KSIĘGA
|
KNJIGA |
|
|
I |
I |
|
|
Nazywam ją po prostu Księgą, bez żadnych określeń i epitetów, i jest w tej
abstynencji i ograniczeniu bezradne westchnienie, cicha kapitulacja przed
nieobjętością transcendentu, gdyż żadne słowo, żadna aluzja nie potrafi
zalśnić, zapachnieć, spłynąć tym dreszczem przestrachu, przeczuciem tej
rzeczy bez nazwy, której sam pierwszy posmak na końcu języka przekracza
pojemność naszego zachwytu. Cóż pomógłby patos przymiotników i napuszystość
epitetów wobec tej rzeczy bez miary, wobec tej świetności bez rachuby.
Czytelnik zresztą, czytelnik prawdziwy, na jakiego liczy ta powieść, zrozumie
i tak, gdy mu spojrzę głęboko w oczy i na dnie samym zalśnię tym blaskiem. W
tym krótkim a mocnym spojrzeniu, w przelotnym ściśnięciu ręki pochwyci on,
przejmie, odpozna – i przymknie oczy z zachwytu nad tą recepcją głęboką. Bo
czyż pod stołem, który nas dzieli, nie trzymamy się wszyscy tajnie za ręce? |
Nazivam
je prosto knjigom, bez ikakvih odredaba i epiteta, i u toj apstinenciji i
ograničenju sadržan je bespomoćni uzdah, tiha kapitulacija pred
neobuhvatljivošću transcendenta, jer nijedna reč, nijedna aluzija nije u
stanju da zasvetli, zamiriše, poteče tim drhtajem straha, predosećajem te
stvari bez imena, čiji prvi okus na vrhu jezika sâm prelazi zapreminu našeg
oduševljenja. Šta bi pomogao patos prideva i naduvenost epiteta pred tom
stvari bez mere, pred tim sjajem bez računa. Uostalom čitalac, pravi čitalac,
sa kojim računa ova povest, razumeće i tako, kad mu pogledam u oči i na samom
dnu blesnem tim sjajem. U tom kratkom, ali moćnom pogledu, u letimičnom
stisku ruke uhvatiće, preuzeti, prepoznati – i zatvoriti oči nad tom dubokom
recepcijom. Jer, zar se ne držimo svi tajno za ruke ispod stola koji nas
deli? |
Księga... Gdzieś w zaraniu dzieciństwa, o pierwszym świcie życia jaśniał
horyzont od jej łagodnego światła. Leżała pełna chwały na biurku ojca, a
ojciec, pogrążony w niej cicho, pocierał poślinionym palcem cierpliwie
grzbiet tych odbijanek, aż ślepy papier zaczynał mglić się, mętnieć, majaczyć
błogim przeczuciem i z nagła złuszczał się kłakami bibuły i odsłaniał rąbek
pawiooki i urzęsiony, a wzrok schodził, mdlejąc, w dziewiczy świt bożych
kolorów, w cudowną mokrość najczystszych lazurów. |
Knjiga...
Negde u osvit detinjstva, u prvoj zori života blistao je horizont od njenog
blagog svetla. Ležala je puna hvale na očevom pisaćem stolu, a otac, tiho
udubljen u nju, mokrim prstom je strpljivo trljao hrbat tih sličica, dok
slepi papir ne bi počeo da se zamagljuje, muti, lebdi slatkim predosećajem i
iznenada ljušti pramenjem hartije i otkriva paunooki i trepavičav krajičak, a
pogled malaksavajući silazi u devičanski osvit božjih boja, u čudesnu mokrinu
najčistijeg plavetnila. |
O, to przetarcie się bielma, o ta inwazja blasku, o błoga wiosno, o
ojcze... |
O, to
trljanje beonjače, ta invazija sjaja, o slatko proleće, o, oče. |
Czasem ojciec wstawał od Księgi i odchodził. Wówczas zostawałem z nią sam
na sam i wiatr szedł przez jej stronice i obrazy wstawały. |
Ponekad
bi otac ustajao od knjige i odlazio. Tada bih ostajao nasamo sa njom, vetar
je išao preko stranica i slike su se dizale. |
I gdy tak wiatr cicho kartkował te arkusze, wywiewając kolory i figury,
spływał dreszcz przez kolumny jej tekstu, wypuszczając spomiędzy liter klucze
jaskółek i skowronków. Tak ulatywała, rozsypując się, stronica za stronicą i
wsiąkała łagodnie w krajobraz, który syciła barwnością. Czasami spała i wiatr
rozdmuchiwał ją cicho jak różę stulistną i otwierała listki, płatek za
płatkiem, powieka pod powieką, wszystkie ślepe, aksamitne i uśpione, kryjąc w
sednie swym na dnie lazurową źrenicę, pawi rdzeń, krzyczące gniazdo kolibrów. |
I dok
je vetar, tako tih, prevrtao listove, izduvavajući boje i figure, kroz stupce
njenog teksta je proticala drhtavica, napuštajući između slova jata lastavica
i ševa. Tako je odletala rasipajući se, stranica za stranicom, i blago se
upijala u predeo koji je punila svojim šarenilom. Ponekad bi spavala a vetar
bi je tiho razduvavao kao stolistu ružu i otvarao joj listiće, laticu za
laticom, kapak za kapkom, sve slepe, baršunaste i uspavane, koji su na dnu, u
biti, krili plavu zenicu, paunov koren, bučno gnezdo kolibrija. |
To było bardzo dawno. Matki jeszcze wówczas nie było. Spędzałem dni sam
na sam z ojcem w naszym wielkim wówczas, jak świat, pokoju. |
To je
bilo vrlo davno. Majke u to vreme još nije bilo. Provodio sam dane nasamo s
ocem u našoj, tada kao svet velikoj sobi. |
Pryzmatyczne kryształki zwisające z lampy napełniały pokój rozprószonymi
kolorami, rozpryskaną po wszystkich kątach tęczą i gdy lampa obracała się na
swych łańcuchach, wędrował cały pokój fragmentami tęczy, jak gdyby sfery
siedmiu planet przesuwały się kręcąc przez siebie. Lubiłem stawać między
nogami ojca, obejmując je z obu stron, jak kolumny. Czasami pisał listy.
Siedziałem na biurku i śledziłem z zachwytem zakrętasy podpisu, zawiłe i
wirujące, jak trele koluraturowego śpiewaka. W tapetach pączkowały uśmiechy,
wykłuwały się oczy, koziołkowały figle. Aby mnie ubawić, ojciec wypuszczał w
tęczową przestrzeń bańki mydlane z długiej słomki. Odbijały się o ściany i
pękały, zostawiając w powietrzu swe kolory. |
Kristali
u obliku prizme, što su visili sa lampe, ispunili su sobu razbacanim bojama,
dugom poprskanom po svim uglovima i kad se lampa okretala na svojim lancima,
cela soba je putovala u fragmentima duge, kao da su se sfere sedam planeta
kretale vrteći se jedne preko drugih. Voleo sam da stojim među očevim nogama
obuhvatajući ih s obe strane kao stubove. Ponekad je pisao pismo. Sedeo bih
na stolu i oduševljeno pratio savijutke potpisa uvijene i uvrćene kao trileri
koloraturnog pevača. U tapetama su pupili osmesi, iskopavale se oči,
prevrtale vragolije. Da bi me zabavio, otac je puštao u dugino prostranstvo
sapunske mehurove sa dugačke slamčice. Oni su se rasprskavali
ostavljajući u vazduhu svoje boje. |
Potem przyszła matka i wczesna ta, jasna idylla skończyła się. Uwiedziony
pieszczotami matki, zapomniałem o ojcu, życie moje potoczyło się nowym,
odmiennym torem, bez świąt i bez cudów, i byłbym może na zawsze zapomniał o
Księdze, gdyby nie ta noc i ten sen. |
Onda
je došla majka i ta rana, svetla idila se završila. Zaveden majčinim
maženjem, zaboravio sam na oca, moj život je potekao novim, drugim kolosekom,
bez praznika i čuda, i možda bih zauvek zaboravio na knjigu da nije bilo one
noći i onog sna. |
|
|
II |
II |
|
|
Obudziłem się raz w ciemny świt zimowy – pod zwałami ciemności paliła
się, głęboko w dole, ponura zorza – i mając jeszcze pod powiekami mrowie mglistych
figur i znaków, zacząłem majaczyć niejasno i zawile wśród udręki i późnego
żalu o starej, zaginionej Księdze. |
Probudio
sam se jednog tamnog zimskog jutra – pod gomilama mraka goreo je, duboko
dole, mračan osvit – i još sa mravinjakom maglovitih prilika i znakova pod
kapcima, počeo sam nejasno i zapleteno, usred patnji i razne tuge, buncati o
staroj, izgubljenoj knjizi. |
Nikt mnie nie rozumiał i, rozdrażniony tą tępotą, zacząłem natarczywiej
naprzykrzać się i molestować rodziców w niecierpliwości i gorączce. |
Niko
me nije shvatio i ja sam, razdražen tom glupošću, još upornije nastavio da
dosađujem roditeljima i da ih moljakam u nestrpljenju i groznici. |
Bosy i w koszuli tylko przerzuciłem, drżąc z podniecenia, bibliotekę ojca
i rozczarowany, gniewny opisywałem bezradnie przed osłupiałym audytorium tę
rzecz nie do opisania, której żadne słowo, żaden obraz, nakreślony drżącym i
wydłużonym mym palcem, nie mógł dorównać. Wyczerpywałem się bez końca w relacjach
pełnych splątania i sprzeczności i płakałem z bezsilnej rozpaczy. |
Bos i
samo u košulji, prevrnuo sam drhteći od uzbuđenja očevu biblioteku i
razočaran, ljut, opisivao sam bespomoćno i pred zaprepašćenim auditorijumom
tu stvar koja se nije mogla opisati, sa kojom nikakve reči, nikakva slika,
nacrtana mojim izduženim i drhtavim prstom, nije mogla da se izjednači.
Iscrpljivao sam se bez kraja u objašnjenjima punim zamršenosti i
protivurečnosti i plakao od nemoćnog očajanja. |
Stali nade mną bezradni i zmieszani, wstydząc się swej bezsilności. W
głębi duszy nie byli bez winy. Moja gwałtowność, ton żądania niecierpliwy i
pełen gniewu dawał mi pozór słuszności, przewagę dobrze uzadnionej pretensji.
Przybiegali z różnymi książkami i wciskali mi je w ręce. Odrzucałem je z
oburzeniem. |
Stajali
su nada mnom bespomoćni i zbunjeni, stideći se svoje nemoći. U dubini duše
nisu bili bez krivice. Moja ljutitost, nestrpljiv i pun gneva ton zahtevanja
davao mi je izgled kao da imam pravo, prednost dobro motivisane pretenzije.
Pribegavali su raznim knjigama i trpali mi ih u ruke. Odbacivao sam ih s
besom. |
Jedną z nich, gruby i ciężki foliant, ojciec mój wciąż na nowo podsuwał
mi z nieśmiałą zachętą. Otworzyłem ją. Była to Biblia. Ujrzałem na jej
kartach wielką wędrówkę zwierząt, płynącą gościńcami, rozgałęzioną pochodami
po kraju dalekim, ujrzałem niebo w kluczach całe i w łopotach, ogromną
odwróconą piramidę, której daleki wierzchołek dotykał Arki. |
Jednu
od njih, debeli teški folijant otac mi je stalno iznova poturao sa plašljivim
ohrabrenjem. Otvorio sam je. Bila je to Biblija. Na njenim listovima sam
ugledao veliku seobu životinja, koja je tekla drumovima, razgranata pohodima
po dalekoj zemlji, ugledao sam nebo sve u jatima i lepetu krila, ogromnu prevrnutu piramidu, čiji je daleki vrh
doticao kovčeg. |
Podniosłem oczy na ojca, pełne wyrzutu: – Ty wiesz, ojcze – wołałem – ty
wiesz dobrze, nie ukrywaj się, nie wykręcaj! Ta książka cię zdradziła.
Dlaczego dajesz mi ten skażony apokryf, tysiączną kopię, nieudolny
falsyfikat? Gdzie podziałeś Księgę? |
Podigao
sam oči na oca, pune prekora: "Ti znaš oče – ti dobro znaš, ne krij se,
ne izvlači se! Ta knjiga te je izdala. Zašto mi daješ taj pokvareni apokrif,
hiljaditu kopiju, nevešti falsifikat? Gde si deo
knjigu?" |
Ojciec odwrócił oczy. |
Otac
je skrenuo pogled. |
|
|
III |
III |
|
|
Minęły tygodnie i wzburzenie moje opadło i uciszyło się, ale obraz Księgi
płonął dalej w mej duszy jasnym płomieniem, wielki, szeleszczący Kodeks,
wzburzona Biblia, przez której karty szedł wiatr, plądrując ją, jak
ogromną, rozsypującą się różę. |
Prošle
su nedelje i moje uzbuđenje je spalo i utišalo se, ali je slika knjige i
dalje gorela u mojoj duši svetlim plamenom, veliki i šuštavi kodeks,
uznemirena Biblija, preko čijih listova je duvao vetar pljačkajući je kao
ogromnu ružu koja se rasipa. |
Ojciec, widząc mnie spokojniejszym, zbliżył się raz ostrożnie i rzekł
tonem łagodnej propozycji: – W gruncie rzeczy istnieją tylko książki. Księga
jest mitem, w który wierzymy w młodości, ale z biegiem lat przestaje się ją
traktować poważnie. – Miałem już wówczas inne przekonanie, wiedziałem, że
Księga jest postulatem, że jest zadaniem. Czułem na barkach ciężar wielkiego
posłannictwa. Nie odpowiedziałem nic, pełen pogardy i zaciekłej, ponurej
dumy. |
Otac,
videći da sam mirniji, približio mi se jednom oprezno i rekao tonom blagog
predloga: "U stvari, postoje samo knjige. Knjiga je mit, u koji verujemo
u mladosti, ali s godinama prestajemo da je tretiramo ozbiljno." Već tada sam imao drukčije ubeđenje, znao
sam da je knjiga postulat, da je zadatak. Osećao sam na plećima teret velike
misije. Nisam odgovorio ništa, pun prezira i besnog, mračnog ponosa. |
W tym czasie bowiem byłem już w posiadaniu tego strzępu książki, tych
żałosnych resztek, które dziwny traf losu przemycił w me ręce. Kryłem skarb
swój troskliwie przed wszystkimi oczyma, bolejąc nad głębokim upadkiem tej
księgi, dla której okaleczałych resztek nie zdołałbym zjednać niczyjego
zrozumienia. Stało się to tak. |
Jer,
u to vreme sam već bio vlasnik tog dronjka od knjige, tih žalosnih ostataka,
koje mi je čudna slučajnost sudbine prošvercovala u ruke. Brižno sam krio
svoje blago od tuđih očiju, tugujući nad dubokim padom te knjige, za čije
unakažene ostatke ne bih bio kadar da pridobijem ničije razumevanje. Desilo
se to ovako. |
Pewnego dnia tej zimy zastałem Adelę w trakcie sprzątania, z szczotką w
ręku, wspartą o pulpit, na którym leżał podarty jakiś szpargał. Nachyliłem
się przez jej ramię, nie tyle z ciekawości, ile żeby znowu odurzyć się
zapachem jej ciała, którego młody urok objawił się był niedawno obudzonym mym
zmysłom. |
Jednog
dana te zime zatekao sam Adelu u spremanju, sa četkom u rukama, naslonjenu na
pult, na kome je ležala neka stara knjiga. Nagnuo sam se preko njenog ramena,
ne toliko iz radoznalosti, koliko da se ponovo opijem mirisom njenog tela,
čija se mlada draž bila nedavno objavila mojim probuđenim čulima. |
– Patrz – mówiła, znosząc bez protestu moje przytulenie się – czy możliwe
jest, żeby komuś wyrosły włosy do ziemi? Chciałabym mieć takie. |
–
Gledaj – govorila je podnoseći bez protesta moje pripijanje – da li je moguće
da nekom izraste kosa do zemlje? Htela bih da imam takvu. |
Spojrzałem na rycinę. Na dużej karcie in folio był tam wizerunek
kobiety o kształtach raczej silnych i przysadkowatych, o twarzy pełnej
energii i doświadczenia. Z głowy tej damy spływał ogromny kożuch włosów,
staczał się ciężko z pleców i wlókł się końcami grubych splotów po ziemi. Był
to jakiś nieprawdopodny wybryk natury, płaszcz fałdzisty i obfity,
wyprzędzony z korzonków włosów, i trudno było wyobrazić sobie, żeby ten
ciężar nie sprawiał dotkliwego bólu i nie obezwładniał obarczonej nim głowy.
Ale właścicielka tej wspaniałości zdawała się z dumą ją nosić, a tekst
wydrukowany obok tłustymi czcionkami głosią historię tego cudu i zaczynał się
od słów: "Ja, Anna Csillag, urodzona w
Karłowicach na Morawach, miałam słaby porost włosów"... |
Pogledao
sam crtež. Na velikom listu in folio nalazio se lik
žene, snažnih i zdepastih oblika, lica punog energije i iskustava. Sa glave
te dame padalo je ogromno runo kose, slivalo se teško niz pleća i vuklo
krajevima debelih pletenica po zemlji. Bio je to neki neverovatni eksces
prirode, naboran i bogat ogrtač, ispleten od čipaka kose, i teško je bilo
zamisliti da taj teret ne pričinjava osetan bol i ne lišava slobode kretanja
glavu koju opterećuje. Ali vlasnica te divote izgledala je kao da je s
ponosom nosi, a tekst odštampan pokraj slike masnim slovima, kazivao je
istoriju toga čuda i počinjao rečima: Ja, Ana Čilag, rođena u Karlovicama, u Moravskoj, imala sam slabu
kosu... |
Była to długa historia, podobna w konstrukcji do historii Hioba. Anna
Csillag z dopustu bożego dotknięta była słabym porostem. Całe miasteczko
litowało się nad tym upośledzeniem, które wybaczano jej ze względu na
nienaganny żywot, chociaż nie mogło ono być całkiem niezawinione. I oto stało
się na skutek gorących modłów, że zdjęta była z jej głowy klątwa. Anna
Csillag dostąpiła łaski oświecenia, otrzymała znaki i wskazówki i sporządziła
specyfik, lek cudowny, który jej głowie przywrócił urodzajność. Zaczęła porastać
we włosy i nie dość na tym, jej mąż, bracia, kuzynowie także z dnia na dzień
opilśniali się tęgim, czarnym futrem zarostu. Na drugiej stronie pokazana
była Anna Csillag w sześć tygodni po objawieniu jej recepty, w otoczeniu
swych braci, szwagrów i bratanków, mężów brodatych po pas i wąsatych, i z
podziwem patrzyło się na ten prawdziwy wybuch nie sfałszowanej, niedźwiedziej
męskości. Anna Csillag uszczęśliwiła całe miasteczko, na które spłynęło
prawdziwe błogosławieństwo w postaci falujących czupryn i grzyw ogromnych i
którego mieszkańcy zamiatali ziemię brodami jak miotły szerokimi. Anna
Csillag stała się apostołką włochatości. Usczęśliwiwszy rodzinne miasto,
zapragnęła uczczęśliwić świat cały i prosiła, zachęcała, błagała, aby przyjąć
dla zbawienia swego ten dar boży, ten lek cudowny, którego sama jedna znała
tajemnicę. |
Bila
je to duga istorija, po konstrukciji nalik na priču o Jovu. Ana Čilag je
božjom voljom patila od nedostatka kose. Ceo gradić sažaljevao ju je zbog te
mane, koja joj je praštana s obzirom na njen primeran život, iako to i nije
moralo sasvim biti bez njene krivice. I eto, kao rezultat vatrenih molitava,
prokletstvo je bilo skinuto sa njene glave. Ani Čilag je ukazana milost, bog ju je poučio, dobila je znake i naučena je,
napravila je lek, čudotvoran lek koji je njenoj glavi vratio plodnost. Kosa je počela da joj raste i ne samo to, njen muž,
braća, rođaci su se takođe iz dana u dan pokrivali moćnim, crnim krznom kose.
Na sledećoj strani je bila pokazana Ana Čilag šest nedelja po objavljenju
recepta, u društvu svoje braće, zetova i bratanaca, ljudi bradatih do pojasa
i brkatih, i sa divljenjem se gledalo na tu pravu eksploziju nefalsifikovane,
medveđe muškosti. Ana Čilag je usrećila ceo gradić, na koji je sišao pravi
blagoslov u obliku talasaste kose i ogromnih griva, i čiji su muškarci
čistili zemlju bradama širokim kao metle. Ana Čilag je postala apostol
dlakavosti. Usrećivši rodni grad, zaželela je da usreći i ceo svet i molila
je, hrabrila, preklinjala ga, da radi svog spasenja primi taj božji dar, taj
čudotvorni lek, čiju je tajnu znala samo ona. |
Tę historię przeczytałem przez ramię Adeli i nagle tknęła mnie myśl, od
której uderzenia stanąłem cały w płomieniach. Toż to była Księga, jej
ostatnie stronice, jej nieurzędowy dodatek, tylna oficyna pełna odpadków i
rupieci! Fragmenty tęczy zakręciły się w wirujących tapetach, wyrwałem z rąk
Adeli szpargał i głosem odmawiającym mi posłuszeństwa wyzionąłem: – Skąd
wzięłaś tę książkę? |
Tu
istoriju sam pročitao preko Adelinog ramena i iznenada me je štrecnula misao,
od čijeg udara me je svog obuzela vatra. Ta to je bila Knjiga, njene
poslednje stranice, njen neslužbeni dodatak, zadnje krilo puno otpadaka i
starudije! Fragmenti duge zaigrali su u uskovitlanim tapetama, istrgao sam iz
Adelinih ruku staru knjigu i glasom koji mi je otkazao poslušnost izbacio
sam: "Odakle si uzela tu knjigu?" |
– Głupi – rzekła, wzruszając ramionami – przecież ona leży tu zawsze i co
dzień wydzieramy z niej kartki na mięso do jatek i na śniadanie dla ojca... |
–
Budalo – rekla je sležući ramenima – pa ona tu leži stalno i svaki dan kidamo
iz nje listove za meso iz mesarnice i za očev doručak... |
|
|
IV |
IV |
|
|
Pobiegłem do mego pokoju. Wzburzony do głębi, z płonącą
twarzą zacząłem wertować latającymi rękami kartki szpargału. Niestety, było
ich zaledwie kilkanaście. Ani jedna stronica właściwego tekstu, same tylko
ogłoszenia i anonse. Zaraz po proroctwach długowłosej Sybilli następowała kartka poświęcona cudownemu lekowi na wszystkie
choroby i ułomności. Elsa-fluid z łabędziem – nazywał się ten balsam i
działał cuda. Stronica pełna świadectw uwierzytelnionych, wzruszających
relacyj osób, na których cud się dokonał. |
Otrčao
sam u svoju sobu. Uzbuđen do dna srca, gorućih obraza, počeo sam drhtavim
rukama prelistavati knjigu. Nažalost, bilo je svega desetak listova. Nijedna
strana pravog teksta, samo oglasi. Odmah iza proročanstva dugokose Sibile
dolazio je list posvećen čudotvornom leku za sve bolesti i tegobe. Elza-fluid
s labudom – zvao se taj balsam i pravio je čuda. Strana je bila puna overenih
svedočanstava, uzbudljivih izveštaja lika nad kojim se čudo dogodilo. |
Z Siedmiogrodu, z Slawonii, z Bukowiny przychodzili ozdrowieńcy pełni
zapału, by przyświadczyć, gorącym i wzruszonym słowem opowiedzieć swe dzieje.
Szli obandażowani i zgarbieni, potrząsając już niepotrzebnym szczudłem,
odrzucali plastry z oczu i opaski ze skrofuł. |
Iz
Erdelja, iz Slavonije, iz Bukovine dolazili su zdravi puni oduševljenja, da
posvedoče, da vatrenim i uzbudljivim rečima ispričaju svoju istoriju. Išli su
uvijeni u zavoje i pogrbljeni, mašući već nepotrebnom štakom, zbacivali su
flastere sa očiju i poveze sa škrofula. |
Poprzez te wędrówki kalek widziało się dalekie i smutne miasteczka o
białym, jak papier, niebie, stwardniałe od prozy i codzienności. Były to
zapomniane w głębi czasu miasta, gdzie ludzie przywiązani byli do swych
małych losów, od których nie odrywali się ani na chwilę. Szewc był do cna
szewcem, pachniał skórą, miał twarz małą i zbiedzoną, krótkowzroczne, blade
oczy nad bezbarwnym, węszącym wąsem i czuł się na wskroś szewcem. I jeżeli
nie bolały ich wrzody, nie łamały kości, puchlina nie kładła na barłóg, byli
szczęśliwi bezbarwnym, szarym szczęściem, palili tani tytoń, żółty tytoń
cesarsko-królewski, lub marzyli tępo przed kolekturą loterii. |
Kroz
ta putovanja bogalja video se dalek i tužan gradić sa nebom belim kao hartija
okoreo od proze i svakidašnjosti. Bili su to gradovi zaboravljeni u dubini
vremena, gde su ljudi privezani za svoje male sudbine, od kojih se nisu
odvajali ni za trenutak. Obućar je bio skroz obućar, mirisao je na kožu, imao
je sitno i ispijeno lice, kratkovide blede oči iznad bezbojnih, njuškajućih
brkova i skroz-naskroz se osećao kao obućar. I ako ih nisu boleli čirevi, ako
im kosti nisu bile izlomljene, ako ih otok nije obarao u jazbinu, bili su
srećni bezbojnom sivom srećom, pušili su jevtin duvan, žuti
ćesarsko-kraljevski duvan, ili tupo maštali pred prodavnicom srećaka. |
Koty przebiegały im drogę, to z lewej, to z prawej strony, śnił im się
czarny pies i świerzbiała ich ręka. Czasami pisali listy z listowników,
nalepiali troskliwie markę i powierzali je z wahaniem i pełni nieufności
skrzynce pocztowej, w którą uderzali pięścią, jak gdyby ją budzili. I przez
sny ich przelatywały potem białe gołębie z listami w dzióbkach i znikały w
obłokach. |
Mačke
su im pretrčavale put, čas sa leve čas sa desne strane, sanjali su crnog psa
i svrbela ih je ruka. Ponekad su pisali pisma iz knjige pisama, brižljivo
lepili marke i dvoumeći se i puni nepoverenja poveravali ih poštanskom
sandučetu, u koje su udarali pesnicom, kao da su ga budili. A kroz njihove
snove su posle toga preletali beli golubovi sa pismima u kljunovima i nestajali
u oblacima. |
Następne stronice wznosiły się ponad sferę spraw codziennych w regiony
czystej poezji. |
Sledeće
stranice su se uzdizale iznad sfera svakidašnjih stvari u regione čiste
poezije. |
Były tam harmonie, cytry i harfy, ongi instrumentu chórów anielskich,
dziś dzięki postępom przemysłu udostępnione po popularnych cenach prostemu
człowiekowi, bogobojnemu ludowi dla pokrzepienia serc i godziwej rozrywki. |
Tamo
su bili harmonijumi, citre i harfe, nekada instrumenti anđeoskih horova,
danas zahvaljujući napretku industrije dostupni po popularnoj ceni prostom
čoveku, bogobojažljivom narodu radi okrepljenja srca i dopustive razonode. |
Były tam katarynki, prawdziwe cuda techniki, pełne ukrytych wewnątrz
fletów, gardziołek i piszczałek, organków trelujących słodko, jak gniazda
szlochających słowików, nieceniony skarb dla inwalidów, źródło lukratywnych
dochodów dla kalek i niezbędne w ogóle w każdym muzykalnym domu. I widziało
się te katarynki pięknie malowane, wędrujące na plecach niepokaźnych szarych
staruszków, których twarze, wyjedzone przez życie, były jakby zasnute
pajęczyną i całkiem niewyraźne, twarze o łzawiących, nieruchomych oczach,
które z wolna wyciekały, twarze wyjałowione z życia, tak odbarwione i
niewinne, jak kora drzew spękana od pogód wszelkich, i pachnące już tylko
deszczem i niebem, jak ona. |
|
Dawno zapomnieli, jak się nazywali i kim byli, i tak zagubieni w sobie
surgali z ugiętymi kolanami drobnymi, równymi kroczkami w swych ogromnych,
ciężkich butach po linii całkiem prostej i jednostajnej, wśród krętych i zawiłych
dróg przechodniów. |
|
W białe, bezsłoneczne przedpołudnia, przedpołudnia sczerstwiałe od zimna,
pogrążone w codzienne sprawy dnia, wyplątywali się
niepostrzeżenie z tłumu, stawiali katarynkę na krzyżulcach na zbiegu ulic,
pod żółtą smugą nieba, przekreśloną drutem telegraficznym, wśród ludzi
śpieszących tępo z nastawionymi kołnierzami, i zaczynali swą melodię, nie od początku, lecz w miejscu, gdzie wczoraj przerwali,
i grali: "Daisy, Daisy, ty mi odpowiedź daj...", podczas gdy z
kominów puszyły się białe pióropusze pary. I rzecz dziwna – ta melodia,
zaledwie rozpoczęta, wskakiwała zaraz w wolną lukę, w swoje miejsce w tej
godzinie i w tym krajobrazie, jak gdyby od zawsze należała do tego dnia zamyślonego
i zgubionego w sobie samym, a w takt jej biegły myśli i szare
troski śpieszących. |
|
I gdy po pewnym czasie kończyła się długim, wyciągniętym wizgotem,
wyprutym z trzewi katarynki, która zaczynała z całkiem nowej beczki – myśli i
troski zatrzymywały się na chwilę, jakby w tańcu, by zmienić krok, a potem
bez zastanowienia zaczynały kręcić się w odwrotnym kierunku w takt nowej
melodii, która wybiegła z fujarek katarynki: "Małgorzato, skarbie mojej
duszy..." |
I kad
se posle izvesnog vremena završavala, otegnutim piskom vergla kome je bila
izvađena utroba, koji je počinjao sa sasvim drugog kraja – misli i brige su
zastajale za trenutak, kao u igri, da bi promenile korak, a zatim bi se bez
razmišljanja zavrtele u suprotnom pravcu po taktu nove melodije koja je
izlazila iz frula vergla: "Malgožato, blago duše moje..." |
I w tępym indyferentyzmie tego przedpołudnia nikt nie zauważył nawet, że
sens świata zmienił się do gruntu, że biegł on już nie w takt "Daisy,
Daisy", ale wprost przeciwnie "Mał-go-rzato..." |
I u
tupoj ravnodušnosti toga prepodneva niko čak nije ni primetio da se smisao
sveta iz osnova promenio, da više nije tekao po taktu "Dejzi,
Dejzi...", već naprotiv – "Mal-go-žato..." |
Obracamy znów kartkę... Cóż to? Czy pada deszcz wiosenny? Nie, to
ćwierkanie ptaszków sypie się jak szary śrut na parasole, bo oto oferuje się
tu prawdziwe kanarki harceńskie, klatki pełne szczygłów i szpaków, koszyki
pełne śpiewaków i gadułów skrzydlatych. Wrzecionowate i lekkie, jakby
wypchane watą, podskakujące w drgawkach, zwrotne, jak na gładkich, kwilących
sworzniach, rozświergotane jak kukułki zegarów – były one osłodą samotności,
zastępowały kawalerom ciepło ogniska rodzinnego, wywabiały z najtwardszych
serc błogość uczucia macierzyńskiego, tyle miały pisklęcego i wzruszającego,
i jeszcze gdy obracało się nad nimi stronicę, posyłały za odchodzącym
złączone swe, wabiące ćwierkanie. |
Ponovo
prevrćem list... Šta je to? Pada li prolećna kiša? Ne, to se cvrkut ptica
prosipa kao sivo olovo na kišobrane, jer evo tu se nude pravi kanarinci iz
Harca, kavezi puni štiglica i čvoraka, koševi puni pevača i krilatih
brbljivaca. Vretenasti i laki, kao da su vatom ispunjeni, skakućući i
podrhtavajući, okretni kao na glatkim škripavim zasovnicama, rascvrkutani kao
kukavice na satovima – oni su bili uteha u samoći, neženjama su zamenjivali
toplinu porodičnog ognjišta, izmamljivali iz najtvrđih srca dobrotu
materinskog osećanja, toliko su imali pilećeg i uzbudljivog, i još kad ste
prevrtali stranice nad njima, slali su vam svoje složeno, primamljivo
cvrkutanje. |
Ale w dalszym ciągu staczał się ten skrypt żałosny w coraz głębszy
upadek. Teraz zszedł na bezdroża wątpliwej jakiejś szarlatańskiej mantyki. W
długim płaszczu, z uśmiechem na wpół pochłoniętym przez czarną brodę, któż to
przezentował się do usług publiczności? Pan Bosco z Mediolanu, swego znaku
mistrz czarnej magii, i mówił długo i niewyraźnie, demonstrując coś na
końcach palców, co nie czyniło rzeczy zrozumialszą. I choć w przekonaniu
własnym dochodził do zadziwiających konkluzyj, które ważyć się zdawał przez
chwilę między czułymi palcami, zanim ich lotny sens nie uszedł z palców w
powietrze, i choć pointował on subtelnie przeguby dialektyki ostrzegawczym
podniesieniem brwi, przygotowującym na rzeczy niezwykłe, nie rozumiało się
go, a co gorsza, nie pragnęło nic rozumieć i pozostawiało się go z jego
gestykulacją, z przyciszonym tonem i całą skalą ciemnych uśmiechów, ażeby
przekartkować szybko ostatnie, rozpadające się w strzępy stronice. |
Ali
su dalje ta žalosna skripta padala sve niže. Sada su sišla na bespuća nekog
sumnjivog šarlatanskog gatanja. U dugom
kaputu, s osmehom čija se polovina gubila u crnoj bradi, neko se stavljao na
uslugu publici. Gospodin Bosko iz Milana, majstor crne mađije svoga ceha,
govorio je nešto dugo i nejasno,
pokazujući nešto na vrhovima prstiju, što stvar nije činilo razumljivijom.
Iako je po sopstvenom ubeđenju dolazio do začuđujućih zaključaka, koje je,
kako izgleda, za trenutak odmeravao među osetljivim prstima, pre no što im je
lepršav smisao odleteo sa prstiju u vazduh, iako je isticao suptilne pregibe
dijalektike opominjući podizanjem obrva, pripremajući nas za stvari neobične,
nisam ga shvatio, i što je još gore – nisam ni želeo da ga shvatim i
ostavljao sam ga sa njegovom gestikulacijom, s prigušenim tonom i celom
skalom tamnih osmeha, da bih brzo prelistao poslednje stranice knjige koja se
raspadala na komadiće. |
Na tych ostatnich stronicach, które w sposób widoczny popadały w
majaczliwe bredzenie, w jawny bezsens, jakiś gentlemen ofiarowywał swoją
niezawodną metodę, jak stać się energicznym i stanowczym w decyzjach, i mówił
wiele o zasadach i charakterze. Ale wystarczyło tylko obrócić stronicę, ażeby
być zupełnie zdezorientowanym w rzeczach stanowczości i zasad. |
Na
tim poslednjim stranicama, koje su očevidno pale u besvesno buncanje, u očiti
besmisao, neki džentlmen je nudio sopstvenu nepogrešivu metodu kako da se
postane energičan i odlučan u svojim odlukama i mnogo govorio o načelima i karakteru.
Ali dovoljno je bilo samo prevrnuti stranicu, da bi se postalo sasvim dezorijentisan u stvarima odlučnosti i načela. |
Tam drobnym kroczkiem wychodziła spętana trenem sukni niejaka pani Magda
Wang i oświadczała z wysokości ściągniętego dekoltu, że kpi sobie z męskiej
stanowczości i zasad, i że jej specjalnością jest łamać najsilniejsze
charaktery. (Tu ruchem nóżki układała tren na ziemi.) W tym celu istnieją
metody, ciągnęła przez zaciśnięte zęby, niezawodne metody, nad którymi nie
chce się rozwodzić, odsyłając do swych pamiętników, zatytułowanych Z
purpurowych dni (Wydaw. Instytutu Antropozofii w Budapeszcie), w których
złożyła rezultaty swych doświadczeń kolonialnych w dziedzinie tresury ludzi
(ten wyraz z naciskiem i ironicznym błyskiem oczu). I rzecz dziwna, ta
opieszale i bezceremonialnie mówiąca dama zdawała się być pewna aprobaty
tych, o których z takim cynizmem mówia, i wśród osobliwego zawrotu i
migotania czuło się, że kierunki oznaczeń moralnych przesunęły się dziwnie i
że jesteśmy tu w innym klimacie, w którym kompas uczuć działa na opak. |
Tamo
je sitnim korakom, sputana šlepom haljine, izlazila neka gospođa Magda Vang i
izjavljivala sa visine stegnutog dekoltea da se ruga muškoj odlučnosti i
načelima i da je njena specijalnost da lomi i najjače karaktere. (Tu je
pokretom noge nameštala šlep na zemlji.) Za tu svrhu postoje metode,
nastavljala je kroz stisnute zube, nepogrešive metode, o kojima neće da
priča, upućujući na svoje memoare sa naslovom "Iz purpurnih dana"
(Izdanje Antropozofskog instituta u Budimpešti), u kojima je izložila
rezultate svojih kolonijalnih iskustava u oblasti dresure ljudi (taj izraz
podvučen i sa ironičnim sjajem očiju). I čudna stvar, ta dama koja je
govorila tako lenjo i neceremonijalno, izgledala je sigurna da će joj
odobravati oni o kojima je govorila s takvim cinizmom, i u neobičnoj
vrtoglavici i treperenju osećalo se da su se pravci moralnih definicija čudno
premestili i da smo u drugoj klimi, u kojoj kompas dejstvuje obratno. |
To było ostatnie słowo Księgi, które zostawiało smak dziwnego
oszołomienia, mieszaninę głodu i podniecenia w duszy. |
To je
bila poslednja reč knjige, koja je u duši ostavila ukus neke čudne
zaprepašćenosti, mešavinu gladi i uzbuđenja. |
|
|
V |
V |
|
|
Nachylony nad tą Księgą, z twarzą płonącą jak tęcza, gorzałem cicho od
ekstazy do ekstazy. Zatopiony w czytaniu zapomniałem o obiedzie. Nie omyliło
mnie przeczucie. Był to Autentyk, święty oryginał, choć w tak głębokim
poniżeniu i degradacji. I kiedy późnym zmierzchem, błogo uśmiechnięty,
układałem szpargał w najgłębszej szufladzie, nakrywając go dla niepoznaki
innymi książkami – zdawało mi się, że to zorzę układam do snu w komodzie,
zorzę, która wciąż na nowo od samej siebie się zapalała i szła przez wszystkie
płomienie i purpury, i wracała raz jeszcze, i nie chciała się skończyć. |
Nagnut
nad tom knjigom, lica koje je plamsalo kao duga, goreo sam tiho od ekstaze do
ekstaze. Utonuo u čitanje, zaboravio sam na ručak. Predosećanje me nije prevarilo.
Bio je to Autentikum, sveti original, iako tako duboko ponižen i degradiran.
I kada sam u kasni sumrak, blaženo nasmejan, stavljao knjigu u najdublju
fioku, prekrivajući je, da je ne primete, drugim knjigama – činilo mi se da
to sunčevo rumenilo stavljam da spava u komodi, rumenilo koje se stalno
ponovo samo od sebe palilo i išlo kroz sve plamenove i purpure, i još jednom
vraćalo i nije htelo da se završi. |
Jakże zobojętniały mi wszystkie książki! |
Kako
sam postao ravnodušan prema svim ostalim knjigama! |
Bo zwykłe
książki są jak meteory. Każda z nich ma jedną chwilę, moment taki, kiedy z
krzykiem wzlatuje jak feniks, płonąc wszystkimi stronicami. Dla tej jednej
chwili, dla tego jednego momentu kochamy je potem, choć już wówczas są tylko
popiołem. I z gorzką rezygnacją wędrujemy niekiedy późno przez te wystygłe
stronice, przesuwając z drewnianym klekotem, jak różaniec, martwe ich
formułki. |
Jer,
obične knjige su kao meteori. Svaka od njih ima jedan trenutak, takav
momenat, kad s krikom uzleće kao feniks, goreći svim stranicama. Radi tog
jednog trenutka, radi tog jednog momenta volimo ih kasnije, iako su tada još
samo pepeo. I sa gorkom rezignacijom ponekad kasno putujemo kroz te ohlađene
stranice, propuštajući s drvenom lupom, kao brojanice, njihove mrtve formule. |
Egzegeci Księgi twierdzą, że wszystkie książki dążą do Autentyku. Żyją
one tylko wypożyczonym życiem, które w momencie wzlotu wraca do swego starego
źródła. Znaczy to, że książek ubywa, a Autentyk
rośnie. Jednakowoż nie chcemy nużyć czytelnika
wykładem Doktryny. Chcielibyśmy tylko zwrócić na jedną rzecz uwagę: Autentyk
żyje i rośnie. Co z tego wynika? Oto, gdy następnym razem otworzymy nasz
szpargał, kto wie, gdzie będzie już wówczas Anna Csillag i jej wierni. Może
ujrzymy ją, pątniczkę długowłosą, zamiatającą swym płaszczem gościńce Moraw,
wędrującą przez kraj daleki, przez białe miasteczka pogrążone w codzienności
i prozie i rozdającą próbki balsamu Elsa-fluid między prostaczków bożych,
trapionych wyciekiem i świerzbem. Ach, co zrobią wówczas poczciwi brodacze
miasteczka, unieruchomieni przez olbrzymie zarosty, co zrobi wierna ta gmina,
skazana na pielęgnowanie i administrację nadmiernych swych urodzajów? Kto
wie, czy nie kupią sobie wszyscy prawdziwych katarynek z Szwarcwaldu i nie
podążą w świat za swą apostołką, ażeby szukać jej po kraju, grając na
wszystkich miejscach "Daisy, Daisy". |
Egzegeti
knjige tvrde da sve knjige teže ka Autentikumu. One žive samo pozajmljenim životom,
koji se u trenutku uzleta vraća svom starom izvoru. Ipak ne želimo da
dosađujemo čitaocu izlaganjem Doktrine. Hteli bismo da skrenemo pažnju na
jednu stvar: Autentikum živi i raste. Šta odatle proizlazi? Eto, kad sledeći
put otvorimo našu staru knjigu, ko zna gde će tada već biti Ana Čilag i njene
pristalice. Možda ćemo je, dugokosu hodočasnicu, ugledati kako svojim
ogrtačem čisti drumove Moravske, putujući kroz daleku zemlju, kroz bele
gradiće utonule u svakidašnjost i prozu i deli uzorke Elza-fluid balsama ljudima blaženim duhom, mučeni znojem i
svrabom. Ah, šta će tada učiniti čestite gradske bradonje, sputane ogromnom
kosurinom, šta će uraditi ta verna opština osuđena na negovanje i
administraciju svojih preteranih
plodova? Ko zna neće li svi kupiti sebi prave verglove u Švarcvaldu i neće li
krenuti u svet za svojom apostolkom, da je traže po zemlji, svirajući na svim
mestima "Dajsi, Dajsi"? |
O, Odysejo brodaczy, błądzących z katarynkami od miasta do miasta w
poszukiwaniu swej matki duchowej! Kiedyż znajdzie się rapsod godny tej
epopei? Bo komuż zostawili gród oddany ich pieczy, komu powierzyli rząd dusz
w mieście Anny Csillag? Czy nie mogli przewidzieć, że pozbawione swej
duchowej elity, swych patriarchów wspaniałych – miasto popadnie w zwątpienie
i odszczepieństwo i otworzy swe bramy – komu? – ach, cynicznej i przewrotnej
Magdzie Wang (Wydawnictwo Instytutu Antropozoficznego w Budapeszcie), która
założy w nim szkołę tresury i łamania charakterów? |
O,
odisejo bradonja, što lutaju od grada do grada tražeći svoju duhovnu majku!
Kada će se naći rapsod dostojan te epopeje? Jer, kome su ostavili grad predat
njihovoj brizi, kome su poverili vladavinu nad dušama u gradu Ane Čilag? Zar
nisu mogli predvideti da će lišen svoje duhovne elite, svojih veličanstvenih
patrijarha – grad obuzeti sumnja i otpadništvo i da će otvoriti svoje kapije
– kome? – ah, ciničnoj prevrtljivoj Magdi Vang (Izdanje Antropozofskog
instituta u Budimpešti), koja će u njemu otvoriti školu dresure i lomljenja
karaktera? |
Ale powróćmy do naszych pielgrzymów. |
Ali
vratimo se našim hodočasnicima. |
Któż nie zna tej starej gwardii, tych Cymbrów wędrownych, głębokich
brunetów o potężnych na pozór ciałach, zrobionych z tkanki bez tężyzny i soków?
Cała ich siła, cała moc weszła w uwłosienie. Antropologowie głowią się od
dawna nad tą osobliwą rasą, odzianą zawsze w czarne ubrania, w grube, srebrne
łańcuchy na brzuchach, z palcami w potężnych, mosiężnych sygnetach. |
Ko ne
zna tu staru gardu lutajućih Kimbra, veoma garavih ljudi na izgled jakih
tela, načinjenih od tkiva bez snage i sokova? Sva njihova snaga, sva moć ušla
je u kosu. Antropolozi odavno lupaju glavu nad tom neobičnom rasom, uvek
obučenom u crna odela, sa debelim srebrnim lancima na trbusima, s prstima u
moćnom, bronzanom prstenju. |
Lubię ich, tych na przemian Kasprów i Baltazarów, ich głęboką powagę, ich
funebryczną dekoratywność, te wspaniałe okazy męskie z pięknymi oczami o
tłustym połysku palonej kawy, lubię ten szlachetny brak żywotności w ciałach
wybujałych i gąbczastych morbidezzę wygasających rodów, ich sapiący oddech z
potężnych piersi i nawet ten zapach waleriany, jaki roztaczają ich brody. |
Volim
ih, te čas Gaspare čas Baltazare, njihovu duboku ozbiljnost, njihovu pogrebnu
dekorativnost, te veličanstvene muške primerke s lepim očima, masnim sjajem
ispržene kafe, volim taj plemeniti nedostatak životne energije u bujnim i
spužvastim telima, morbidecu umirućih rodova, njihovo teško disanje u snažnim
prsima i čak onaj miris valerijane
koji šire njihove brade. |
Jak Aniołowie Oblicza stają czasem niespodzianie w drzwiach naszych
kuchni, ogromni i sapiący, i prędko zmęczeni – ocierają pot z zroszonego
czoła, przewracając niebieskimi białkami oczu – i w tym momencie zapominają
swe poselstwo i zdziwieni, szukając wybiegu, pretekstu dla swego przybycia –
wyciągają dłoń po jałmużnę. |
Kao
božji Anđeli staju ponekad neočekivano na vratima naših kuhinja, ogromni i
zadihani i brzo umorni – brišu znoj sa mokrog čela, prevrćući plave beonjače:
u tom trenutku zaboravljaju svoje poslaništvo i začuđeno, tražeći izgovor,
pretekst za svoj dolazak – pružaju ruku za milostinju. |
Wracamy do Autentyku. Ależ nie opuszczaliśmy go nigdy. I tu wskazujemy na
dziwną cechę szpargału, już teraz jasną czytelnikowi, że rozwija się on
podczas czytania, że ma granice ze wszech stron otwarte dla wszystkich
fluktuacyj i przepływów. |
Vraćamo
se Autentikumu. Ta nikad ga nismo ni napuštali! I tu ukazujemo na čudnu
osobinu knjige, već sada jasnu čitaocu, da se ona razvija za vreme čitanja,
da su joj granice otvorene sa svih strana za sve fluktuacije i protoke. |
Teraz na przykład już nikt nie oferuje tam szczygłów harceńskich, bo z
katarynek tych brunetów, z przełamań i zagięć melodii wyfruwają w
nieregularnych odstępach te pierzaste miotełki i rynek zasypany jest nimi,
jak kolorowymi czcionkami. Ach, co za rozmnożenie migotliwe i pełne
szczebiotu... Dokoła wszystkich cypli, drążków i chorągiewek tworzą się
prawdziwe kolorowe zatory, trzepoty i walki o miejsce. I wystarczy wystawić
przez okno pałąk laski, ażeby oblepiony trzepocącym i ciężkim gronem wciągnąć
go z powrotem do izby. |
Sad
naprimer više nikome ne nudi tamo štiglice iz Harca, jer iz verglova tih
brineta, iz preloma i prevoja melodije izleću u nepravilnim razmacima te
perjaste metlice i trg je zasut njima kao šarenim slovima. Ah, kakvo
razmnožavanje, treperavo i puno cvrkuta... Oko svih grebena, motaka i
zastavica stvaraju se pravi šareni zatvori, lepet krila i borbe za mesto.
Dovoljno je proturiti kroz prozor dršku štapa i da je oblepljenu nemirnom i
teškom gomilom ponovo uvučete u sobu. |
Zbliżamy się teraz w naszym opowiadaniu szybkimi krokami do tej
wspaniałej i katastroficznej epoki, która w biografii naszej nosi nazwę epoki
genialnej. |
U
našem pričanju sada se brzim koracima približavamo onoj veličanstvenoj i
katastrofičnoj eposi, koja u našoj biografiji nosi ime genijalna. |
Daremnie przeczylibyśmy, że czujemy już teraz to ściśnięcie serca, ten
błogi niepokój, świętą tremę, jaka poprzedza rzeczy ostateczne. Wkrótce
zabraknie nam w tyglach kolorów, a w duszy blasku, aby położyć najwyższe
akcenty, nakreślić najświetlistsze i już transcendentalne kontury w tym
malowidle. |
Uzalud
bismo poricali da već sada osećamo to stezanje srca, taj slatki nemir, svetu
tremu koja prethodi poslednjim stvarima. Uskoro će nam u posudi ponestati
boja, a u duši sjaja, da stavimo najviše akcente, nacrtamo najsjajnije i već
transcendentalne konture u toj slici. |
Cóż to jest epoka genialna i kiedy to było? |
Kakva
je to genijalna epoha i kada je to bilo? |
Tu zmuszeni jesteśmy stać się na chwilę całkiem ezoteryczni jak pan Bosco
z Mediolanu, i zniżyć nasz głos do wnikliwego szeptu. Musimy pointować nasze
wywody wieloznacznymi uśmiechami i, jak szczyptę soli, rozcierać w
koniuszkach palców delikatną materię imponderabiliów. Nie nasza wina, jeżeli
czasami będziemy mieli wygląd tych sprzedawców niewidzialnych tkanin,
demonstrujących w wyszukanych gestach oszukańczy swój towar. |
Tu za
trenutak moramo postati sasvim ezoterični, kao gospodin Bosko iz Milana, i
sniziti svoj glas do prodornog šapata. Moramo poentirati naša izlaganja
značajnim osmesima i, kao mrvicu soli, trljati vrhovima prstiju finu materiju
imponderabilija. Nije naša krivica ako ponekad budemo imali izgled onih
prodavaca nevidljivih tkanina, koji neprirodnim gestovima pokazuju svoju
zavodničku robu. |
Więc czy epoka genialna zdarzyła się, czy nie zdarzyła? Trudno
odpowiedzieć. I tak i nie. Bo są rzeczy, które się całkiem, do końca, nie
mogą zdarzyć. Są za wielkie, ażeby się zmieścić w zdarzeniu, i za wspaniałe.
Próbują one tylko się zdarzyć, próbują gruntu rzeczywistości, czy je uniesie.
I wnet się cofają, bojąc się utracić swą integralność w ułomności realizacji.
A jeśli nadłamały swój kapitał, pogubiły to i owo w tych próbach inkarnacji,
to wnet, zazdrosne, odbierają swą własność, odwołują ją z powrotem,
reinterują się i potem w biografii naszej zostają te białe plamy, wonne
stygmaty, te pogubione srebrne ślady bosych nóg anielskich, rozsiane
ogromnymi krokami po naszych dniach i nocach, podczas gdy ta pełnia chwały
przybiera i uzupełnia się niustannie i kulminuje nad nami, przekraczając w
triumfie zachwyt po zachwycie. |
Dakle,
da li je genijalna epoha bila ili nije? Teško je odgovoriti. I da, i ne. Jer,
ima stvari koje se sasvim do kraja ne mogu dogoditi. Prevelike su da bi stale
u događaj, i preveličanstvene. One samo pokušavaju da se dogode, isprobavaju
tle stvarnosti, da li ih možemo izdržati. I odmah se povlače bojeći se da ne
izgube svoj integritet u nesigurnosti realizacije. A ako su okrnjili svoj
kapital, izgubili ovo ili ono u tim probama inkarnacije, odmah, ljubomorni
oduzimaju, opozivaju svoje vlasništvo, reintegriraju se i posle toga u našoj
biografiji ostaju te bele mrlje, mirisni pečati, ti izgubljeni srebrni
tragovi bosih anđeoskih nogu, rasejani ogromnim koracima po našim danima i
noćima, dok ta punoća hvale nadolazi i upotpunjuje se neprestano i kulminira
nad nama, prelazeći u trijumfu oduševljenje za oduševljenjem. |
A jednak w pewnym siensie mieści się ona cała i integralna w każdej ze swych
ułomnych i fragmentarycznych inkarnacyj. Zachodzi tu zjawisko reprezentacji i
zastępczego bytu. Jakieś zdarzenie, może być co do swej proweniencji i swoich
własnych środków małe i ubogie, a jednak, zbliżone do oka, może otwierać w
swoim wnętrzu nieskończoną i promienną perspektywę dzięki temu, że wyższy byt
usiłuje w nim się wyrazić i gwałtownie w nim błyszczy. |
Pa ipak u izvesnom smislu nalazi se ona cela i izvorna u
svakoj od svojih slabih i fragmentarnih inkarnacija. Tu dolazi do pojave
reprezentacije i privremene zamene života. Neki događaj može u pogledu svoga
porekla i svojih sopstvenih sredstava biti mali i ubog, pa ipak približen oku
može u svojoj unutrašnjosti otvarati beskrajnu i zračnu perspektivu
zahvaljujući tome što viši život pokušava da se u njemu izrazi i što snažno
blista u njemu. |
Tak tedy będziemy zbierali te aluzje, te ziemskie przybliżenia, te stacje i etapy po drogach
naszego życia, jak ułamki potłuczonego zwierciadła. Będziemy zbierali po kawałku to, co jest jedno i
niepodzielne, naszą wielką epokę, genialną epokę naszego życia. |
Dakle,
tako ćemo skupljati te aluzije, ta zemaljska približavanja i etape po
putevima našeg života, kao komadiće razbijenog ogledala. Komadić po komadić
skupljaćemo to što je jedno i nedeljivo – veliku epohu, genijalnu epohu našeg
života. |
Możeśmy ją w diminucyjnym zapędzie, sterroryzowani nieobjętością
transcendetnu – zbyt ograniczyli, zakwestionowali i zachwiali. Gdyż mimo
wszystkich zastrzeżeń: ona była. |
Možda
smo je u zahuktalosti umanjivanja, pod terorom neobuhvatnosti
transcendentnoga – isuviše ograničili, stavili pod znak pitanja i poljuljali.
Jer i pored svih ograda: ona je postojala. |
Ona była i nic nam nie zabierze tej pewności, tego świetlanego smagku,
który mamy jeszcze na języku, tego zimnego ognia na podniebieniu, tego
westchnienia, szerokiego jak niebo i świeżego, jak haust czystej ultramaryny. |
Ona
je postojala i ništa nam neće oduzeti tu sigurnost, taj sveli ukus koji još
uvek osećam na jeziku, tu hladnu vatru na nepcu, taj uzdah širok kao nebo i
svež kao gutljaj čistog ultramarina. |
Czy przygotowaliśmy w pewnej mierze czytelnika do rzeczy, które nastąpią,
czy możemy zaryzykować podróż w epokę genialną? |
Da li
smo bar donekle pripremili čitaoca za stvari koje će nastupiti, da li možemo
preuzeti rizik putovanja u genijalnu epohu? |
Nasza trema udzieliła się czytelnikowi. Czujemy jego zdenerwowanie. Mimo
pozorów ożywienia i nam jest ciężko na sercu i pełni jesteśmy trwogi. |
Naša
trema je prešla i na čitaoca. Osećamo njegovu nervozu. I pored tobožnje
živahnosti i nama je teško na srcu i puni smo straha. |
W imię Boże tedy – wsiadamy i odjazd! |
Dakle
u božje ime – sedamo i krećemo. |
|
Preveo s poljskog Stojan Subotin. Korektura B.
Stojanović |
Pierwodruk: Księga / Bruno Schulz. – Skamander (Warszawa), 1935, nr 58, s. 100-109. >> Sanatorium pod
Klepsydrą / Bruno Schulz. – Warszawa : Towarzystwo Wydawnicze
"Rój", 1937. 262 p., 33 ill. >> Opowiadania. Wybór esejów
i listów / Bruno Schulz; opracował Jerzy Jarzębski, wydanie drugie przejrzane
i uzupełnione. – Wrocław / Kraków : Zakład Narodowy im. Ossolińskich, 1998,
CXL, 498 s. : il., portr.; 17 cm (Biblioteka narodowa : Ser. 1; nr 264) |
>> Knjiga / Bruno Šulc, preveo
Stojan Subotin, str.
99-108. – [u:] Prodavnice cimetove
boje – pripovetke / Bruno Šulc, prevod s poljskog i
predgovor dr Stojan Subotin. – Beograd : Nolit, 1961, 264 str., tvrd povez,
tiraž 3000. (Biblioteka Nolit) >> Knjiga / Bruno Šulc, preveo
Stojan Subotin, str.
21-35. – [u:] Savremena svetska
priča (I), priredio David Albahari.
– Beograd : Prosveta,
1982, 290 str. (Savremeni strani pisci, 51) |