|  | Санаторій
  "Під
  клепсидрою" | Санаторій
  Під
  Клепсидрою | Санаторій
  Під
  Клепсидрою | Санаторый
  пад
  клепсідрай | The Sanatorium at the Sign of the Hourglass | El sanatorio del sepulturero | 
| BRUNO
  SCHULZ Sanatorium pod Klepsydrą[1] | BRUNO ŠULC Sanatorijum pod
  klepsidrom[2] | 
| I | I | 
| Podróż trwała
  długo. Na tej bocznej, zapomnianej linii, na której tylko raz na tydzień
  kursuje pociąg – jechało zaledwie parę pasażerów. Nigdy nie widziałem tych
  wagonów archaicznego typu, dawno wycofanych na innych liniach, obszernych jak
  pokoje, ciemnych i pełnych zakamarków. Te korytarze załamujące się pod
  różnymi kątami, te przedziały puste, labiryntowe i zimne miały w sobie coś
  dziwnie opuszczonego, coś niemal przerażającego. Przenosiłem się z wagonu do
  wagonu w poszukiwaniu jakiegoś przytulnego kąta. Wszędzie wiało, zimne
  przeciągi torowały sobie drogę przez te wnętrza, przewiercały na wskroś cały
  pociąg. Tu i ówdzie siedzieli ludzie z węzełkami na podłodze, nie śmiejąc
  zająć pustych kanap nadmiernie wysokich. Zresztą te cedrowe, wypukłe
  siedzenia zimne były jak lód i lepkie od starości. Na pustych stacjach nie
  wsiadał ani jeden pasażer. Bez gwizdu, bez sapania pociąg ruszał powoli i
  jakby w zamyśleniu w dalszą drogę. | Put je dugo trajao. Tom
  sporednom, zaboravljenom prugom, kojom samo jednom nedeljno ide voz –
  putovalo je jedva nekoliko putnika. Nikada nisam video te vagone arhaičnog
  tipa, davno povučene iz upotrebe na drugim prugama, prostrane kao sobe,
  mračne i pune zakutaka. Te hodnike koji se lome pod raznim uglovima, ta pusta
  lavirintska i hladna kupea imala su u sebi nešto čudno napušteno, nešto što
  skoro zastrašuje. Prelazio sam iz vagona u vagon tražeći neki prijatan kutak.
  Svuda je duvalo, hladne promaje su krčile sebi put kroz te unutrašnjosti,
  skroz bušile ceo voz. Ovde-onde su sa zavežljajima sedeli ljudi na podu,
  bojeći se da zauzmu preterano visoke prazne otomane. Uostalom, ta ispupčena
  sedišta prevučena mušemom bila su hladna kao led i lepljiva od starosti. Na
  pustim stanicama nije ulazio nijedan putnik. Bez zvižduka, bez dahtanja, voz
  je kretao na dalji put lagano i kao zamišljen. | 
| Przez jakiś
  czas towarzyszył mi człowiek w podartym mundurze kolejowca, milczący,
  pogrążony w myślach. Przyciskał chustkę do spuchniętej, obolałej twarzy.
  Potem i ten gdzieś przepadł, wysiadł niepostrzeżenie na którymś przystanku.
  Zostało po nim wyciśnięte miejsce w słomie, zalegającej podłogę, i czarna,
  zniszczona walizka, którą zapomniał. | Neko vreme mi je društvo
  pravio čovek u pocepanoj železničkoj uniformi, ćutljiv, utonuo u misli.
  Pritiskao je maramu na oteklo bolesno lice. Onda se i on nekud izgubio,
  neprimetno sišao na nekoj stanici. Iza njega je ostalo utisnuto mesto u slami
  koja je prekrivala pod, i crn, otrcan kofer, koji je bio zaboravio. | 
| Brodząc w słomie
  i odpadkach, szedłem chwiejnym krokiem od wagonu do wagonu. Drzwi przedziałów
  chwiały się w przeciągu, na przestrzał otwarte. Nigdzie ani jednego pasażera.
  Wreszcie spotkałem konduktora w czarnym mundurze służby kolejowej tej linii.
  Owijał szyję grubą chustką, pakował swoje manatki, latarkę, książkę urzędową.
  - Dojeżdżamy, panie - rzekł, spojrzawszy na mnie całkiem białymi oczyma.
  Pociąg powoli stawał, bez sapania, bez stukotu, jak gdyby życie powoli zeń
  uchodziło wraz z ostatnim tchnieniem pary. Stanęliśmy. Cisza i pustka,
  żadnego budynku stacyjnego. Pokazał mi jeszcze, wysiadając, kierunek, w
  którym leżało Sanatorium. Z walizką w ręku poszedłem białym wąskim gościńcem,
  uchodzącym niebawem w ciemny gąszcz parku. Z pewną ciekawością przyglądałem
  się pejzażowi. Droga, którą szedłem, wznosiła się i wyprowadzała na grzbiet
  łagodnej wyniosłości, z której obejmowało się wielki widnokrąg. Dzień był
  całkiem szary, przygaszony, bez akcentów. 
  I może pod wpływem tej aury, ciężkiej i bezbarwnej, ciemniała cała ta
  wielka misa horyzontu, na której aranżował się rozległy, lesisty krajobraz
  ułożony kulisowe z pasm i warstw zalesienia, coraz dalszych i bardziej
  szarych, spływających smugami, łagodnymi spadami, to z lewej, to z prawej
  strony. Cały ten ciemny krajobraz, pełen powagi, zdawał się ledwie
  dostrzegalnie płynąć sam w sobie, przesuwać się mimo siebie jak chmurne i
  spiętrzone niebo pełne utajonego ruchu. Płynne pasy i szlaki lasów zdawały
  się szumieć i rosnąć na tym szumie jak przypływ morza wzbierający niedostrzegalnie
  ku lądowi. Wśród ciemnej dynamiki lesistego terenu wyniesiona biała droga
  wiła się jak melodia grzbietem szerokich akordów, naciskana naporem potężnych
  mas muzycznych, które ją w końcu pochłaniały. Uszczknąłem gałązkę z
  przydrożnego drzewa. Zieleń liści była całkiem ciemna, niemal czarna. Była to
  czerń dziwnie nasycona, głęboka i dobroczynna jak sen pełen mocy i
  posilności. I wszystkie szarości krajobrazu były pochodnymi tej jednej barwy.
  Taki kolor przybiera krajobraz niekiedy u nas w chmurny zmierzch letni,
  nasycony długimi deszczami. Ta sama głęboka i spokojna abnegacja, to samo
  zdrętwienie zrezygnowane i ostateczne, nie potrzebujące już pociechy barw. | Gacajući po slami i otpacima,
  nesigurnim korakom išao sam iz vagona u vagon. Vrata kupea širom otvorena
  njihala su se na promaji. Nigde nijednog putnika. Najzad sam sreo konduktera
  u crnoj uniformi železničarske službe na toj pruzi. Uvijao je vrat debelom
  maramom, pakovao svoje prnje, fenjer, službenu knjižicu. »Stižemo,
  gospodine«, rekao je, pogledavši me sasvim belim očima. Voz je lagano
  usporavao bez dahtanja, bez lupe, kao da ga je lagano napuštao život zajedno
  sa poslednjim dahom pare. Stali smo. Tišina i pustoš, nikakve stanične
  zgrade. Silazeći, još mi je pokazao pravac u kom se nalazio Sanatorijum. S
  koferom u ruci pošao sam uskim drumom, koji je ubrzo zalazio u tamni gustiš
  parka. Sa izvesnom radoznalošću razgledao sam pejzaž. Put kojim sam išao
  dizao se i izlazio na blagu uzvišicu, sa koje se mogao obuhvatiti širok
  vidokrug. Dan je bio sasvim siv, tmuran, bez akcenata. I možda pod uticajem
  te aure, teške i bezbojne, tamnela je cela ta ogromna linija horizonta, u
  kojoj se raspoređivao prostrani pošumljeni predeo, kao kulise složen od
  pojaseva i slojeva šuma, sve udaljenijih i sivljih, koje su se u potocima, u
  blagim padovima spuštale čas s leve, čas s desne strane. Ceo taj tamni predeo, pun dostojanstva, izgledao je
  kao da neprimetno sam teče u sebi, da promiče pored sebe kao oblačno i
  nagomilano nebo puno pritajenog kretanja. Tekući pojasevi i drumovi šuma
  izgledali su kao da žubore i rastu u tom šumu kao morska plima koja lagano
  nadolazi prema kopnu. Usred tamne dinamike šumovitog terena uzdignuti beli
  put se vio kao melodija hrptom širokih akorda, podržavana pritiskom moćnih muzičkih masa, koje su je na
  kraju gutale. Odsekao sam grančicu s drveta kraj puta. Zelenilo lišća bilo je
  sasvim tamno, skoro crno. Bilo je to crnilo čudno zasićeno, duboko i
  dobrotvorno kao san pun snage i okrepljenja. I sve
  sivine predela bile su izvedene iz te jedine boje. Takvu boju dobija predeo
  ponekad kod nas u tmurni letnji sumrak, zasićen dugim kišama. Ista ona duboka
  i spokojna abnegacija, ista rezignirana i krajnja ukočenost, kojoj više nije
  potrebna uteha boja. | 
|  | |
| W lesie było
  ciemno jak w nocy. Szedłem omackiem po cichym igliwiu. Gdy drzewa się
  przerzedziły, zadudniły mi pod nogami belki mostu. Na drugim jego końcu,
  wśród czerni drzew majaczyły szare wielookienne ściany hotelu, reklamującego
  się jako Sanatorium. Podwójne szklane drzwi u wejścia były otwarte. Wchodziło
  się w nie wprost z mostku ujętego z obu stron w chwiejne balustrady z gałęzi
  brzozowych. W korytarzu panował półmrok i solenna cisza. Zacząłem na palcach
  posuwać się od drzwi do drzwi, czytając w ciemności umieszczone nad nimi
  numery. Na zakręcie natknąłem się wreszcie na pokojówkę. Wybiegła z pokoju,
  jakby się wyrwała z czyichś rąk natrętnych, zdyszana i wzburzona. Ledwo
  rozumiała, co do niej mówiłem. Musiałem powtórzyć. Kręciła się bezradnie. | U šumi je bilo mračno kao u
  noći. Išao sam pipajući po sitnim iglicama. Kad se drveće proredilo, pod
  nogama su mi zatutnjale grede mosta. Na njegovom drugom kraju, kroz crnilo
  drveća, nazirali su se sivi zidovi sa mnoštvom prozora hotela koji se
  reklamirao kao Sanatorijum.
  Dvokrilna staklena vrata na ulazu bila su otvorena. U njih se ulazilo pravo s
  mosta oivičenog sa obe strane klimavim ogradama od brezovih grana. U hodniku
  su vladali polumrak i svečana tišina. Počeo sam na prstima ići od vrata do
  vrata, čitajući u mraku brojeve na njima. Na zavijutku sam najzad nabasao na
  sobaricu. Istrčala je iz sobe, zadihana kao da se otela iz nečijih
  bezobraznih ruku. Jedva je shvatila šta sam joj govorio. Morao sam da
  ponovim. Nemoćno
  se vrtela. | 
| Czy moją
  depeszę otrzymali? Rozłożyła ręce, jej wzrok powędrował w bok. Czekała tylko na
  sposobność, by móc skoczyć ku drzwiom wpółotwartym, ku którym zezowała. | Jesu li dobili moj telegram?
  Raširila je ruke, njen pogled je skrenuo u stranu. Samo je čekala trenutak da
  može skočiti prema poluotvorenim vratima prema kojima je koso poglédala. | 
| – Przyjechałem
  z daleka, zamówiłem telegraficznie pokój w tym domu – rzekłem z pewnym
  zniecierpliwieniem. – Do kogo mam się zwrócić? | – Doputovao sam izdaleka,
  telegrafski sam poručio sobu u ovoj kući – rekao sam sa izvesnim
  nestrpljenjem. – Kome treba da se obratim? | 
| Nie wiedziała.
  – Może pan wejdzie do restauracji – plątała się. – Teraz wszyscy śpią. Gdy
  pan Doktor wstanie, zamelduję pana. | Nije znala. – Možda da uđete
  u restoraciju – govorila je zbunjeno. – Sada svi spavaju. Kad gospodin Doktor ustane,
  prijaviću vas. | 
| –  Śpią? Przecież jest dzień, daleko jeszcze
  do nocy... | –  Spavaju? Pa još je dan, još je daleko od
  noći... | 
| – U nas ciągle
  śpią. Pan nie wie? – Podniosła na mnie zaciekawione oczy. – Zresztą tu nigdy nie
  jest noc – dodała z kokieterią. Już nie chciała uciekać, skubała w rękach
  koronkę fartuszka, kręcąc się. | – Kod nas stalno spavaju. Zar
  vi ne znate? – Podigla je radoznale oči na mene. – Uostalom, ovde nikada nema
  noći – dodala je koketno. Više nije htela da beži, rukama je čupala čipku
  kecelje, vrteći se. | 
| Zostawiłem ją.
  Wszedłem do ciemnej na wpół restauracji. Stały tu stoliki, wielki bufet
  zajmował szerokość całej ściany. Po długim czasie uczułem znowu pewien
  apetyt. Cieszył mnie widok ciast i tortów, którymi obficie były zastawione
  płyty bufetu. | Ostavio sam je. Ušao sam u
  polutamnu restoraciju. Tu su stajali stočići, veliki bife je zauzimao širinu
  celog zida. Posle dužeg vremena opet sam osetio izvestan apetit. Radovao me
  je prizor kolača i torti koje su obilno pokrivale ploče bifea. | 
| Położyłem
  walizkę na jednym ze stolików. Wszystkie były puste. Klasnąłem w ręce. Żadnej
  odpowiedzi. Zajrzałem do sąsiedniej sali, większej i jaśniejszej. Sala ta otwarta
  była szerokim oknem czy loggią na znany mi już pejzaż, który w obramowaniu
  framugi stał ze swoim głębokim smutkiem i rezygnacją jak żałobne memento.
  Na obrusach stolików widać było resztki niedawnego posiłku, odkorkowane
  butelki, na wpół opróżnione kieliszki. Gdzieniegdzie leżały nawet jeszcze
  napiwki nie podjęte przez służbę. Wróciłem do bufetu, przyglądając się
  ciastom i pasztetom. Miały wygląd nader smakowity. Zastanawiałem się, czy
  wypada samemu się obsłużyć. Uczułem napływ niezwykłego łakomstwa. Zwłaszcza
  pewien gatunek kruchego ciasta z marmoladą jabłeczną napędzał mi do ust
  oskomę. Już chciałem podważyć jedno z tych ciast srebrną łopatką, gdy uczułem
  za sobą czyjąś obecność. Pokojówka weszła na cichych pantoflach i dotykała mi
  pleców palcami. – Pan Doktor prosi pana – rzekła, oglądając swoje paznokcie. | Stavio sam kofer na jedan
  stočić. Svi su bili prazni. Zatapšao sam rukama. Nikakva odgovora. Zavirio
  sam u susednu salu, veću i svetliju. Ta sala je širokim prozorom ili lođom
  bila otvorena prema već poznatom mi predelu, koji je, uramljen prozorskom
  arkadom, sa svojom tugom i rezignacijom stajao kao žalosni memento. Na
  stolnjacima su se videli ostaci nedavnog jela, otčepljene boce,
  poluispražnjene čaše. Pogdegde su još ležale napojnice koje posluga nije bila
  pokupila. Vratio sam se bifeu, razgledajući kolače i
  paštete. Imali su veoma ukusan izgled. Razmišljao
  sam da li je zgodno da se sam poslužim. Osetio sam navalu neobične lakomosti.
  Osobita jedna vrsta suvog kolača s pekmezom od jabuka terala mi je vodu na
  usta. Već sam hteo da poduhvatim srebrnom lopaticom jedan od tih kolača, kad
  sam iza sebe osetio nečije prisustvo. Sobarica je ušla u mekim papučama i
  prstima mi doticala pleća: »Gospodin Doktor vas moli«, rekla je posmatrajući
  svoje nokte. | 
| Szła przede mną
  – i pewna magnetyzmu, jaki wywierało granie jej bioder, nie odwracała się
  wcale. Bawiła się nasilaniem tego magnetyzmu, regulując odległość naszych
  ciał, podczas gdy mijaliśmy dziesiątki drzwi opatrzonych numerami. Korytarz
  ściemniał się coraz bardziej. W zupełnej już ciemności oparła się przelotnie
  o mnie. – Tu są drzwi Doktora – szepnęła – proszę wejść. | Išla je ispred mene – i,
  sigurna u magnetizam koji je izazvalo njihanje bedara, uopšte se nije
  okretala. Zabavljala se napajanjem tog magnetizma, regulišući razdaljinu
  naših tela, dok smo prolazili pored desetina vrata snabdevenih brojevima.
  Hodnik je postajao sve mračniji. U već potpunom mraku za trenutak se
  naslonila na mene: »To su Doktorova vrata«, šapnula je, »izvolite ući.« | 
| Doktor Gotard
  przyjął mnie, stojąc na środku pokoju. Był to mężczyzna małego wzrostu,
  szeroki w barkach, z czarnym zarostem. | Doktor Gotard me je primio
  stojeći na sredini sobe. Bio je to muškarac malog rasta, širokih pleća, crne
  brade. | 
| – Dostaliśmy
  pańską depeszę jeszcze wczoraj – rzekł. – Wysłaliśmy kocz zakładowy na
  stację, ale przyjechał pan innym pociągiem. Niestety, połączenie kolejowe
  jest nie najlepsze. Jakże się pan czuje? | – Još juče smo dobili vašu
  depešu – rekao je. – Poslali smo sanatorijumske kočije na stanicu, ali vi ste
  doputovali drugim vozom. Na žalost, železničke veze nisu najbolje. Kako se
  osećate? | 
| – Czy ojciec
  żyje? – zapytałem, zatapiając wzrok niespokojny w jego uśmiechniętej twarzy. | – Je li otac živ? – upitao
  sam ga, utapajući svoj uznemireni pogled u njegovo nasmejano lice. | 
| – Żyje,
  naturalnie – rzekł, wytrzymując spokojnie moje żarliwe spojrzenie. –
  Oczywiście w granicach uwarunkowanych sytuacją – dodał, przymrużając oczy. –
  Wie pan równie dobrze jak ja, że z punktu widzenia pańskiego domu, z
  perspektywy pańskiej ojczyzny – ojciec umarł. To się nie da całkiem odrobić.
  Ta śmierć rzuca pewien cień na jego tutejszą egzystencję. | – Naravno da je živ – rekao je, mirno izdržavajući moj uporan
  pogled. – Naravno, u granicama uslovljenim situacijom – dodao je zažmurivši.
  – Vi isto tako dobro znate kao i ja da je sa gledišta vaše kuće, iz
  perspektive vaše otadžbine, vaš otac – umro. To se ne može sasvim nadoknaditi.
  Ta smrt baca izvesnu senku na njegovu ovdašnju egzistenciju. | 
| – Ale ojciec
  sam nie wie, nie domyśla się? – zapytałem szeptem. Potrząsnął głową z
  głębokim przekonaniem. – Niech pan będzie spokojny – rzekł przyciszonym
  głosem – nasi pacjenci nie domyślają się, nie mogą się domyślić... | – Ali otac sam ne zna, ne
  doseća se? – zapitao sam šapatom. Zavrteo je glavom s dubokim ubeđenjem. –
  Budite spokojni, – rekao je tišim glasom – naši pacijenti se ne dosećaju, ne
  mogu se dosetiti... | 
| – Cały trick
  polega na tym – dodał, gotów mechanizm jego demonstrować na palcach, już ku
  temu przygotowanych – że cofnęliśmy czas. Spóźniamy się tu z czasem o pewien
  interwał, którego wielkości niepodobna określić. Rzecz sprowadza się do
  prostego relatywizmu. Tu po prostu jeszcze śmierć ojca nie doszła do skutku,
  ta śmierć, która go w pańskiej ojczyźnie już dosięgła. | – Ceo trik se sastoji u tome
  – dodao je, spreman da prstima već pripremljenim za to pokaže njegov
  mehanizam – što smo vreme vratili unatrag. Ovde ponekad zakašnjavamo za jedan
  interval, čija se veličina ne može odrediti. Stvar se svodi na prosti
  relativizam. Ovde prosto očeva smrt još nije nastupila, ta smrt, koja ga je u
  vašoj otadžbini već sustigla. | 
| – W takim razie
  – rzekłem – ojciec jest umierający lub bliski śmierci... | –  U tom slučaju, – rekao sam – otac umire ili
  je blizu samrti. | 
| – Nie rozumie
  mnie pan – odrzekł tonem pobłażliwego zniecierpliwienia. – Reaktywujemy tu przeszły
  czas z jego wszystkimi możliwościami, a zatem i z możliwością wyzdrowienia. | – Ne razumete me – odgovorio
  je tonom snishodljive nestrpljivosti. – Ovde reaktiviramo minulo vreme sa
  svim njegovim mogućnostima, pa, dakle, i sa mogućnošću ozdravljenja. | 
| Patrzył na mnie
  z uśmiechem, trzymając się za brodę. | Gledao me je
  nasmejan, držeći se za bradu. | 
| – Ale teraz
  zechce pan pewnie zobaczyć się z ojcem. Stosownie do pańskiego zlecenia zarezerwowaliśmy
  dla pana drugie łóżko w pokoju ojca. Zaprowadzę pana. | – Ali vi sigurno sada želite
  da se vidite sa ocem. Prema vašoj želji, rezervisali smo vam krevet u očevoj
  sobi. Odvešću
  vas. | 
| Gdyśmy wyszli
  na ciemny korytarz, Doktor Gotard już mówił szeptem. Zauważyłem, że ma na
  nogach filcowe pantofle, jak pokojówka. | Kad smo ušli u tamni hodnik,
  Doktor Gotard je već govorio šapatom. Primetio
  sam da na nogama ima filcane papuče kao i sobarica. | 
| – Dajemy naszym
  pacjentom długo się wysypiać, oszczędzamy ich energię życiową. Zresztą i tak
  nie mają tu nic lepszego do roboty. | – Puštamo naše pacijente da
  dugo spavaju, štedimo im životnu energiju. Uostalom, ovde i tako
  nemaju ništa bolje da rade. | 
| Pod którymiś
  tam drzwiami zatrzymał się. Przyłożył palec do ust. | Pred jednim
  vratima je zastao. Stavio je prst na usta. | 
| – Niechże pan
  wejdzie cicho – ojciec śpi. Niech się pan także położy. To najlepsze, co pan
  może w tej chwili uczynić. Do widzenia. | – Uđite tiho. Otac spava.
  Lezite i vi. To je najbolje što u ovom trenutku možete da učinite. Do viđenja. | 
| – Do widzenia –
  szepnąłem, czując bicie serca podchodzące mi do gardła. Nacisnąłem klamkę, drzwi
  poddały się same, uchyliły jak usta otwierające się bezbronnie we śnie.
  Wszedłem do środka. Pokój był prawie pusty, szary i nagi. Na zwykłym
  drewnianym łóżku pod małym okienkiem leżał mój ojciec w obfitej pościeli i
  spał. Głęboki jego oddech wyładowywał całe pokłady chrapania z głębi snu.
  Cały pokój zdawał się być już wyłożony tym chrapaniem, od podłogi do sufitu,
  a wciąż jeszcze przybywały nowe pozycje. Pełen wzruszenia patrzyłem na
  wychudzoną, zmizerowaną twarz ojca, pochłoniętą teraz całkiem przez tę pracę
  chrapania, twarz, która w dalekim transie – porzuciwszy swą ziemską powłokę –
  spowiadała się gdzieś na odległym brzegu ze swej egzystencji uroczystym
  wyliczaniem swych minut. | – Do viđenja – prošaputao
  sam, osećajući kako mi se srce lupajući diže pod grlo. Pritisnuo sam kvaku,
  vrata sama ustupiše, otvoriše se kao usta koja se nemoćno šire u snu. Ušao
  sam unutra. Soba je bila skoro prazna, siva i gola. Na običnom drvenom
  krevetu pod malim prozorčetom ležao je moj otac u obilnoj posteljini i spavao.
  Njegovo duboko disanje oslobađalo je cele slojeve hrkanja iz dubine sna. Cela
  soba je izgledala kao da je ispunjena tim hrkanjem, od poda do tavanice, a uz
  to su još dolazile nove količine. Pun uzbuđenja posmatrao sam slabo,
  omršavelo očevo lice, koje je u dalekom transu – napustivši svoju zemaljsku
  masku – negde na dalekoj obali ispovedalo svoju egzistenciju svečanim
  odbrajanjem svojih minuta. | 
| Drugiego łóżka
  nie było. Od okna ciągnęło przenikliwe zimno. Piec był nieopalony. | Drugog kreveta nije bilo. Od
  prozora je dopirala oštra hladnoća. Peć nije gorela. | 
| Nie zdają się
  tu zbytnio troszczyć o pacjentów – myślałem sobie. Tak chory człowiek wydany
  na pastwę przeciągów! I nikt chyba tu nie sprząta. Gruba warstwa kurzu
  zalegała podłogę, pokrywała szafkę nocną z lekarstwami i ze szklanką
  wystygłej kawy. Na bufecie leżą stosy ciastek, a pacjentom dają czystą czarną
  kawę zamiast czegoś posilnego! Ale wobec dobrodziejstw cofniętego czasu jest
  to naturalnie drobnostką. |  | 
|  | Ne izgleda da se ovde mnogo brinu za pacijente, mislio
  sam u sebi. Tako bolestan čovek predat na milost i nemilost promaje! I
  sigurno ovde niko ne sprema. Debeo sloj prašine pokrivao je pod, noćni
  ormančić sa lekovima i čašom ohlađene kafe. Na bifeu leže gomile kolača, a
  pacijentima se daje čista crna kafa mesto nečeg hranljivog! Ali u
  poređenju sa dobročinstvom vremena vraćenog unatrag to je, naravno, sitnica. | 
| Rozebrałem się
  powoli i wsunąłem się do łóżka ojca. Nie obudził się. Chrapanie jego tylko,
  widocznie za wysoko już spiętrzone, zeszło o oktawę niżej, rezygnując z
  gómolotności swej deklamacji. Stało się niejako prywatnym chrapaniem, na
  własny użytek. Obcisnąłem dookoła ojca pierzynę, chroniąc go, ile możności,
  od wiejącego z okna przeciągu. Wkrótce zasnąłem obok niego. | Lagano sam se svukao i uvukao
  u očev krevet. Nije se probudio. Samo je njegovo hrkanje, očevidno već
  previsoko podignuto, sišlo za oktavu niže, napuštajući uzvišenost svoje
  deklamacije. Postalo je neko privatno hrkanje, za sopstvenu upotrebu. Ušuškao
  sam oko oca perinu, zaklanjajući ga, koliko je to bilo moguće, od promaje
  koja je duvala od prozora. Uskoro sam zaspao pokraj njega. | 
|  |  | 
|  | II 
  F | 
[1] Sanatorium pod Klepsydrą / Bruno
Schulz. – [Ilustrator: Bruno Schulz]. – Wiadomości Literackie (Warszawa), 1935 (21.
IV), nr 16; s. 4-5; 6 ill. >> SANATORIUM POD KLEPSYDRĄ / Bruno Schulz. –
Warszawa: Towarzystwo Wydawnicze "Rój", 1937. – 262 p. 33 ill.
[2] [Bruno Šulc: Prodavnice cimetove boje, s
poljskog preveo Stojan Subotin, Nolit : Beograd, 1961, str. 265 8 Antologija poljske fantastike, priredio Stojan Subotin, Nolit :