaleźć ognie bengalskie, szkatułki czarodziejskie, marki krajów dawno zaginionych, chińskie odbijanki, indygo, kalafonium z Malabaru, jaja owadów egzotycznych, papug, tukanów, żywe salamandry i bazyliszki, korzeń Mandragory, norymberskie mechanizmy, homunculusy w doniczkach, mikroskopy i lunety, a nade wszystko rzadkie i osobliwe książki, stare folianty pełne przedziwnych rycin i oszołamiających historyj.

Njihove slabo osvetljene, tamne i svečane unutrašnjosti mirisale su dubokim mirisom boja, lakova, aromom dalekih zemalja i retkih materijala. Mogao si tamo naći bengalske vatre, čarobne kutije, marke davno propalih zemalja, kineske sličice za preslikavanje, indigo, kalofonijum iz Malabara, jaja egzotičnih insekata, papagaja, tukana, žive salamandre i aždaje, koren Mandragore, nirnberške mehanizme, homunkuluse u saksijama, mikroskope i doglede, a pre svega retke i neobične knjige, stare folijante pune čudnih crteža i zaprepašćujućih priča.

Pamiętam tych starych i pełnych godności kupców, którzy obsługiwali klientów ze spuszczonymi oczyma, w dyskretnym milczeniu, i pełni byli mądrości i wyrozumienia dla ich najtajniejszych życzeń. Ale nade wszystko była tam jedna księgarnia, w której raz oglądałem rzadkie i zakazane druki, publikacje tajnych klubów, zdejmując zasłonę z tajemnic dręczących i upojnych.

Pamtim te stare trgovce pune dostojanstva, koji su služili klijenta spuštenih očiju, u diskretnom ćutanju, i bili puni mudrosti i razumevanja za njihove najtajnije želje. Ali, pre svega, tamo je bila jedna knjižara u kojoj sam jednom razgledao retke i zabranjene knjige, publikacije tajnih klubova, koje su skidale veo sa mučnih i opojnih tajni.

Tak rzadko zdarzała się sposobność odwiedzania tych sklepów - i w dodatku z małą, lecz wystarczającą sumą pieniędzy w kieszeni. Nie można było pominąć tej okazji mimo ważności misji powierzonej naszej gorliwości.

Tako retko mi se pružala prilika da obilazim te trgovine – a sem toga, sa malom, ali dovoljnom sumom novca u džepu. Nije se mogla propustiti ta prilika i pored važnosti misije poverene našoj brizi.

Trzeba się było zapuścić według mego obliczenia w boczną uliczkę, minąć dwie albo trzy przecznice, ażeby osiągnąć ulicę nocnych sklepów. To oddalało mnie od celu, ale można było nadrobić spóźnienie, wracając drogą na Żupy Solne.

Po mom računu trebalo je krenuti bočnom ulicom, proći dve ili tri poprečne, da bi se stiglo u ulicu noćnih radnji. To me je udaljavalo od cilja, ali se zakašnjenje moglo nadoknaditi, vraćajući se putem preko Solnih Župa.

Uskrzydlony pragnieniem zwiedzenia sklepów cynamonowych, skręciłem w wiadomą mi ulicę i leciałem więcej, aniżeli szedłem, bacząc, by nie zmylić drogi. Tak minąłem już trzecią czy czwartą przecznicę, a upragnionej ulicy wciąż nie było. W dodatku nawet konfiguracja ulic nie odpowiadała oczekiwanemu obrazowi. Sklepów ani śladu. Szedłem ulicą, której domy nie miały nigdzie bramy wchodowej, tylko okna szczelnie zamknięte, ślepe odblaskiem księżyca. Po drugiej stronie tych domów musi prowadzić właściwa ulica, od której te domy są dostępne - myślałem sobie. Z niepokojem przyspieszałem kroku, rezygnując w duchu z myśli zwiedzenia sklepów. Byle tylko wydostać się stąd prędko w znane okolice miasta. Zbliżałem się do wylotu, pełen niepokoju, gdzie też ona mnie wyprowadzi. Wyszedłem na szeroki, rzadko zabudowany gościniec, bardzo długi i prosty. Owiał mnie od razu oddech szerokiej przestrzeni. Stały tam przy ulicy albo w głębi ogrodów malownicze wille, ozdobne budynki bogaczy. W przerwach między nimi widniały parki i mury sadów. Obraz przypominał z daleka ulicę Leszniańską w jej dolnych i rzadko zwiedzanych okolicach. Światło księżyca, rozpuszczone w tysiącznych barankach, w łuskach srebrnych na niebie, było blade i tak jasne jak w dzień - tylko parki i ogrody czerniały w tym srebrnym krajobrazie.

Želja da posetim cimetaste prodavnice dala mi je krila, skrenuo sam u poznatu mi ulicu i više sam leteo nego išao, pazeći da ne pogrešim put. Tako sam već bio prešao treću ili četvrtu poprečnu ulicu, a željena ulica se nikako nije pojavljivala. Povrh svega, čak ni konfiguracija ulica nije odgovarala očekivanoj slici. Od radnji ni traga. Išao sam ulicom u kojoj kuće nigde nisu imale ulaznu kapiju nego samo dobro zatvorene prozore, slepe od mesečevog sjaja. S druge strane tih kuća mora da se pruža prava ulica, iz koje se može ući u te kuće – mislio sam u sebi. Uznemireno sam ubrzavao korak, mireći se u sebi s tim da neću moći posetiti radnje. Samo da što pre odavde izađem u poznate delove grada. Približavao sam se kraju ulice, pun nespokojstva, gde će me izvesti. Izišao sam na širok, vrlo dug i prav drum sa retkim kućama. Odmah me je zapahnuo dah širokog prostranstva, kraj druma ili u dubini vrtova stajale su šarolike vile, ukrašene bogataške zgrade. U razmacima između njih videli su se parkovi i zidovi vrtova. Slika je izdaleka podsećala na Lešnjansku ulicu u njenim donjim i retko posećivanim delovima. Mesečeva svetlost, rasturena u hiljade jaganjaca, u srebrnim ljuskama po nebu, bila je bleda i svetla kao po danu – samo su se parkovi i vrtovi crneli u tom srebrnom predelu.

Przyjrzawszy się bacznie jednemu z budynków, doszedłem do przekonania, że mam przed sobą tylną i nigdy nie widzianą stronę gmachu gimnazjalnego. Właśnie dochodziłem do bramy, która ku memu zdziwieniu była otwarta, sień oświetlona. Wszedłem i znalazłem się na czerwonym chodniku korytarza. Miałem nadzieję, że zdołam nie spostrzeżony przekraść się przez budynek i wyjść przednią bramą, skracając sobie znakomicie drogę.

Zagledavši pažljivo u jednu zgradu, uverio sam se da imam pred sobom stražnju i nikada viđenu stranu gimnazijske zgrade. Upravo sam prilazio kapiji, koja je na moje čuđenje bila otvorena, trem je bio osvetljen. Ušao sam i našao se na crvenom ćilimu hodnika. Nadao sam se da ću se neprimećen prokrasti kroz zgradu i izaći na prednju kapiju, u velikoj meri skraćujući sebi put.

Przypomniałem sobie, że o tej późnej godzinie musi się w sali profesora Arendta odbywać jedna z lekcyj nadobowiązkowych, prowadzona w późną noc, na które zbieraliśmy się zimową porą, płonąc szlachetnym zapałem do ćwiczeń rysunkowych, jakim natchnął nas ten znakomity nauczyciel.

Setio sam se da tako kasno mora da se u sobi Arendta održava neko od neobaveznih predavanja koja on drži kasno u noć, a na koja smo se skupljali zimi, izgarajući od plemenitog oduševljenja za vežbanje crtanja kojim nas je nadahnuo taj sjajni nastavnik.

Mała gromadka pilnych gubiła się prawie w wielkiej ciemnej sali, na której ścianach ogromniały i łamały się cienie naszych głów, rzucane od dwóch małych świeczek płonących w szyjkach butelek.

Mala gomilica vrednih skoro je nestajala u velikoj tamnoj sali na čijim su zidovima rasle i lomile se senke naših glava, koje su bacale dve male sveće što su gorele u grlićima boca.

Prawdę mówiąc, niewieleśmy podczas tych godzin rysowali i profesor nie stawiał zbyt ścisłych wymagań. Niektórzy przynosili sobie z domu poduszki i układali się na ławkach do powierzchownej drzemki. I tylko najpilniejsi rysowali pod samą świecą, w złotym kręgu jej blasku.

Istinu govoreći, nismo mnogo crtali za vreme tih časova, a ni profesor nije postavljao suviše stroge zahteve. Neki su donosili od kuće jastuke i legali po klupama da malo prodremaju. Samo su najvredniji crtali kraj same sveće, u zlatnom krugu njenog sjaja.

Czekaliśmy zazwyczaj długo na przyjście profesora, nudząc się wśród sennych rozmów. Wreszcie otwierały się drzwi jego pokoju i wchodził - mały, z piękną brodą, pełen ezoterycznych uśmiechów, dyskretnych przemilczeń i aromatu tajemnicy. Szybko zaciskał za sobą drzwi gabinetu, przez które w momencie otworzenia tłoczyła się za jego głową ciżba gipsowych cieni, fragmentów klasycznych, bolesnych Niobid, Danaid i Tantalidów, cały smutny i jałowy Olimp, więdnący od lat w tym muzeum gipsów. Zmierzch tego pokoju mętniał i za dnia i przelewał się sennie od gipsowych marzeń, pustych spojrzeń, blednących owali i zamyśleń odchodzących w nicość. Lubiliśmy nieraz podsłuchiwać pod drzwiami - ciszy, pełnej westchnień i szeptów tego kruszejącego w pajęczynach rumowiska, tego rozkładającego się w nudzie i monotonii zmierzchu bogów.

Obično smo dugo čekali na profesorov dolazak, dosađujući se sanjivim razgovorima. Najzad su se otvarala vrata njegove sobe i on je ulazio – mali, s lepom bradom, pun ezoteričnih osmeha, diskretih prećutkivanja i mirisa tajanstvenosti. Brzo je zatvarao za sobom vrata kabineta, kroz koja se u trenutku otvaranja iza njega tiskala gomila gipsanih senki, klasičnih fragmenata, bolnih Niobida, Danaida i Tantalida, ceo tužni i jalovi Olimp, koji je već godinama venuo u tom gipsanom muzeju. Sumrak te sobe je bio mutan i po danu i sanjivo se prelivao od gipsanih maštanja, praznih pogleda, bledih ovala i zamišljenosti koje su odlazile u ništavilo. Često smo voleli da prisluškujemo pod vratima – tišinu, punu uzdaha i šapata toga krša što se krunio u paučini, toga sumraka bogova što se raspadao u dosadi i monotoniji.

Profesor przechadzał się dostojnie, pełen namaszczenia, wzdłuż pustych ławek, wśród których rozrzuceni małymi grupkami, rysowaliśmy coś w szarym odblasku nocy zimowej. Było zacisznie i sennie. Gdzieniegdzie koledzy moi układali się do snu. Świeczki powoli dogasały w butelkach. Profesor pogrążał się w głęboką witrynę, pełną starych foliałów, staromodnych ilustracyj, sztychów i druków. Pokazywał nam wśród ezoterycznych gestów stare litografie wieczornych pejzaży, gęstwiny nocne, aleje zimowych parków, czerniejące na białych drogach księżycowych.

Profesor se svečano šećkao, pun dostojanstvenosti, duž praznih klupa, u kojima smo mi razbacani u malim grupama crtali nešto u sivom odsjaju zimske noći. Bilo je tiho i sanjivo. Ponegde su se moje kolege nameštale za spavanje. Sveće su se lagano gasile u bocama. Profesor se zadubljivao u duboku vitrinu, punu starih folijanata, staromodnih ilustracija, gravira i knjiga. Sa tajanstvenim gestovima nam je pokazivao stare litografije večernjih pejzaža, noćne gustiše, aleje zimskih parkova, koje su se crnele na belim putevima mesečine.

Wśród sennych rozmów upływał niespostrzeżenie czas i biegł nierównomiernie, robiąc niejako węzły w upływie godzin, połykając kędyś całe puste interwały trwania, Niespostrzeżenie, bez przejścia, odnajdywaliśmy naszą czeredę już w drodze powrotnej na białej od śniegu ścieżce szpaleru, flankowanej czarną, suchą gęstwiną krzaków. Szliśmy wzdłuż tego włochatego brzegu ciemności, ocierając się o niedźwiedzie futro krzaków, trzaskających pod naszymi nogami w jasną noc bezksiężycową, w mleczny, fałszywy dzień, daleko po północy. Rozprószona biel tego światła, mżąca ze śniegu, z bladego powietrza, z mlecznych przestworzy, była jak szary papier sztychu, na którym głęboką czernią plątały się kreski i szrafirunki gęstych zarośli. Noc powtarzała teraz głęboko po północy te serie nokturnów, sztychów nocnych profesora Arendta, kontynuowała jego fantazje.

U sanjivim razgovorima nam je neprimetno prolazilo vreme jureći neravnomerno, kao da je pravilo nekakve čvorove u prolaženju sati, gutajući ponekad prazne intervale trajanja. Neprimetno, bez prelaska, nalazili smo našu gomilu već na povratnom putu na stazi špalira beloj od snega, oivičenoj crnim, suvim gustišom žbunja. Išli smo duž te maljave ivice mraka, češući se o medveđa krzna žbunja, koje je pucketalo pod našim nogama, kroz svetlu zimsku noć bez meseca, u mlečni, lažni dan, kasno posle ponoći. Razbacana belina toga svetla, koja se cedila iz snega, iz bledog vazduha, iz mlečnih prostranstava, bila je kao siva hartija gravire, na kojoj su se dubokim crnilom ukrštale crtice i crteži gustog žbunja. Noć je sada kasno posle ponoći ponavljala te serije nokturna noćnih gravira profesora Arendta, nastavljala njegovu fantaziju.

W tej czarnej gęstwinie parku, we włochatej sierści zarośli, w masie kruchego chrustu były miejscami nisze, gniazda najgłębszej puszystej czarności, pełne plątaniny, sekretnych gestów, bezładnej rozmowy na migi. Było w tych gniazdach zacisznie i ciepło. Siadaliśmy tam na letnim miękkim śniegu w naszych włochatych płaszczach, zajadając orzechy, których pełna była leszczynowa ta gęstwina w ową wiosenną zimę. Przez zarośla przewijały się bezgłośnie kuny, łasice i ichneumony, futrzane, węszące zwierzątka, śmierdzące kożuchem, wydłużone, na niskich łapkach. Podejrzewaliśmy, że były między nimi okazy gabinetu szkolnego, które choć wypatroszone i łysiejące, uczuwały w tę białą noc w swym pustym wnętrzu głos starego instynktu, głos rui, i wracały do matecznika na krótki, złudny żywot.

U tom crnom čestaru parka, u maljavom runu žbunja, u masi lomljivih grančica ponegde su se nalazila udubljenja, gnezda najdubljeg mekog mraka, puna nereda, tajnih gestova, nepovezanog razgovora znacima. U tim gnezdima je bilo prijatno i toplo. Sedali smo tamo na mlak, mek sneg u našim dlakavim kaputima, jedući lešnike kojih je bila puna ta leskova česta te prolećne zime. Kroz žbunje su se ćutke provlačile kune, lasice i ihnevmoni, krznaste zverčice na niskim nogama koje stalno njuškaju i čije krzno smrdi. Sumnjali smo da je među njima bilo i primeraka školskog prirodnjačkog kabineta, koji su, iako bez utrobe i olinjali, ove bele noći osećali u svojoj praznoj utrobi glas starog instinkta, glas parenja, i vraćali se u matičnjak u kratki, varljivi život.

Ale powoli fosforescencja wiosennego śniegu mętniała i gasła i nadchodziła czarna i gęsta oćma przed świtem. Niektórzy z nas zasypiali w ciepłym śniegu, inni domacywali się w gęstwinie bram swych domów, wchodzili omackiem do ciemnych wnętrzy, w sen rodziców i braci, w dalszy ciąg głębokiego chrapania, które doganiali na swych spóźnionych drogach.

Ali fosforescencija prolećnog snega je postajala sve mutnija i gasila se, dolazila je crna i gusta tama pred osvitom. Neki od nas bi zaspali u toplom snegu, drugi su u žbunju pipanjem pokušavali da nađu vrata svojih kuća, pipajući su ulazili u tamne unutrašnjosti, u san roditelja i braće, u dalji tok hrkanja, koje su sustizali na svojim zakasnelim putevima.

Te nocne seanse pełne były dla mnie tajemnego uroku, nie mogłem i teraz pominąć sposobności, by nie zaglądnąć na moment do sali rysunkowej, postanawiając, że nie pozwolę się tam zatrzymać dłużej nad krótką chwilkę. Ale wstępując po tylnych, cedrowych schodach, pełnych dźwięcznego rezonansu, poznałem, że znajduję się w obcej, nigdy nie widzianej stronie gmachu.

Te noćne seanse su bile za mene pune tajanstvene čari, ni sada nisam mogao da propustim priliku da za trenutak ne zavirim u salu za crtanje, donoseći odluku da neću dozvoliti da se tamo zadržim duže od jednog trenutka. Ali penjući se sporednim kedrovim stepenicama, punim zvučnog odjeka, shvatio sam da se nalazim u tuđem, nikada viđenom delu zgrade.

Najlżejszy szmer nie przerywał tu solennej ciszy. Korytarze były w tym skrzydle obszerniejsze, wysłane pluszowym dywanem i pełne wytworności. Małe, ciemno płonące lampy świeciły na ich zagięciach. Minąwszy jedno takie kolano, znalazłem się na korytarzu jeszcze większym, strojnym w przepych pałacowy. Jedna jego ściana otwierała się szerokimi, szklanymi arkadami do wnętrza mieszkania. Zaczynała się tu przed oczyma długa amfilada pokojów, biegnących w głąb i urządzonych z olśniewającą wspaniałością. Szpalerem obić jedwabnych, luster złoconych, kosztownych mebli i kryształowych pająków biegł wzrok w puszysty miąższ tych zbytkownych wnętrzy, pełnych kolorowego wirowania i migotliwych arabesek, plączących się girland i pączkujących kwiatów. Głęboka cisza tych pustych salonów pełna była tylko tajnych spojrzeń, które oddawały sobie zwierciadła, i popłochu arabesek, biegnących wysoko fryzami wzdłuż ścian i gubiących się w sztukateriach białych sufitów.

Ni najlakši šušanj nije tu prekidao svečanu tišinu. Hodnici su u tom krilu bili prostraniji, zastrti plišanim ćilimom i puni elegancije. Prošavši kroz jedno takvo krilo, našao sam se u još većem hodniku, ukrašenom raskoši dvorca. Jedan njegov zid je širokim staklenim arkadama vodio u unutrašnjost stana. Odmah pred očima počinjala je duga anfilada soba, koje su se pružale u dubinu i bile nameštene sa zaslepljujućom raskoši. Kroz špalir svilenih tapeta, pozlaćenih ogledala, skupocenog nameštaja i kristalnih paukova pogled je leteo u meku srž tih raskošnih unutrašnjosti, punih šarenog kovitlanja i treperavih arabesaka, isprepletanih girlanda i zapupelih cvetova. Duboka tišina tih praznih salona bila je puna tajnih pogleda, koje su ogledala predavala jedno drugom, i panike arabesaka, koje su visoko u frizovima jurile duž zidova i gubile se u gipsanim ukrasima belih tavanica.

Z podziwem i czcią stałem przed tym przepychem, domyślałem się, że nocna moja eskapada zaprowadziła mnie niespodzianie w skrzydło dyrektora, przed jego prywatne mieszkanie. Stałem przygwożdżony ciekawością, z bijącym sercem, gotów do ucieczki za najlżejszym szmerem. Jakże mógłbym, przyłapany, usprawiedliwić to moje nocne szpiegowanie, moje zuchwałe wścibstwo? W którymś z głębokich pluszowych foteli mogła, nie dostrzeżona i cicha, siedzieć córeczka dyrektora i podnieść nagle na mnie oczy znad książki - czarne, sybilińskie, spokojne oczy, których spojrzenia nikt z nas wytrzymać nie umiał. Ale cofnąć się w połowie drogi, nie dokonawszy powziętego planu, poczytałbym był sobie za tchórzostwo. Zresztą głęboka cisza panowała dookoła w pełnych przepychu wnętrzach, oświetlonych przyćmionym światłem nie określonej pory. Przez arkady korytarza widziałem na drugim końcu wielkiego salonu duże, oszklone drzwi, prowadzące na taras. Było tak cicho wokoło, że nabrałem odwagi. Nie wydawało mi się to połączone ze zbyt wielkim ryzykiem, zejść z paru stopni, prowadzących do poziomu sali, w kilku susach przebiegnąć wielki, kosztowny dywan i znaleźć się na tarasie, z którego bez trudu dostać się mogłem na dobrze mi znaną ulicę.

Sa divljenjem i poštovanjem stajao sam pred tom raskoši, počinjao sam verovati da me je moja noćna eskapada neočekivano dovela u direktorovo krilo, pred njegov privatan stan. Stajao sam prikovan radoznalošću, uznemirena srca, spreman da pobegnem na najmanji šušanj. Kako bih mogao, uhvaćen, opravdati to moje noćno špijuniranje, moje drsko njuškanje? U jednoj od dubokih somotskih fotelja mogla je, tiha i neprimećena, sedeti direktorova ćerčica i iznenada podići pogled sa knjige na mene – crne, sibilske, spokojne oči, čiji pogled niko od nas nije umeo da izdrži. Ali povući se sa pola puta, ne izvršivši preduzeti plan, smatrao bih za kukavičluk. Uostalom, unaokolo u odajama punim raskoši, osvetljenim prigušenim svetlom neodređenog vremena, vladala je duboka tišina. Kroz arkade hodnika video sam na drugom kraju velikog salona velika, staklena vrata koja su vodila na terasu. Unaokolo je bilo tako tiho da sam postao hrabriji. Nije mi izgledalo da bi bilo vezano sa suviše velikim rizikom sići nekoliko stepenica što su vodile do nivoa sale, u nekoliko skokova pretrčati preko velikog skupocenog ćilima i naći se na terasi sa koje sam se bez muke mogao spustiti u dobro mi poznatu ulicu.

Uczyniłem tak. Zeszedłszy na parkiety salonu, pod wielkie palmy, wystrzelające tam z wazonów aż do arabesek sufitu, spostrzegłem, że znajduję się już właściwie na gruncie neutralnym, gdyż salon nie miał wcale przedniej ściany. Był on rodzajem wielkiej loggii, łączącej się przy pomocy paru stopni z placem miejskim. Była to niejako odnoga tego placu i niektóre meble stały już na bruku. Zbiegłem z kilku kamiennych schodów i znalazłem się znów na ulicy.

Učinio sam tako. Stupivši na parket salona pod velike palme, koje su se iz vaza uzdizale čak do arabesaka tavanice, primetio sam da se zapravo već nalazim na neutralnom terenu, jer salon uopšte nije imao prednjeg zida. Bila je to neka vrsta velike lože koja je sa nekoliko stepenica bila povezana sa gradskim trgom. To je bio kao neki rukavac trga i neke stvari su već stajale na pločniku. Strčao sam sa nekoliko kamenih stepenica i ponovo sam se našao na ulici.

Konstelacje stały już stromo na głowie, wszystkie gwiazdy przekręciły się na drugą stronę, ale księżyc, zagrzebany w pierzyny obłoczków, które rozświetlał swą niewidzialną obecnością, zdawał się mieć przed sobą jeszcze nieskończoną drogę i, zatopiony w swych zawiłych procederach niebieskich, nie myślał o świcie.

Konstelacije su već bile okomito nad glavom, sve zvezde su prešle na drugu stranu, ali mesec, utonuo u perine oblačaka koje je osvetljavao svojom nevidljivošću, izgledao je kao da nad sobom još ima beskrajan put i, utonuo u svoje komplikovane nebeske poslove, nije mislio na zoru.

Na ulicy czerniało kilka dorożek, rozjechanych i rozklekotanych jak kalekie, drzemiące kraby czy karakony. Woźnica nachylił się z wysokiego kozła. Miał twarz drobną, czerwoną i dobroduszną. – Pojedziemy, paniczu? – zapytał. Powóz zadygotał we wszystkich stawach i przegubach swego wieloczłonkowego ciała i ruszył na lekkich obręczach.

Na ulici se crnelo nekoliko fijakera istrošenih od vožnje i kloparavih kao bogalji, dremljivi morski rakovi ili bubašvabe. Kočijaš se naže sa visokog sedišta. Imao je sitno, crveno i dobrodušno lice. "Hoćemo li, gospodičiću?" zapitao je. Kola zadrhtaše svim zglobovima u pregibima svoga mnogočlanog tela i krenuše na lakim obručima.

Ale kto w taką noc powierza się kaprysom nieobliczalnego dorożkarza? Wśród klekotu szprych, wśród dudnienia pudła i budy nie mogłem porozumieć się z nim co do celu drogi. Kiwał na wszystko niedbale i pobłażliwie głową i podśpiewywał sobie, jadąc drogą okrężną przez miasto.

Ali ko se takve noći poverava ćudima neuračunljivog fijakeriste? Kroz kloparanje paoka, lupu koša i krov nisam mogao da se sporazumem sa njim o cilju svoga puta. Na sve je nemarno i popustljivo odmahivao glavom i pevušio za sebe vozeći okolnim putem u grad.

Przed jakimś szynkiem stała grupa dorożkarzy, kiwając nań przyjaźnie rękami. Odpowiedział im coś radośnie, po czym nie zatrzymując pojazdu, rzucił mi lejce na kolana, spuścił się z kozła i przyłączył do gromady kolegów. Koń, stary mądry koń dorożkarski, oglądnął się pobieżnie i pojechał dalej jednostajnym, dorożkarskim kłusem. Właściwie koń ten budził zaufanie – wydawał się mądrzejszy od woźnicy. Ale powozić nie umiałem – trzeba się było zdać na jego wolę. Wjechaliśmy na podmiejską ulicę ujętą z obu stron w ogrody. Ogrody te przechodziły zwolna, w miarę posuwania się, w parki wielkodrzewne, a te w lasy.

Pred jednom krčmom stajala je grupa fijakerista prijateljski mu mašući rukama. Odgovorio im je nešto radosno, posle čega mi je, ne zadržavajući kola, bacio kajase na kolena, sišao sa svog sedišta i priključio se gomili kolega. Konj, stari mudri fijakerski konj se letimično osvrnuo i odjurio dalje ravnomernim fijakerskim kasom. Zapravo, taj konj je budio poverenje – izgledao je pametniji od kočijaša. Ali ja nisam umeo da kočijašim – trebalo je predati se njegovoj volji. Ušli smo u jednu ulicu predgrađa koja je sa obe strane imala vrtove. Ti vrtovi su lagano prelazili, što smo dalje išli, u parkove sa velikim drvećem a ovi u šume.

Nie zapomnę nigdy tej jazdy świetlistej w najjaśniejszą noc zimową. Kolorowa mapa niebios wyogromniała w kopułę niezmierną, na której spiętrzyły się fantastyczne lądy, oceany i morza, porysowane liniami wirów i prądów gwiezdnych, świetlistymi liniami geografii niebieskiej. Powietrze stało się lekkie do oddychania i świetlane jak gaza srebrna. Pachniało fiołkami. Spod wełnianego jak białe karakuły śniegu wychylały się anemony drżące, z iskrą światła księżycowego w delikatnym kielichu. Las cały zdawał się iluminować tysiącznymi światłami, gwiazdami, które rzęsiście ronił grudniowy firmament. Powietrze dyszało jakąś tajną wiosną, niewypowiedzianą czystością śniegu i fiołków. Wjechaliśmy w teren pagórkowaty. Linie wzgórzy, włochatych nagimi rózgami drzew, podnosiły się jak błogie westchnienia w niebo. Ujrzałem na tych szczęśliwych zboczach całe grupy wędrowców, zbierających wśród mchu i krzaków opadłe i mokre od śniegu gwiazdy. Droga stała się stroma, koń poślizgiwał się i z trudem ciągnął pojazd, grający wszystkimi przegubami. Byłem szczęśliwy. Pierś moja wchłaniała tę błogą wiosnę powietrza, świeżość gwiazd i śniegu. Przed piersią konia zbierał się wał białej piany śnieżnej, coraz wyższy i wyższy. Z trudem przekopywał się koń przez czystą i świeżą jego masę. Wreszcie ustał. Wyszedłem z dorożki. Dyszał ciężko ze zwieszoną głową. Przytuliłem jego łeb do piersi, w jego wielkich czarnych oczach lśniły łzy. Wtedy ujrzałem na jego brzuchu okrągłą czarną ranę. --Dlaczego mi nie powiedziałeś? – szepnąłem ze łzami. – Drogi mój – to dla ciebie – rzekł i stał się bardzo mały, jak konik z drzewa. Opuściłem go. Czułem się dziwnie lekki i szczęśliwy. Zastanawiałem się, czy czekać na małą kolejkę lokalną, która tu zajeżdżała, czy też pieszo wrócić do miasta. Zacząłem schodzić stromą serpentyną wśród lasu, początkowo idąc krokiem lekkim, elastycznym, potem, nabierając rozpędu, przeszedłem w posuwisty szczęśliwy bieg, który zmienił się wnet w jazdę jak na nartach. Mogłem dowoli regulować szybkość, kierować jazdą przy pomocy lekkich zwrotów ciała.

Nikada neću zaboraviti tu sjajnu vožnju po najsvetlijoj zimskoj noći. Šarena nebeska mapa se pretvarala u beskrajnu, ogromnu poluloptu, na kojoj su se dizala fantastična kopna, okeani i mora išarana linijama zvezdanih virova i tokova, sjajnim linijama nebeske geografije. Vazduh je postao lak za disanje kao srebrna gaza. Mirisale su ljubičice. Ispod snega, vunenog kao beli astragan, pomaljali su se drhtavi ljutići, sa iskrom mesečevog svetla u finoj čašici. Cela šuma je izgledala kao da je osvetljena hiljadama svetala, zvezdama, koje je obilno ronio decembarski firmament. Vazduh je disao nekim tajnim prolećem, neiskazivom čistoćom snega i ljubičica. Izišli smo na brdovit teren. Linije uzvišica, dlakave golim šibljikama drveća, dizale su se u nebo kao blagi uzdasi. Na tim srećnim padinama ugledao sam čitave grupe putnika, koji su po mahovini i travi skupljali opale i od snega mokre zvezde. Put je postao strm, konj se klizao i s mukom vukao kola, koja su drhtala svim pregibima. Bio sam srećan. Moje grudi su udisale to blago proleće vazduha, svežinu zvezda i snega. Pred konjskim prsima se skupljao bedem bele snežne pene, sve viši i viši. Konj se s mukom probijao kroz njegovu čistu i svežu masu. Najzad je stao. Izašao sam iz fijakera. Disao je teško, spuštene glave. Pritisnuo sam njegovu glavu na svoje grudi, u njegovim velikim crnim očima su sijale suze. Tada sam na njegovom trbuhu ugledao okruglu crnu ranu. "Zašto mi nisi rekao?" šapnuo sam sa suzama. – "Dragi moj, to zbog tebe", rekao je i postao vrlo mali, kao drveni konjić. Ostavio sam ga. Osećao sam se čudnovato lak i srećan. Razmišljao sam, da li da čekam na mali lokalni voz, koji je tuda silazio, ili da se peške vratim u grad. Počeo sam silaziti strmom serpentinom kroz šumu, u početku sam išao lakim, elastičnim korakom, a zatim dobijajući u brzini prešao sam u ravnomerni srećan trk, koji se odmah promenio u vožnju na smučkama. Mogao sam kako sam hteo regulisati brzinu, upravljati vožnjom uz pomoć lakih okretaja tela.

W pobliżu miasta zahamowałem ten bieg tryumfalny, zmieniając go na przyzwoity krok spacerowy. Księżyc stał jeszcze ciągle wysoko. Transformacje nieba, metamorfozy jego wielokrotnych sklepień w coraz to kunsztowniejsze konfiguracje nie miały końca. Jak srebrne astrolabium otwierało niebo w tę noc czarodziejską mechanizm wnętrza i ukazywało w nieskończonych ewolucjach złocistą matematykę swych kół i trybów.

U blizini grada sam usporio taj trijumfalni trk, menjajući ga u pristojan šetački korak. Mesec je još uvek stajao visoko. Preobražavanja neba, metamorfoze njegovih mnogostrukih svodova u konfiguracije sve veće umetničke lepote nisu imali kraja. Kao srebrni astrolabijum nebo je te noći otvaralo čarobni mehanizam unutrašnjosti i u beskrajnim evolucijama pokazivalo zlaćanu matematiku svojih točkova i zubaca.

Na rynku spotkałem ludzi zażywających przechadzki. Wszyscy, oczarowani widowiskiem tej nocy, mieli twarze wzniesione i srebrne od magii nieba. Troska o portfel opuściła mnie zupełnie. Ojciec, pogrążony w swych dziwactwach, zapewne zapomniał już o zgubie, o matkę nie dbałem.

Na trgu sam sretao ljude koji su šetali. Svi opčarani prizorom te noći, imali su lica zabačena i srebrna od mađije neba. Briga za novčanik me je sasvim napustila. Otac, utonuo u svoje osobenjaštvo, sigurno je već bio zaboravio na gubitak, o majci nisam mislio.

W taką noc, jedyną w roku, przychodzą szczęśliwe myśli, natchnienia, wieszcze tknięcia palca bożego. Pełen pomysłów i inspiracji, chciałem skierować się do domu, gdy zaszli mi drogę koledzy z książkami pod pachą. Zbyt wcześnie wyszli do szkoły, obudzeni jasnością tej nocy, która nie chciała się skończyć.

Takve noći, jedine u godini, dolaze srećne misli, nadahnuća, proročanski dodir prsta božijeg. Pun ideja i inspiracija, hteo sam da pođem kući kad mi put preprečiše drugovi sa knjigama pod pazuhom. Suviše rano su pošli u školu, probuđeni svetlošću te noći koja nije htela da se svrši.

Poszliśmy gromadą na spacer stromo spadającą ulicą, z której wiał powiew fiołków, niepewni, czy to jeszcze magia nocy srebrzyła się na śniegu, czy też świt już wstawał...

 

U gomili smo pošli u šetnju strmom ulicom iz koje je dopirao miris ljubičica, nesigurni da li se to još mađija noći srebri na snegu, ili je već počinjao osvit...

 

Preveo Stojan Subotin

 

www.brunoschulz.prv.pl

 



[2] Naslov iz “Antologije poljske fantastike”, priredio Stojan Subotin, Nolit, Beograd, 1969. /Isto u knjizi: Bruno Šulc, Prodavnice cimetove boje, s poljskog preveo dr Stojan Subotin, Nolit, Beograd, 1961, str. 265/; preštampano pod naslovom »Prodavnice cimetove boje« u knjizi: Bruno Šulc, Manekeni, prevod i pogovor dr Stojan Subotin, Rad, »Reč i misao« nova serija - 356, Beograd, 1980, str. 101.